Władysław Komarnicki. Foto: Stal Gorzów, Marcin Szarejko
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ważą się losy żużla w Tarnowie. Istnieje duże ryzyko, że przez fatalną kondycję finansową spółki Grupa Azoty, która przez lata brała na siebie utrzymywanie Unii, drużyna nie przystąpi do rozgrywek ligowych. Zdaniem Władysława Komarnickiego może być to początek kuli śnieżnej i w perspektywie oberwać mogą kolejne kluby.

 

W czwartek poseł Robert Wardzała przekazał dramatyczne wręcz wieści na temat przyszłości tarnowskiego żużla. Drużyna, która miała rządzić i dzielić w Krajowej Lidze Żużlowej być może w ogóle do niej nie przystąpi. Wszystko przez problemy głównego sponsora Unii, Grupy Azoty. Spółka w ostatnim roku odnotowała bardzo duże straty i być może rykoszetem dostanie się m.in. klubowi żużlowemu. Władysław Komarnicki ani trochę nie był zaskoczony, gdy doszła do niego ta informacja.

– Te kluby, które trzymają się Skarbu Państwa jak spódnicy, zawsze kończą w podobny sposób. Ja zawsze namawiam, aby tworzyć własną grupę kapitałową w postaci ludzi, którzy kochają ten sport i przede wszystkim prowadzą własne biznesy. A jeżeli skapnie coś ze Skarbu Państwa, to się trzeba cieszyć. Nie można jednak opierać na tym budżetu. W Tarnowie przez lata było natomiast zupełnie odwrotnie. Kasę dawały Azoty i się kończyło. Zarząd miał luksusowe warunki i brał pieniądze pełnymi szuflami, a dzisiaj jest jak jest. Jeżeli nie otacza się ludźmi, którzy prowadzą własne biznesy tylko liczy się na publiczne pieniądze, to za chwilę żużla w Tarnowie może nie być – komentuje senator RP.

Żużel. Martuszewski: Tarnowskie „Neverending story” (FELIETON)

Żużel. Najpierw Polonia, teraz całe rozgrywki. To oni wchodzą do nazwy 2. Ekstraligi (WYWIAD)

Zdaniem byłego prezesa Stali Gorzów, to wcale nie musi być koniec. W dzisiejszych czasach tak naprawdę większość żużlowych klubów posiada wsparcie ze strony spółek Skarbu Państwa. Kłopoty mają mieć te ośrodki, które opierały swój budżet na publicznych pieniądzach najbardziej.

– Jeżeli nie tworzyły sobie zaplecza, to taki będzie smutny koniec. Za chwilę może zgasnąć ten sport całkowicie. Ja od dwóch lat przestrzegam kluby przez tzw. „rozpuszczeniem finansowym”. Jeżeli zarząd dostaje łątwo pieniądze, rzucone łopatą do klubu, to nie pracuje, tylko konsumuje, wraz z zawodnikami zresztą. Niedługo kolejne ośrodki może spotkać podobna sytuacja, co w Tarnowie. Dla mnie to idiotyzm, że Skarb Państwa utrzymuje poszczególne kluby, bo w przypadku jakiegokolwiek wahnięcia ekonomicznego, kluby idą pod wodę. Zawsze powtarzałem, że te pieniądze mają być w związkach. Ekstraliga ma zarząd, radę nadzorczą, i to oni powinni być dystrybutorem publicznych pieniędzy, bo kacyk partyjny nie może wspierać jedynie swoich ulubionych drużyn. To jest chore – podsumowuje Komarnicki.