Wybrzeże Gdańsk 2024 sesja
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużlowcy gdańskiej Energi Wybrzeże Gdańsk po dwóch ligowych spotkaniach zajmują ostatnie miejsce z zerowym dorobkiem. Przegrali na własnym torze z Cellfast Wilkami Krosno 43:47, polegli też w Ostrowie 32:57.

 

Gdańszczanie u progu sezonu mieli problem z torem. Montaż odwodnienia trochę się opóźnił, do tego doszły niekorzystne warunki atmosferyczne. Przed rozpoczęciem ligowych rozgrywek gdańszczanie odbyli zaledwie cztery treningi: jeden w Gnieźnie, jeden w Lesznie i tylko dwa na własnym torze. Nie rozegrali żadnego spotkania sparingowego. Odwołano memoriał Henryka Żyto, który miał zostać rozegrany 6 kwietnia. W tym wypadku nie pomogło przełożenie zawodów na niedzielę. Pojawiły się obawy, czy gdańszczanie zdołają przygotować tor na ligową inaugurację, 14 kwietnia.

– To była złożona sytuacja. Z jednej strony była budowa odwodnienia liniowego, ale z drugiej zakłóciły to niekorzystne warunki pogodowe. Wszystko się nałożyło. Mieliśmy kłopot tylko z wejściem w pierwszy łuk, pozostałe cztery – piąte toru było dobre. Problem był już podczas budowy, bo pracująca firma z uwagi na wysoki stan wód gruntowych musiała wstrzymać prace na tydzień. Potem to dotknęło też nas. Na wejściu w pierwszy łuk musieliśmy tor ułożyć od początku. Wybraliśmy cały materiał. Zgodnie ze sztuką układania torów łącznie z przygotowaniem podłoża wykonaliśmy to. Pogoda tym razem była dobra, by taką operację przeprowadzić. Ewentualny deszcz pogłębiłby problem. Fajnie, że doszliśmy do ładu z torem. Gdyby pogoda była trochę lepsza, to szybciej moglibyśmy wyjechać na tor. Nie mieliśmy jednak na to wpływu – powiedział menedżer Energi Wybrzeża, Eryk Jóźwiak.

Decyzję o odwołaniu memoriału Henryka Żyto podjął sędzia Michał Sasień. – Gdybyśmy się uparli, na siłę może by się udało, ale sędzia nie chciał ryzykować zdrowia zawodników. Miał decydujące zdanie i podjął decyzję odwołaniu. Ja to rozumiem i zgadzam się z tą decyzją. Rozsądek wziął górę. Podobną sytuację mieliśmy w Gnieźnie, gdzie miał zostać rozegrany sparing z miejscowym zespołem. Kadry drużyn nie są zbyt szerokie. Po co ryzykować zdrowie zawodników? Urazu nabawić się łatwo, a późniejsze leczenie wymusza długie przerwy – stwierdził Jóźwiak.

Wybrzeże Gdańsk 2024 sesja

30 marca, tydzień przed memoriałem Henryka Żyto, na gdańskim torze rozegrano Drużynowe Mistrzostwa Europy. Teoretycznie klub miał więcej czasu na wyszykowanie nawierzchni do zawodów. – Podczas zawodów DME tor nie był gotowy w stu procentach. Nie był może tragiczny, ale był taki pas przy krawężniku, który sprawiał problemy szczególnie młodym Ukraińcom. Bardziej doświadczeni zawodnicy sobie z tym radzili. Nasz problem polegał na tym, że jak zrobiło się cieplej, to tor zaczął puchnąć. Wcześniej padało, tor był wilgotny i podobny w każdej części toru. Gdy się ociepliło, nie byliśmy w stanie go ubić, bo pierwszy łuk był jak gąbka i ciągle wypływała z niego woda. Ale uporaliśmy się z tym – wyjaśnił Jóźwiak.

Wiele klubów dość szybko wyjechało w tym roku na tor. Gdańszczan powstrzymały prace na torze związane z odwodnieniem liniowym. Czy były one potrzebne? – Główna Komisja Sportu Żużlowego zaleciła nam wymianę krawężnika na ten sezon. Nie chcieliśmy tego robić na raty: najpierw krawężnik, potem odwodnienie i kanalizacje, bo mogłoby się skończyć problemami przez dwa lata. Nie miała sensu wymiana samego krawężnika. Oczywiście, nie mieliśmy wpływu na to, kiedy prace się rozpoczną. Byliśmy za tym, by stało się to jak najszybciej. Ale cóż… W tym roku wyszło to trochę niefortunnie. Była budowa, ale zakłóciły wszystko warunki atmosferyczne, na które nikt nie ma wpływu. Na szczęście mamy to już za sobą. Następnym etapem będzie podnoszenie band i zakup plandeki. To ostatnie będzie bezinwazyjne dla toru. Podniesienie band ułatwi odprowadzenie wody z toru, po drugie zwiększy atrakcyjność zawodów. Pochylenie łuków spowoduje, że będzie można korzystać z całego łuku, bo będzie wiele ścieżek do ścigania. Jak to wygląda widać na torach w Toruniu czy Łodzi. Zgodnie z prawami fizyki na wejściu w łuk będzie wyhamowanie, bo zawodnicy pojadą pod górkę, a potem, jak zawrócą – zjadą z górki i dostaną prędkości. Zresztą ta zmiana jest konieczne, bo u nas na drugim łuku przy bramie wjazdowej jest przepłaszczenie i zawodnicy często nie radzą sobie, co widać choćby na imprezach młodzieżowych. Przez ostatnie trzy lata byliśmy klubem, który jako jeden z pierwszych wyjeżdżał na tor. Wierzę, że za rok będzie podobnie – stwierdził Jóźwiak.

Podniesienie band będzie się wiązało z dołożeniem nawierzchni. Klub nie obawia się, że tegoroczne kłopoty powtórzą się. – Nie mieliśmy problemu z materiałem, co pokazały nasze ostatnie prace, ale z tym, że podłoże zostało naruszone podczas prac przy budowie odwodnienia. Stąd mieliśmy problem z ubiciem toru w tym jednym miejscu. Wiadomo, że wejście w pierwszy łuk zaraz po starcie, gdzie czterech zawodników w kontakcie musi być bezpieczne. Dosypanie nawierzchni nie będzie taką ingerencją, z jaką mieliśmy do czynienia teraz. Nie musimy się mocno martwić o dodatkową nawierzchnię. Bazę mamy – zapewnił Jóźwiak.

Gdańszczanie przegrali dwa pierwsze spotkania. Menedżer Energi Wybrzeża nie chce tłumaczyć wszystkiego problemami z torem. – Jeśli myślimy o meczu z Wilkami Krosno, to rzeczywiście byliśmy po dwóch treningach na własnym torze. Szczególnie młodzież miała tej jazdy mało. Ale Ostrów? Obnażył nasze braki. Zdobyliśmy 32 punkty i taka była nasza siła. Może ktoś mówić, że gospodarze byli silni, ale ja patrzę na moją drużynę. Nie ma sensu się oszukiwać. Stać nas było tylko na tyle. Zawodnicy mieli problem ze znalezieniem właściwych linii, mieli kłopot z ustawieniami sprzętu – stwierdził.

Wybrzeże Gdańsk 2024 sesja

Od meczu w Ostrowie minęło już kilka dni. Czy wyciągnięto wnioski? – Przed nami spotkanie w Poznaniu, które pokaże, czy właściwie zdiagnozowaliśmy problemy, czy nie – powiedział Jóźwiak.

Oba mecze gdańszczanie zaczęli nieporadnie. Z Wilkami przegrali dwa pierwsze wyścigu dubletem, w Ostrowie było jeszcze gorzej: po pięciu wyścigach wynik brzmiał 25:4 dla gospodarzy.

– Myślę, że mamy problem natury mentalnej. Musimy mocno wejść z zawody. Po prostu jechać i walczyć, a nie zastanawiać się i podejmować nerwowe działania. Jeśli nie wychodzi pierwszy – drugi wyścig, to zawodnik zaczyna szukać i kombinować. Zmienia ustawienia, przeskakuje z motoru na motor. Oczywiście możemy wskazywać „obiektywne” przyczyny: powiedzieć, że Iversen miał wypadek w Danii, a Brennan zwariowany dzień. To są jednak tematy zastępcze. Jeśli nie powiemy sobie otwarcie: jesteśmy słabi, to dojedziemy do połowy sezonu i… nadal nie będziemy mieli nic – powiedział Jóźwiak.

Nie ma punktów juniorów, liderzy też są w formie dalekiej od oczekiwań. Trudno w drużynie szukać pozytywów. – Na wyróżnienie zasługuje postawa Mateusza Tondera. Jest też światełko w tunelu jeśli idzie o Miłosza Wysockiego. W dwunastym wyścigu w Ostrowie walczył i pokonał miejscowego juniora – ocenił Jóźwiak.

Mimo porażek w drużynie panują bojowe nastroje. – Mieliśmy spotkanie z zawodnikami po meczu w Ostrowie i wszyscy jasno powiedzieli, że to nie jest to, czego wszyscy oczekiwali. Rozmawialiśmy też w krajowym składzie w Gdańsku. Zawodnicy są w bojowych nastrojach i chcą poprawić się. Wszyscy mówią, że nie jadą tego co powinni. Rozważaliśmy wyjazd w Polskę, ale z uwagi na niekorzystne prognozy niektórzy się „plandekują”. Wykorzystujemy pogodę u nas i ostro trenujemy. Wiadomo, nie da się wszystkiego zrobić w jeden dzień. Nie chodzi o to, by zajechać zawodników czy sprzęt. Pracujemy tak, by dało to optymalne rezultaty. Koncentrujemy się na spotkaniu w Poznaniu. Czas podnieść się z kolan… – stwierdził menedżer Energi Wybrzeże.

TOMASZ ROSOCHACKI