Żużel. Martin Vaculik: Wierzę, że kiedyś znów pojadę z Bartkiem w drużynie. Prezentu na wesele jeszcze nie mam (WYWIAD)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W minionym sezonie Martin Vaculik zdobył dla gorzowskiej Stali 190 punktów będąc po Bartoszu Zmarzliku drugim najlepiej punktującym zawodnikiem wicemistrzów Polski. O zakończonych rozgrywkach oraz planach na kolejne w poniższej rozmowie ze zwycięzca dwóch tegorocznych cyklów Grand Prix. 

 

Martin, piąta średnia biegopunktowa najlepszej ligi świata w sezonie 2022 to chyba powód do zadowolenia?

Zawsze może być jeszcze lepiej (śmiech – dop.red.), ale zdecydowanie tak – jest to na pewno dobry wynik. Nie ukrywajmy, że celem moim i całego mojego teamu jest to, aby jechać na wysokim poziomie w lidze polskiej, która jest najmocniejsza na świecie. Uważam, że w minionym sezonie podołaliśmy zadaniu, które zostało postawione. Każdy z nas ma swoje cele indywidualne oraz ligowe i oba te aspekty w każdym sezonie są bardzo ważne. Sezon 2022 odjechany na dobrym poziomie bardzo cieszy.

Rozmawiamy sobie szczerze, więc i tym razem szczerze odpowiedz. Ostatnio sporo się mówi o dużej presji nakładanej na zawodników PGE Ekstraligi. Ty też ją odczuwasz?

Jest to najlepsza liga na świecie i każdy chce po prostu wygrywać. Presja jest naturalna. Powiem jednak też, że ona jest tak duża, jak wiele zawodnik pozwoli sobie jej dołożyć. Ja tu oczywiście mówię o swoim przykładzie. Jeśli jesteś zawodnikiem od którego oczekuje się wielu punktów, to od tej presji nie da się w żaden sposób odejść, tak po ludzku. Dużą różnicę stanowi to z jaką presją zawodnik ma do czynienia. Czy jest to presja zdrowa czy też niezdrowa. Presja zdrowa jest wręcz potrzebna i pomocna, aby skutecznie walczyć o punkty. Jest motywująca. Z kolei presja niezdrowa, powiem Ci tyle, że absolutnie nie wnosi nic pozytywnego w to, co się dzieje później na torze.

Spędziłeś wiele lat w polskiej lidze, więc ten temat nie może być Ci obcy.

Nie uważam, aby szafowanie przykładami z kariery było tu zasadne. Wszystko zależy od tego na ile zawodnik dopuszcza ją do siebie. Ja starałem się podchodzić do tego w sposób racjonalny i feedback dotyczący mojej jazdy czy postawy na torze artykułowany normalnie przyjmowałem w normalny sposób. Starałem się z, podkreślam, „normalnych” ocen wyciągać wnioski na przyszłość.

Jak ocenisz miniony sezon pod kątem indywidualnym oraz drużynowym?

Drużynowy sezon był bardzo dobry. Uważam, że wicemistrzostwo Polski ze Stalą Gorzów to jak na wszystkie warunki i problemy, z którymi drużyna się borykała to świetny wynik. Patrzę na to tak, że zdobyliśmy drugi pod względem kruszcu medal najlepszej ligi świata i jestem bardzo zadowolony. Indywidualnie mogę powiedzieć tylko tyle, że wciąż czekam na najlepszy sezon w swojej karierze. Było parę bardzo dobrych występów i parę tych, które chciałbym wymazać z pamięci. Muszę robić wszystko, aby jak najszybciej skończyła się „sinusoida” Martina Vaculika. W indywidualnych zawodach musi być forma równa forma, gdyż tylko taka daje w chwili obecnej możliwość wywalczenia sukcesu w mistrzostwach świata.

Od trzeciej do piątej rundy tegorocznego Grand Prix zdobyłeś łącznie 44 punkty. Nie brakowało kibiców, którzy na półmetku cyklu widzieli Cię na podium rozgrywek.

Nie ukrywam, że gdzieś w tyle głowy w tamtym momencie zacząłem myśleć chyba podobnie do kibiców. Czwarta runda to był jeszcze ten pechowy występ w Teterow. Niestety sport żużlowy ma to do siebie, że kontuzje się przytrafiają no i tyle. Na pewne rzeczy nie ma się po prostu wpływu. Trzeba je brać jako element zawodu i się z nimi godzić, a nie frustrować. W ostatnich dwóch latach miałem więcej pecha aniżeli szczęścia, ale z drugiej strony tak naprawdę jestem wdzięczny losowi, że były to finalnie niewielkie kontuzje, które pozwalały na szybkie dojście do siebie.  Trzymam się filozofii, że nie ma w życiu tego złego, co by nie wyszło na dobre.

Wróćmy do polskiej ligi. Wierzyliście w sukces, kiedy w końcówce rozgrywek zespół Stali miał tak naprawdę więcej zawodników zmagających się z kontuzjami, aniżeli tych w pełni zdrowych?

Nie chcę, aby to nie wiadomo jak wybrzmiało, ale odpowiem, że oczywiście wiara była wielka a płynęła z naszej całkowitej determinacji jako zespołu, aby wyciągnąć z sezonu tyle, ile tylko się da. Robiliśmy wszystko, aby sezon zakończyć udziałem w finale rozgrywek i to nam się udało.

A jak powiem finał na torze Motoru Lublin…

Wiem do czego zmierzasz. Defekt. Wiesz, pierwsza myśl jaką miałem po tym zdarzeniu to była taka, aby zapanować nad swoimi emocjami wewnątrz. Poważnie, był moment, że myślałem, że skończy się to jakimś zawałem. Później myślałem tylko nad tym, aby się uspokoić i nie dać powodu do tego, aby wycinki z moim zachowaniem były pokazywane w telewizji jako materiał zza kulis (śmiech – dop.red.). Był jakiś tam moment w parku maszyn, że nerwy jednak nie wytrzymały, ale uwierz dla mnie to był bardzo ciężki moment. Poczułem się jak znokautowany bokser. Ja zostałem znokautowany przez motocykl. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pękła mi spinka tylnego łańcucha.

Kto Ci pomagał w tym sezonie?

Odnośnie przygotowań sprzętowych oraz samego sprzętu w minionym sezonie wszelkie informacje pozostawiam dla siebie. Cały czas pracujemy nad tym, aby silniki były jak najlepsze i tak pozostawię odpowiedź na to pytanie.

Jak odejście Bartka Zmarzlika zmieni sportowe oblicze Stali Gorzów?

Nie wiem. Przekonamy się o tym wszyscy dopiero w sezonie. Jedno nie ulega wątpliwości. Zastąpienie go jest po prostu niemożliwe. Od wielu lat to najlepszy zawodnik, który osiąga fenomenalne wyniki sportowe. Ja wierzę w ten zespół i jeśli każdy z zawodników da z siebie wszystko, to możemy wygrywać. Być może okaże się, że przy nieobecności Bartka niesienie na naszych barkach odpowiedzialności za wynik Stali będzie doskonałą motywacją. Sezon 2023 wszystko zweryfikuje. Ciężar, który niósł na swoich plecach Bartek będzie teraz rozłożony na nas. Przykład drużyny z Lublina pokazuje, że równomierne rozłożenie ciężaru na poszczególnych zawodników może dać też dobry efekt.

Kiedy się dowiedziałeś o odejściu Bartka?

Chyba tak jak wszyscy. Bartek w pewnym momencie nam to zakomunikował. Było to zaskoczenie, bo ja sobie nigdy Gorzowa nie wyobrażałem bez niego, ale szanuję jego decyzję. Ja za niego wypowiadał się nie będę. Pamiętajmy, iż Bartek to bezwzględnie ikona Gorzowa i jak wiele dla tego klubu przez wszystkie lata zrobił. Cały czas jest moim bardzo dobrym przyjacielem, w naszych relacjach nic się kompletnie nie zmieniło i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś razem pojeździmy w jednym klubie.

Czyli rozumiem, że Martin Vaculik pojawi się 18 listopada na ślubie Bartosza Zmarzlika?

Tak, tak. Będę oczywiście obecny (śmiech – dop.red.).

Prezent już jest dla mistrza świata przygotowany?

Nie, jeszcze nie. Wiesz z Bartkiem to nie jest tak łatwo. Prezenty muszą być takie, które obdarowanym sprawią radość, ale jeszcze trochę czasu jest (śmiech – dop.red.).

Jak Martin Vaculik siedzi sobie w domu przy kawie i się zastanawia czego tak naprawdę, bo przecież nie umiejętności, brakuje do wywalczenia medalu indywidualnych mistrzostw świata, to do jakich wniosków dochodzi?

Hmmmm. Brakuje zawsze jednej rzeczy. Aby był sukces musi przyjść rok, w którym po prostu wszystko idealnie się ze sobą skomponuje. Jak co roku mam nadzieję, że tak się stanie w kolejnym sezonie. Nie poddaję się, myślę pozytywnie i mam nadzieję, że kiedyś dojdę do swojego celu.

Na kolejne dwa lata w Gorzowie zostaje jako trener Stanisław Chomski.

I ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła. Trener Chomski to doskonały fachowiec, fajny człowiek i cieszę się, że to on  będzie z nami pracował i dążył do wywalczenia jak najlepszego wyniku w lidze.

Prawie przedostatnie pytanie. Parę dni temu wiązano Cię z Krosnem to po pierwsze. Po drugie, jak odniesiesz się do krążących opinii, że panuje „spółdzielnia” wśród zagranicznych zawodników i w zależności od pozycji sportowej są przez Was ustalone kwoty, które słyszą prezesi klubów?

Co do Krosna, to tak jak parę dni temu dla Waszego portalu powiedziałem. Dla mnie było jasne pod koniec lipca czy na początku sierpnia gdzie pojadę w sezonie 2023 i wtedy wiedziałem, że nie ma opcji, aby cokolwiek się zmieniło. Ja rozumiem, że dziennikarze muszą pewne tematy „dmuchać”, ale w moim wypadku wszystkie te informacje nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Co do drugiej kwestii, to powiem Ci szczerze, że słyszę o tym po raz pierwszy. Moimi sprawami kontraktowymi zajmują się odpowiedni ludzie i tak naprawdę patrzę na siebie. Nie interesują mnie kwestie za ile pojedzie zawodnik A czy B w klubie C czy D. Ja do żadnego stowarzyszenia, o ile takie istnieje, nie należę.

Wakacje po okresie pracy są już zaplanowane?

Wakacje jeszcze nie są zaplanowane. Myślimy kiedy i gdzie je spędzić. Problem jest taki, że w momencie, kiedy ja mogę odpoczywać, to żona ma swoje zobowiązania zawodowe, ale mam nadzieję, że jakoś „zapanujemy” nad sytuacją i wspólnie z rodziną odpoczniemy. Po sezonie jazdy czas odpoczynku jest jak najbardziej wskazany. Ja tak naprawdę cały czas utrzymuję się w dobrej formie sportowej, więc nawet nie rozróżniam okresu odpoczynku i pracy. Przychodzi wiosna, wsiada się na motocykl i się jedzie. Fizycznie trzeba pracować nad sobą cały rok, a swój system przygotowań do sezonu mam i, jak wiesz doskonale, od lat jest on niezmienny.

Czego Martinowi życzyć na sezon 2023?

Na pewno zdrowia, bo chciałbym, aby kontuzje w końcu mnie omijały i pierwiastka szczęścia, który jest w tym wszystkim też potrzebny.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Nękany kontuzjami Duńczyk spadł na sam dół. Czy odbuduje się w drugiej lidze? – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Patrick Hansen: Niczego nie żałuję. W PGE Ekstralidze wiele się nauczyłem (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)