Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Konsekwentny jest w tym roku Maciej Janowski. W dwóch dotychczasowych rundach IMP zajmował drugie miejsce, ulegając tylko Bartoszowi Zmarzlikowi. Na takim jest również uplasowany w klasyfikacji generalnej, tracąc siedem punktów do zawodnika klubu z Lublina. „Magic” podsumował swój nieudany sobotni występ w Grand Prix oraz niedzielne podium w Pile. 

 

Maciej Janowski udanie zaprezentował się w niedzielnej rundzie Canal+ online IMP 2023. „Magic” już od pierwszych startów imponował prędkością, ewidentnie mając chrapkę na zwycięstwo w zawodach. Pilski tor przeszedł sporą renowację, aby wykluczyć ryzyko nieprzyjemnej sytuacji sprzed paru lat podczas Złotego Kasku. Zawodnik Betard Sparty ocenił charakterystykę tego nowego toru.

– Ta nawierzchnia jest świeża i pod koniec zawodów tor się delikatnie rozwalał. Ja jechałem zawody dzień po dniu i przy tym upale można było odczuć, że zabierał nam troszkę tej energii. Jednak fajnie, że wytrzymał do końca. Sporo było kamyszków, które nie umożliwiają zbytnio jazdy po zewnętrznej. Widać jednak ile pracy zostało włożone w organizację tych zawodów, więc Piła zasługuje na ładny obiekt – powiedział.

Dzień wcześniej Janowski zajął piętnastą pozycję w Malilli podczas rundy Grand Prix. Polak uzbierał tylko dwa punkty, choć ten owal jest jego domowym w szwedzkiej lidze. W oczy rzucało się przede wszystkim to, że był po prostu wolny, przez co nie był w stanie nawiązać równej walki z resztą stawki. W niedzielę jednak było całkiem odmiennie, dzięki czemu uplasował się na drugim miejscu, ulegając tylko Bartoszowi Zmarzlikowi.

– Dzisiaj miałem dobrą prędkość i jestem zadowolony ze swojej jazdy. W sobotę tej prędkości kompletnie nie było. Gdy jej nie ma, to nie ma szans rywalizować z czołówką światową. Ostatnie dwa mecze w lidze szwedzkiej na torze w Malilli już błądziliśmy z przełożeniami. Niestety było też to widać w Grand Prix, więc czeka mnie sporo pracy na tym torze – tłumaczył.

Wielki żużel wrócił do Piły po kilkudziesięciu latach. Pierwszy i ostatni finał IMP odbył się 23 lata temu. Na trybunach zasiadł nadkomplet widzów, a zawody były wspaniałym świętem. Dwukrotny mistrz Polski wyraził swoją opinię na temat tej lokalizacji, jak i w kwestii organizacji mistrzostw Polski w postaci cyklu. – Dla nas zawodników zawsze ma to ogromny prestiż. Na pewno ta formuła, czyli trzy turnieje jest dosyć ciekawa. Dodatkowo mieliśmy w Pile pełny stadion, przy którym lepiej nam się rywalizowało – mówił.

Pechowo niedzielny finał rozpoczął Piotr Pawlicki. Wychowanek leszczyńskiej Unii walczył o trzy punkty z Adrianem Gałą, w konsekwencji czego upadł i złamał kość skokową. Jest to zła wiadomość dla jego nowego klubu, którym jest Betard Sparta Wrocław.

– Piotr narzekał na kostkę. Mam nadzieję, że po zdjęciach i krótkiej rehabilitacji do nas wróci. Jest ważnym punktem naszej drużyny i bardzo go potrzebujemy. Liczę na to, że nie będzie to poważna kontuzja – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Patryk Dudek: To był dla mnie dobry weekend. Życzyłbym sobie, żeby było tak do końca sezonu

Żużel. Po wypadku jego kariera wisiała na włosku. Dziś brytyjski żużel ma godnego następcę Woffindena