Władysław Komarnicki. Foto: Stal Gorzów, Marcin Szarejko
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużel w Polsce przechodzi dosyć dziwny okres. Z jednej strony jest nowy kontrakt telewizyjny, gwarantujący klubom co sezon gigantyczne pieniądze. Z drugiej strony jednak, ze sponsorowania żużla wycofują się państwowe giganty, przez co mniejsze ośrodki muszą drżeć o pozostanie na żużlowej mapie. Władysław Komarnicki przestrzega kluby, że niedługo mogą nastać chude lata.

 

 

Na początku marca podano do informacji, iż przez kolejne lata polską ligę nadal będzie pokazywać stacja Canal+. Działacze Speedway Ekstraligi podpisali rekordowy kontrakt opiewający na ponad 70 milionów złotych na sezon. Nie brakuje głosów, że ta podwyżka zbyt wiele nie zmienia, bo lwia część tych pieniędzy powędruje na konta zawodników. Prezesi walczą o to, by się tak nie stało. Patrząc na to, jak ze sponsoringu zaczynają wycofywać się kolejne spółki Skarbu Państwa, ograniczenia wydatków wydają się być teraz priorytetem.

– Zawsze powtarzam, że jesteśmy bardzo nieskoordynowanym narodem. Prezesi na przestrzeni ostatnich 30 lat nawet nie próbują się w jakiś sposób dogadać. Z tego wynika ta przeklęta swoboda zawodników, którzy dyktują rynek i pochłaniają znaczącą część budżetów klubów. Już dziś trzeba się martwić o to, co zrobić, gdy tych pieniędzy w końcu zabraknie. A będzie pisk i wrzask, bo w Polsce na ten moment jest finansowe „El Dorado” – przekonuje Władysław Komarnicki.

Żużel. Lwy w zupełnie nowej odsłonie. Kevlary zdominuje ciemna zieleń

Najlepsi żużlowcy w naszym kraju zarabiają grube miliony. Przeciętna kwota za sam podpis w PGE Ekstralidze wynosi milion złotych. Do tego należy doliczyć ogromne stawki za punkt. Nie od dziś wiadomo, że zawodnicy oprócz sporych zarobków mają również spore wydatki, natomiast gdyby stawki w Polsce uciąć o połowę, raczej grono chętnych do jazdy w naszej lidze za bardzo by się nie zmniejszyło.

– Należy sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ci sami zawodnicy, którzy rywalizują w Polsce, w innych krajach potrafią startować za ułamek tego, co zarobią w naszej lidze. Tutaj tkwi problem. My, Polacy, nie potrafimy dogadać się tak, jak zrobili to Szwedzi, Anglicy czy Duńczycy. Płacimy horrendalne pieniądze tylko dlatego, że nie ma między nami spójności – tłumaczy Komarnicki.

Żużel. Blisko 3000 kibiców na prezentacji beniaminka! Falubaz pokazał się kibicom

Jakiś czas temu na łamach portalu WP Sportowe Fakty ukazał się obszerny wywiad z Wojciechem Stępniewskim, prezesem Speedway Ekstraligi, w którym zdradził on, że większość prezesów jest na „tak”, jeżeli chodzi o wprowadzenie KSM-u (Kalkulowanej Średniej Meczowej – dop.red.). Środowisko jest co do tego tematu podzielone. Z jednej strony ma to wyrównać poziom sportowy wśród klubów oraz ograniczyć wydatki klubów, z drugiej strony jednak takie sztuczne regulacje mają swoje skutki uboczne – zawodnicy prezentujący niski poziom sportowy byliby przez kluby bardziej rozchwytywani , a to w sporcie nigdy nie jest czymś dobrym. Honorowy prezes Stali to jeden ze zwolenników wprowadzenia tego rozwiązania.

– Cieszę się, że prezesi tak pozytywnie wypowiadają się o możliwości wprowadzenia KSM-u. Ja bym się ani przez chwilę nie zastanawiał. To jedyna szansa na to, by uregulować te szalone stawki. To rozwiązanie oczywiście nie jest idealne, bo ma swoje minusy. Jestem jednak przekonany, że to załatwi sprawę i stawki spadną – twierdzi Komarnicki.

Żużel. Jego słowa odbiły się szerokim echem. Trafił na okładkę popularnego dziennika!

Senator RP jest również za tym, aby wyciągnąć rękę do ośrodków, które przeżywają poważne problemy. W tym roku do rozgrywek nie przystąpi klub z Rawicza, a o mały włos losu Niedźwiadków nie podzieliła tarnowska Unia. Kłopoty ma również Polonia Piła. Ze sponsorowania drużyny wycofała się bowiem spółka Enea. – Pakowanie wszystkich pieniędzy w Ekstraligę spowoduje, że ośrodki z niższych lig będą po kolei zanikać. Mamy przykład Unii Tarnów, która o mały włos nie wycofała się z rozgrywek. Temat jest na pewno do przemyślenia – podsumowuje senator RP.