Brady Kurtz. Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wyścig z czasem. Z pewnością właśnie tymi słowami Brady Kurtz będzie wspominał pojedynek Orła Łódź z Aforti Startem Gniezno. Australijczyk, przez problemy z dokumentami oraz transportem, miał ogromny kłopot z podróżą z Wielkiej Brytanii do Polski i dojechał na stadion przy Wrzesińskiej dopiero na swój czwarty start. Po zawodach żużlowiec łodzian ubolewał nad piątkowymi wydarzeniami i przeprosił kibiców.

 

Jak przekazał Łukasz Benz, reporter stacji nSport+, Kurtz pojawił się na lotnisku już na 2.5 godziny przed odlotem samolotu. Przez zmianę procedur, w związku z rozwojem pandemii koronawirusa, Kurtz nie mógł wejść na pokład samolotu. Po długich rozmowach z przedstawicielem lotniska Australijczyk ostatecznie uzyskał zgodę na lot, ale musiał szukać kolejnego połączenia.

Następnie 25-latek udał się awionetką do Polski, ale żadne z lotnisk w pobliżu Gniezna nie było w stanie przyjąć takiego rodzaju samolotu. Kurtz musiał lądować na poznańskiej Ławicy i autostradą udał się do Gniezna. Na drogach na zawodnika również czekały problemy, bo Australijczyk i jego kierowca stali w korku zarówno na autostradzie, jak i na wjeździe do pierwszej stolicy Polski. Ostatecznie zawodnik wbiegł do parku maszyn przed rozpoczęciem czwartej serii startów.

– To była katastrofa. Przegapiłem lot nie z mojej winy, a następnie bukowałem kolejne. Potem jechałem, stałem w korkach i wszystko co mogło szło źle. Na szczęście w końcu dojechałem tutaj chociaż na te kilka wyścigów. Ten tor zawsze był dla mnie trudny, ale chciałem spisać się jak najlepiej. Bardzo przepraszam kibiców z Łodzi, że nie dotarłem tutaj wcześniej. W niedzielę będę starał się dać z siebie wszystko, aby ten występ był lepszy – powiedział Kurtz na antenie nSport+.

Dodajmy, że łodzianie bardzo słabo radzili sobie z gnieźnianami bez swojego lidera. W momencie gdy Kurtz wyjeżdżał na tor spotkanie właściwie było już rozstrzygnięte. Rywalizacja zakończyła się bardzo wysokim triumfem gospodarzy – 59:31. Przy takim rezultacie zdobycie punktu bonusowego przez łodzian w starciu rewanżowym wydaje się niemal niemożliwe.