fot. Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

We wtorek poznaliśmy decyzje odnośnie licencji dla klubów na starty w sezonie 2024. Łącznie pięć klubów spotkało się z odmową. Jednym z nim jest ebut.pl Stal Gorzów, która podobnie jak trzy inne ośrodki, nie wniosła opłaty na fundusz szkoleniowy. Prezes klubu, Waldemar Sadowski, w rozmowie z naszym portalem zabrał głos w tej sprawie.

 

Wtorkowe decyzje odnośnie licencji wywołały w środowisku spore poruszenie. Jednym z pięciu klubów, które nie otrzymały licencji, jest Stal Gorzów.

Nie byliśmy zaskoczeni taką decyzją. Trybunał, do którego składa się wniosek jeszcze nie obradował, więc nie mieliśmy szansy do podjęcia mediacji. Komisja licencyjna zadziałała tak naprawdę w trybie “zero-jedynkowym” i jeśli ktoś nie miał uregulowanej opłaty szkoleniowej, nie mógł uzyskać licencji. My będziemy wykorzystywać procedurę, która nam przysługuje i mamy na to jeszcze kilka dni. Myślę, że na pewno znajdziemy jakieś pozytywne rozwiązanie dla obu stron.

Rozumiem, że Stal nie do końca zgadza się z nałożoną karą?

Po to ktoś wymyśla te umowy i regulaminy, by zabezpieczać swoje interesy. To jednak dotyczy głównie podmiotów przeważnie od siebie niezależnych. Z kolei jeżeli jest taka sytuacja, że dwa podmioty (czyt. PZM oraz kluby) działają w tym samym kierunku i przyświeca im ten sam cel, jakim jest rozwój dyscypliny, wówczas regulaminy mają za zadanie uporządkowanie warunków współpracy, a nie surowe rozliczanie każdego podpunktu. Krótko mówiąc regulamin ma nam po prostu ułatwiać współpracę, nic więcej.

Podam przykład. Jeden z naszych zawodników na dzień przed licencją złamał rękę. No i co, nie szkoliliśmy tego adepta do licencji? Szkoliliśmy. Licencji nie zdał tylko i wyłącznie dlatego, że doznał kontuzji. Każdy z nas wykonał pracę, aby ten adept był przygotowany do egzaminu – trenerzy przygotowywali go kondycyjnie w okresie zimowym, toromistrz musiał przygotować tor na treningi, na czymś przecież musiał jeździć i tak dalej. Elementy szkolenia były wypełnione, a jednak wymóg regulaminu nie został spełniony. Każdy klub ma swoje przykłady, np. Ostrów – tam chłopcy pozdawali licencję na koniec września i nie mieli gdzie odjechać wymaganych wyścigów. Ja rozumiem, że dwie strony na coś się umawiały, ale jak się okazuje, że kilka klubów tych wymogów nie spełnia, to trzeba usiąść do stołu i wspólnie wypracować pewne nowe rozwiązania.

Jak pańskim zdaniem powinno się rozwiązać tę sytuację?

Jak zawsze w takiej sytuacji, w której podmioty działają w jednym celu, można osiągnąć porozumienie tylko drogą kompromisu. Działanie w zaparte niczemu dobremu nie służy. Zawsze byłem zwolennikiem kompromisu i w tej sytuacji również chciałbym się dogadać. Nie miałem jednak jeszcze okazji by stanąć przed Trybunałem, mimo tego że odwołania oraz opłaty były składane w odpowiednich terminach, a braki formalne uzupełnione. Równolegle komisja licencyjna musiała działać według określonych terminów i stąd taka decyzja.

Co należy zrobić, by do takich sytuacji nie dochodziło w przyszłości?

Myślę, że po prostu częściej słuchać sugestii trenerów, którzy na tym sporcie zjedli zęby i mają kilkudziesięcioletnie doświadczenie. Oni doskonale wiedzą jak należy postępować z młodzieżą i wprowadzać ich do poszczególnych zawodów. Robienie z procesu szkolenia takiej “produkcji taśmowej” niczemu dobremu nie służy. Oczywiście te sugestie padają w mailach, ale myślę że jest to zbyt rzadko podejmowany temat. Niektóre zapisy regulaminu są dosyć nieżyciowe i wypadałoby nad tym przysiąść. Nie oznacza to jednak, że cały regulamin jest do zmiany, bo są w nim dobre rozwiązania. Na tym to jednak polega, by dokonywać zmian, które mają nam ułatwić życie. Przykładem jest chociażby regulamin rozgrywek, który też przecież wciąż się zmienia.

Krótko na koniec – kibice mają się czego obawiać?

Chciałbym tu wszystkich uspokoić. Nikt sobie nie wyobraża PGE Ekstraligi bez Stali Gorzów i na pewno w przyszłym roku wystartujemy.