Brady Kurtz . FOT. PAWEŁ PROCHOWSKI
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wiele wskazuje na to, że po uregulowaniu zaległości przez leszczyński klub względem Jasona Doyle’a, pożegna się on z klubem po dwóch sezonach spędzonych w biało-niebieskich barwach. Na taką ewentualność przygotowali się działacze, którzy zastąpią byłego mistrza świata Bradym Kurtzem.

 

Ostatnie dni w leszczyńskim obozie należą do bardzo intensywnych. Szefostwo najbardziej utytułowanego klubu żużlowego w Polsce jeszcze do niedawna było przekonane, że mają w pełni gotowy skład na przyszły sezon. Jeszcze w trakcie rozgrywek ogłosili oni przedłużenie kontraktów Doyle’a, Lidseya oraz Kołodzieja. Tego pierwszego ogłoszono szczególnie wcześnie, a dokładniej w czerwcu.

Następnie po ostatnim domowym spotkaniu z macierzystym klubem pożegnał się Piotr Pawlicki, a w najbliższych dniach zmienić drużynę powinien również David Bellego. W międzyczasie leszczynianie dogadali się ze swoim wychowankiem Bartoszem Smektałą, który ostatnie dwa sezony spędził we Włókniarzu Częstochowa. Kolejnym wzmocnieniem będzie Chris Holder, którego ogłoszono już w tym tygodniu.

Te ruchy transferowe miały za zadanie przywrócenie blasku 18-krotnemu mistrzowi Polski i wywalczenie jednego z medali w sezonie 2023. Pewność wykazywał również Piotr Baron będący gościem sierpniowego magazynu PGE Ekstraligi, gdzie wprost oznajmiał, że mają oni w pełni gotową kadrę na kolejne ligowe zmagania. 

Wszystko z perspektywy Byków popsuł awans Cellfast Wilków Krosno, które momentalnie zaczęły prowadzić agresywną politykę transferową, oferując ogromne kwoty gwiazdom najlepszej ligi świata. Przedłużono kontrakty z Lebiediewiem, Milikiem i Szczepaniakiem, a wzmocnieniem na pozycji u24 ma być Mateusz Świdnicki. Do pełni szczęścia brakowało solidnego obcokrajowca, a takim z pewnością byłby Jason Doyle.

Australijczyk miał otrzymać ofertę o wartości 1,2 mln za podpis, 13 tysięcy za punkt oraz pokaźny kontrakt na starty w cyklu Grand Prix sponsorowany przez firmę Cellfast. W Lesznie może liczyć maksymalnie na milion za podpis i 10 tysięcy za punkt, a dodatkowo na przeszkodzie mają stanąć zaległości biało-niebieskich względem mistrza świata z 2017 roku. W Lesznie uspokajają, że zostaną one uregulowane 20 października, po wpłynięciu transzy z PGE Ekstraligi o wysokości 2 milionów złotych.

Działacze leszczyńskiego klubu mimo wszystko nie są pewni, czy Australijczyk okaże się wobec nich lojalnością i zostanie w swoim dotychczasowym klubie. Na ewentualne odejście 37-latka są przygotowani, a lukę po nim ma wypełnić Brady Kurtz, który w przeszłości startował w Fogo Unii. Patrząc na aspekt finansowy, zarząd wyjdzie na plus, lecz sportowo Kurtz jest znacznie słabszy i ten fakt może zaważyć na końcowej pozycji tego klubu w przyszłym sezonie. W przeciwnym razie rudowłosy Australijczyk najprawdopodobniej zawita do rybnickiego ROW-u.

Ostateczna decyzja będzie zatem należeć do zawodnika, lecz na razie większość faktów wskazuje na to, że pożegna się on po dwóch latach z zespołem Unii. O dalszych poczynaniach będziemy informowali na bieżąco.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Rosjanie niesłusznie zawieszeni? „To przejaw dyskryminacji narodowościowej”

Żużel. Żużlowe wakacje: Kacper Woryna, czyli „dziecko wody”. „Marzeniem zamieszkać w Australii”

POLECAMY:

Żużel. Sponsor Jensena: Rasmus nie był nielojalny. Wybrzeże potrzebuje profesjonalizmu