Żużel. Spotkanie z Prezesem. Władysław Komarnicki: „Wykryłem aferę korupcyjną. Nie zapomnę negocjacji z Gollobem”

Władysław Komarnicki. Foto: Stal Gorzów, Marcin Szarejko
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Czas na kolejny odcinek naszego cyklu „Spotkanie z prezesem”. Tym razem o wspomnieniach, a także kulisach transferowych negocjacji rozmawiamy z byłym Prezesem Stali Gorzów Władysławem Komarnickim.

 

Przez wiele lat pełnił Pan funkcję sternika gorzowskiej Stali. Który mecz z tych czasów będzie Pan wspominał do końca życia?

Do końca moich dni będę pamiętał mecz z Ostrovią, który pozwolił mi wejść do Ekstraligi. Ale samo wejście to nie wszystko. Wówczas wykryłem aferę korupcyjną. Gdyby nieboszczyk Matej Ferjan mi nie powiedział wtedy o tej sytuacji, można powiedzieć, że Stal Gorzów byłaby dzisiaj na poziomie Stali Rzeszów albo Unii Tarnów.

A jeśli chodzi o cały żużlowy sezon, to który zapisał się Panu w pamięci najbardziej?

Szczerze mówiąc, ratując klub, cieszyłem się wszystkimi sezonami i tym, że w żadnym nie spadłem z Ekstraligi. To był mój największy sukces oraz oczywiście brązowy medal, który zdobyłem z Tomaszem Gollobem jako kapitanem i Stanisławem Chomskim jako trenerem (Sezon 2011 – przyp.red).

Na przestrzeni ostatnich lat w zespole 9-krotnych Drużynowych Mistrzów Polski występowało wielu klasowych zawodników. Negocjacje transferowe z którym z nich wspomina Pan najczęściej?

Ja z wieloma zawodnikami prowadziłem negocjacje, ale nigdy nie zapomnę negocjacji z Tomaszem Gollobem, kiedy podczas naszej rozmowy wszyscy prezesi do niego dzwonili, a ja z nim prowadziłem rozmowę w takim ciekawym miejscu – mianowicie restauracji „Pasibrzuch”, która znajduje się pomiędzy Bydgoszczą a Gorzowem. Tomek miał dwa telefony – jeden służbowy, a drugi prywatny. Podczas naszej rozmowy telefony nieustannie wibrowały, a Tomek położył je tak, żebym widział kto do niego dzwoni. Wybrał wtedy ofertę gorzowskiej Stali, a po latach się przyznał, że ująłem go wizją, choć do końca nie wierzył, że ja tę wizję klubu zrealizuję.

Który przeprowadzony transfer do klubu uznałby Pan za najlepszy z perspektywy czasu?

Zdecydowanie właśnie transfer Tomasza Golloba. On był zawodnikiem kompletnym, jest inteligentnym człowiekiem i wspaniałym kapitanem. Muszę przyznać, że Tomasz Gollob przybliżył mi ten sport jak mało kto.

Czy napotkał Pan na jakieś problemy w pierwszych miesiącach po przejęciu klubu?

Żeby nie opowiadać wszystkich historii to odpowiem krótko – ten zadłużony do niemożliwych rozmiarów ekonomicznych klub, więcej mi zabrał czasu niż cztery firmy, które stworzyłem. Było tego tak dużo, że żeby podać jakiś przykład, musiałbym poświęcić kilkanaście minut, a tyle czasu nie mamy (śmiech). Ze względu na zadłużenie klubu miasto nie chciało przeznaczyć choćby złotówki na klub. Przez 5,5 roku nie otrzymaliśmy żadnej pomocy z miasta, to ja sam musiałem ratować ten klub.

A co zaskoczyło Pana pozytywnie?

Pozytywnie tak naprawdę nic. Zostałem, jako człowiek ratujący ten klub z garstką zawodników, bo większość znaczących i czołowych żużlowców uciekła, z Piotrem Paluchem na czele.

Miał Pan zwyczaj pojawiania się w parku maszyn podczas zawodów?

Moje pojawianie się na meczach w parku maszyn było symboliczne. Jeśli coś nie szło po naszej myśli, pojawiałem się tylko dlatego, żeby zaświadczyć swoją Prezesurą, że być może dzisiaj idzie nam źle, ale w następnym meczu będzie lepiej. Nigdy w trakcie meczu nie starałem się robić zamieszania w parku maszyn. Generalnie podczas meczu poświęcałem czas sponsorom, a nie zawodnikom.

Jakimi sposobami starał się Prezes zachęcić mieszkańców Gorzowa do pojawiania się na Stadionie imienia Edwarda Jancarza?

Odpowiem słowami, które w tamtych czasach przytoczył jeden z prezesów Ekstraligi S.A., czyli starałem się zrobić taki marketing, aby o Stali zaczęto mówić głośno w całym kraju. I mi się to udało. Oczywiście, przy pomocy Tomasza Golloba. Powiem w tym miejscu coś czego nie mówiłem nikomu. Tomasz Gollob, był zagniewany na świat dziennikarski dlatego, że nie mógł się pogodzić z pewnymi dziennikarzami, którzy fałszywie opisywali jego sytuację. Na moją prośbę, Tomasz Gollob się do tego stopnia otworzył, jeśli chodzi o wywiady, że kiedyś mi nawet powiedział pół żartem, pół serio: „Ja przy Panu to nawet mniej się jąkam”.

Czy oprócz żużla, w wolnym czasie, pochłaniają Prezesa jakieś inne pasje?

Jedyną pasją, która mi zabiera czas, ale robię to z przyjemnością, jest od 47 lat gra w tenisa ziemnego.

Opracował PAWEŁ CYRSKI