Bartosz Smektała. FOT. PAWEŁ PROCHOWSKI.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bartosz Smektała po dwóch latach rozłąki z macierzystym klubem postanowił wrócić na stare śmieci. Pierwsze spotkanie odbył w ubiegłą niedzielę na domowym torze. Leszczynianie podejmowali beniaminka PGE Ekstraligi, czyli Cellfast Wilki Krosno. Mecz był bardzo emocjonujący, a ostatecznie zwyciężyły go Byki 46:44. 24-latek imponował wysoką formą u progu sezonu, lecz nie do końca odzwierciedlił ją niedzielny mecz.

 

Fogo Unia Leszno była o krok od bolesnej porażki z tegorocznym beniaminkiem z Krosna. Goście podeszli do tego spotkania bardzo zmotywowani, a w ich składzie najbardziej wyróżniali się Jason Doyle, który był autorem głośnego odejścia z Leszna, Andrzej Lebiediew oraz Vaclav Milik. Swoje zrobili także młodzieżowcy, którzy wypadli lepiej od tych leszczyńskich. Ostatecznie Byki wygrały ostatni wyścig w stosunku 5:1, co dało im zwycięstwo 46:44.

– Cieszymy się z wygranej, ale był to ciężki mecz. Męczyliśmy się, lecz dobrze, że to tak się skończyło. Nie ważne iloma punktami wygraliśmy. Wygrana to wygrana. Można powiedzieć, że dopiero na dobre rozpoczęliśmy sezon. W moim odczuciu był to pierwszy taki najpoważniejszy sprawdzian. Wiadomo wcześniej mieliśmy sparingi, ale tam zawodnicy wiele rzeczy testują, a na Ekstraligę każdy bierze to, co ma sprawdzone. W moim przypadku było podobnie. Liga wszystko weryfikuje – mówił nam po spotkaniu Bartosz Smektała.

Ekipa z podkarpacia nie zamierzała być chłopcem do bicia, a więc działacze klubu rozpychali się na ubiegłorocznej giełdzie transferowej. Udało im się wyrwać wspomnianego Doyle’a z Leszna oraz Kasprzaka z Grudziądza. Mimo wszystko nikt nie spodziewał się takiego scenariusza, jaki ujrzeliśmy w minioną niedzielę. – Wszyscy się mocno grzali na ten mecz, bo przyjechała drużyna, która dopiero wchodzi do PGE Ekstraligi. I wydaję mi się, że dużo osób to oglądało, żeby zobaczyć, jak sobie radzą. Jak widać radzą sobie bardzo dobrze. Sezon się dopiero zaczyna i ja osobiście nie szykowałem się, że tu dzisiaj jedziemy o mistrzostwo Polski. Był to mecz jak każdy inny, tylko że pierwszy w sezonie – powiedział były mistrz świata juniorów.

Gospodarze mieli kilka dni przed meczem spory problem. W środę przyszedł komunikat, żeby na tor wyłożyć plandekę, a więc wiązało się to z brakiem możliwości odbywania treningów. Leżała ona do soboty, lecz opady pojawiły się w niedzielę. Byki w ten sposób miały problem z dopasowaniem swojego sprzętu, a nie ułatwiał tego padający momentami deszcz w trakcie spotkania.

– Na pewno tor nas zaskoczył, ale to nie jest wytłumaczenie. To jest nasz domowy tor i nic tu nas nie powinno zaskoczyć. Po prostu drużyna z Krosna postawiła wysoką poprzeczkę i tyle. Jako pierwsza drużyna odjechaliśmy sparing. Ta plandeka leżała i faktycznie trochę skomplikowała nam ostatnie przygotowania do spotkania, bo przykładowo Chris chciał przyjechać potrenować, a już nie było takiej możliwości. Jednak mieliśmy sporo tych treningów tutaj w Lesznie, także nie jest to żadne wytłumaczenie – tłumaczy 24-latek.

Smektała swoje największe sukcesy świętował właśnie w leszczyńskim zespole. Zawodnik postanowił odejść z klubu w 2021 roku do Włókniarza Częstochowa, gdzie spędził ostatnie dwa sezony. Wychowanek Fogo Unii z pewnością nie zaliczy ich do udanych. Były one wręcz tragiczne, patrząc na jego notowania podczas jazdy w Lesznie. W końcu popularny „Smyk” postanowił wrócić do domu, gdzie na „dzień dobry” udało mu się zwyciężyć mecz ze swoim macierzystym klubem. Takie zwycięstwo jako leszczyński Byk z pewnością smakuje o wiele lepiej.

– Teoretycznie powinienem odpowiedzieć, że jestem profesjonalnym zawodnikiem i tak się zdarza, że zawodnicy jeżdżą po różnych klubach. Jednak faktycznie, jeśli wychowałeś się na tym danym stadionie i reprezentujesz tę drużynę, to cała ogłada inaczej wygląda. Ale to nie zmienia faktu, że startując w Częstochowie nie dawałem z siebie wszystkiego co potrafię. Robiłem co mogłem, ale wychodziło z różnymi skutkami – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Swój seniorski debiut ocenia pozytywnie. „Taki wynik wziąłbym w ciemno”

Żużel. Andrzej Lebiediew: Jestem gotowy na Ekstraligę. W Lesznie pokazałem, że mogę walczyć na tym poziomie

Żużel. Wrócił do PGE Ekstraligi i od razu został bohaterem. „Wierzyłem i chciałem zdecydować o wyniku”