Grzegorz Zengota. Foto: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wczorajsze spotkanie Fogo Unii Leszno i Cellfast Wilków Krosno z pewnością rozgrzało wszystkich fanów do czerwoności. Wynik przez całe spotkanie trzymał w napięciu, a o końcowym rezultacie zadecydował piętnasty wyścig. W nim jako pierwszy do mety przyjechał Grzegorz Zengota, który zanotował wymarzony powrót do PGE Ekstraligi, zdobywając 10 punktów i bonus. Ostatecznie Byki pokonały beniaminka 46:44.

 

Fogo Unia Leszno przystępowała do niedzielnego meczu w roli faworyta. Wiele osób mówiło, że leszczynianie musieli te spotkanie wygrać, a goście tylko mogli, lecz zapewne bardzo chcieli. Oba zespoły, które przed sezonem były typowane do walki o utrzymanie, toczyły bardzo równy pojedynek. Żadna z ekip nie odjechała drugiej na więcej, niż 4 punkty. Ostatecznie Byki z Leszna pokonały krośnieńską watahę 46:44.

– Nie ukrywamy, że było to trudne spotkanie. Cellfast Wilki to beniaminek. Nie wiadomo było do końca, jaka będzie ich siła. Tak naprawdę dopiero następne spotkania zweryfikują siłę naszego i ich zespołu. Na ten moment ciężko wyrokować czy 46 punktów to mało, czy dużo – mówił po spotkaniu Grzegorz Zengota.

Dla Zengoty ten mecz był powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej po blisko pięciu latach. Zawodnik w tym czasie zanotował koszmarną kontuzję, a następnie spędził 2 i pół sezonu w pierwszej lidze. 34-latek został dość nieoczekiwanie bohaterem spotkania, triumfując w piętnastej gonitwie. Ponadto na swoim koncie zanotował 10 punktów i bonus, co czyniło go drugim najlepszym zawodnikiem Fogo Unii po Januszu Kołodzieju.

– Po cichu wierzyłem w to, że mogę pojechać dzisiaj fajne spotkanie. Po cichu też chciałem zadecydować o wyniku i pojechać w tym piętnastym wyścigu. Scenariusz się tak ułożył, że faktycznie tak się stało, a więc można powiedzieć, że spotkanie ułożyło się po mojej myśli. Wiedziałem, że pewne błędy mogą się wkradać i jakieś punkty mogę stracić. Finalnie uważam, że odjechałem fajne spotkanie i dumnie mogłem świętować to z kibicami, bo oni również dzielili się tą radością ze mną – powiedział nam uradowany.

Leszczynianie nie mogli trenować przed ostatnie dni. Wszystko przez niekorzystne prognozy pogody. Władze PGE Ekstraligi nakazały rozłożenie plandeki, którą zdjęto w sobotę. Po jej odsłonięciu, na tor spadł deszcz, który występował również miejscami podczas rozgrywanego spotkania. Niektórzy zawodnicy mieli z tego powodu widoczne problemy z ustawieniami. Wspomniany Grzegorz mecz rozpoczął od „jedynki”, a już w kolejnym starcie wygrał bieg z ogromną przewagą.

– Jeśli chodzi zmiany w sprzęcie, to nie zrobiłem żadnych. To ja gdzieś popełniłem mały błąd na starcie. Za wysoko podniosło mi przednie koło i już tak dobrze nie wyskoczyłem z tego startu. To jest Ekstraliga i tak naprawdę małe szczegóły decydują czy wygrywasz czy przegrywasz – zakończył.

Następne spotkanie Fogo Unii Leszno odbędzie się w najbliższy piątek we Wrocławiu z miejscową Betard Spartą. Tamtejsze starcie rozpocznie się o godzinie 20:30.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Janusz Kołodziej: Widać, że mamy duże braki. Musimy popracować nad startami

Żużel. Latające dolary w parkingu oraz środkowy palec Jasona Doyle’a! Wielkie napięcie w Lesznie!