Żużel. Rufin Sokołowski: Miałbym satysfakcję, gdyby Motor spadł. Mecze Falubazu z Unią zawsze miały swój klimat

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Walka o utrzymanie w przyszłorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi zapowiada się bardzo interesująco. Enea Falubaz Zielona Góra będzie jednym z najmocniejszych beniaminków ostatnich lat i z pewnością będzie chciał na dłużej zagościć w elicie. Głównymi rywalami zielonogórzan w walce o utrzymanie mają być Fogo Unia Leszno oraz ZOOleszcz GKM Grudziądz, choć były sternik Byków ma dosyć nieoczywisty typ.

 

Po dwóch latach walki, Falubaz powraca do PGE Ekstraligi. Spora część kibiców, działaczy, czy nawet całych klubów tęskniła za Myszami w elicie. W tym gronie był również były prezes Unii, Rufin Sokołowski, który nie może doczekać się pojedynków leszczyńsko-zielonogórskich.

– To zawsze były piękne mecze. Ja mogę poszczycić się tym, że przez 10 lat mojej prezesury nigdy Falubaz w Lesznie nie wygrał. Te mecze miały swój charakter i klimat. Zawsze po jednej i po drugiej stronie był komplet kibiców. Podczas tych spotkań fani obu drużyn potrafili robić świetne oprawy czy wymyślać przeróżne akcje. Pamiętam jeden taki mecz w Lesznie, gdy nad stadionem latał samolot z napisem “Falubaz”. Wówczas “szalikowcy” z Leszna zebrali ekipę, zmobilizowali się i pojechali na lotnisko, zdobywając ten transparent. Cóż to była wtedy za radość! Takich akcji było dużo więcej – wspomina Sokołowski.

Pojedynek Unia – Falubaz o utrzymanie?

Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie mecze leszczyńsko-zielonogórskie znów będą elektryzować kibiców. Tym razem jednak obie ekipy mogą znaleźć się na przeciwnym biegunie co zawsze, gdyż wielu ekspertów uważa, że to właśnie między tymi drużynami rozstrzygnie się sprawa utrzymania w elicie.

– Czytam tego typu prognozy i nie są one bezzasadne. Jednakże, zarówno Falubaz, jak i Unia mają coś, co się nazywa głęboką tradycją. Mają w klubie ludzi, którzy są w stanie wymyślić receptę na sukces. Na ten moment trudno mi więc wskazać największego kandydata do spadku – przyznaje były sternik Unii.

Jak wiadomo, Rufin Sokołowski, delikatnie mówiąc, nie pała sympatią do Platinum Motoru Lublin. Wraz z byłym prezesem Stali, Jerzym Synowcem, wystosował nawet apel, by bojkotować lubelski klub. Teraz życzyłby Koziołkom… spadku z PGE Ekstraligi.

– Ja osobiście miałbym wielką satysfakcję, gdyby spadł Motor Lublin. Historia nie takie rzeczy pamięta. Ś.P. Marian Spychała zwykł mawiać: “Syty lew jest leniwy”. W chwili obecnej mamy dwie drużyny, które te lwy zaczynają przypominać. One mogą przegrać wojnę z bawołami – kończy Sokołowski.