W ubiegły weekend leszczynianie zanotowali kolejną porażkę z rzędu. Sztab szkoleniowy może jednak korzystać z tylko dwóch nominalnych seniorów, ponieważ pozostała trójka jest kontuzjowana. Te dziury w składzie starają się po części łatać młodzieżowcy, którym taka liczba startów pomaga w rozwijaniu swoich umiejętności. Na ten temat oraz w kwestii powrotu kontuzjowanych zawodników wypowiedział się dla nas menedżer Fogo Unii, Piotr Baron.
Fogo Unia Leszno przegrała ostatnie domowe spotkanie z Platinum Motorem Lublin. Po raz kolejny z bardzo dobrej strony spisali się Bartosz Smektała i Jaimon Lidsey. Kolejne dodatkowe starty otrzymali młodzieżowcy leszczyńskich Byków, którzy pod nieobecność kontuzjowanych zawodników, próbują łatać dziury w składzie. Dodatkowa ilość wyścigów jest dla nich w ich wieku bardzo ważna.
– Mimo wszystko mogę być zadowolony, bo Bartek i Jaimon przywieźli kilka punktów. Juniorzy za to spisali się troszeczkę gorzej, niż na wyjeździe. To jednak wynika z tego, że presja w meczach domowych jest większa. Być może za bardzo chcieli i wtedy tak się dzieje. Z drugiej strony dla nich jest to dobre, że mają teraz więcej startów, bo to zaowocuje na przyszłość – powiedział nam po spotkaniu Piotr Baron.
Wynik końcowy może być stosunkowo mylny, ponieważ goście z Lublina w ostatnich dwóch wyścigach wypuścili samych młodzieżowców. Dzięki temu leszczynianie zdołali odrobić osiem punktów i ostatecznie polegli 38:52.
– Wynik mnie nie cieszy, bo prawda jest taka, że Motor odpuścił dwa ostatnie wyścigi. Wyjechali juniorami i ten wynik jest jaki jest. W normalnym wypadku byłby inny. Jedziemy swoje, bo nie mamy innego wyjścia. Czekamy za naszymi zawodnikami, którzy w najbliższym czasie będą mogli wrócić do składu i postarają się utrzymać tę ligę – wyjaśnił.
18-krotni mistrzowie Polski w dalszym ciągu nie mogą korzystać z usług Chrisa Holder, Janusza Kołodzieja i Grzegorza Zengoty. Ponadto kontuzjowani są również Nazar Parnicki oraz Maurice Brown, co znacznie ogranicza możliwości szkoleniowca Byków. Nad drużyną cały czas wisi widmo spadku, a powiększająca się liczba niezdolnych zawodników działa na niekorzyść tego zespołu. Choć wcześniej wydawało się, że żużlowcy nie będą tak długo pauzować, to na razie spełnia się najczarniejszy scenariusz.
– Będziemy mogli z nich korzystać wtedy, kiedy będą w stu procentach zdrowi. Nie mogą też zagrażać swojemu zdrowiu i zdrowiu innych zawodników. Gdy będą się odpowiednio czuć, to wtedy wsiądą na motocykl. Datę jest bardzo trudno określić. Sami wiecie, że wszyscy wcześniej rzucali daty, a sam do końca nie wiem skąd one się wzięły. Czy były wyssane z palca, czy nie. Niestety to się wszystko przeciąga, bo te kontuzje nie są na tyle doleczone, żeby zawodnicy swobodnie mogli się poruszać na motocyklu – tłumaczył menedżer Fogo Unii Leszno.
SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Byli na dnie tabeli, a kibice domagali się zmiany prezesa. Teraz napsują krwi faworytom?
POLECAMY:
Żużel. Bartłomiej Kowalski: Chcę zostać w PGE Ekstralidze. W Sparcie się zadomowiłem (WYWIAD)
Żużel. Jego Zengota widziałby w Grand Prix. „W pełni zasługuje”
Żużel. Dlaczego PSŻ nie stawia na Jepsena Jensena? Prezes odpowiada
Żużel. Pechowy test na PGE Narodowym dla zawodnika Lwów. Pojechał do szpitala
Żużel. Thomsen wrogiem numer jeden w Zielonej Górze! „Zawsze będziesz je****”
Żużel. Kowalski z problemami na wyjazdach. „Muszę znaleźć przyczynę”
Żużel. Zmarzlik i spółka wysłali kibiców… do domów. Rospiggarna bez punktów w inauguracji