Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ubiegły weekend leszczynianie zanotowali kolejną porażkę z rzędu. Sztab szkoleniowy może jednak korzystać z tylko dwóch nominalnych seniorów, ponieważ pozostała trójka jest kontuzjowana. Te dziury w składzie starają się po części łatać młodzieżowcy, którym taka liczba startów pomaga w rozwijaniu swoich umiejętności. Na ten temat oraz w kwestii powrotu kontuzjowanych zawodników wypowiedział się dla nas menedżer Fogo Unii, Piotr Baron.

 

Fogo Unia Leszno przegrała ostatnie domowe spotkanie z Platinum Motorem Lublin. Po raz kolejny z bardzo dobrej strony spisali się Bartosz Smektała i Jaimon Lidsey. Kolejne dodatkowe starty otrzymali młodzieżowcy leszczyńskich Byków, którzy pod nieobecność kontuzjowanych zawodników, próbują łatać dziury w składzie. Dodatkowa ilość wyścigów jest dla nich w ich wieku bardzo ważna.

– Mimo wszystko mogę być zadowolony, bo Bartek i Jaimon przywieźli kilka punktów. Juniorzy za to spisali się troszeczkę gorzej, niż na wyjeździe. To jednak wynika z tego, że presja w meczach domowych jest większa. Być może za bardzo chcieli i wtedy tak się dzieje. Z drugiej strony dla nich jest to dobre, że mają teraz więcej startów, bo to zaowocuje na przyszłość – powiedział nam po spotkaniu Piotr Baron.

Wynik końcowy może być stosunkowo mylny, ponieważ goście z Lublina w ostatnich dwóch wyścigach wypuścili samych młodzieżowców. Dzięki temu leszczynianie zdołali odrobić osiem punktów i ostatecznie polegli 38:52.

– Wynik mnie nie cieszy, bo prawda jest taka, że Motor odpuścił dwa ostatnie wyścigi. Wyjechali juniorami i ten wynik jest jaki jest. W normalnym wypadku byłby inny. Jedziemy swoje, bo nie mamy innego wyjścia. Czekamy za naszymi zawodnikami, którzy w najbliższym czasie będą mogli wrócić do składu i postarają się utrzymać tę ligę – wyjaśnił.

18-krotni mistrzowie Polski w dalszym ciągu nie mogą korzystać z usług Chrisa Holder, Janusza Kołodzieja i Grzegorza Zengoty. Ponadto kontuzjowani są również Nazar Parnicki oraz Maurice Brown, co znacznie ogranicza możliwości szkoleniowca Byków. Nad drużyną cały czas wisi widmo spadku, a powiększająca się liczba niezdolnych zawodników działa na niekorzyść tego zespołu. Choć wcześniej wydawało się, że żużlowcy nie będą tak długo pauzować, to na razie spełnia się najczarniejszy scenariusz.

– Będziemy mogli z nich korzystać wtedy, kiedy będą w stu procentach zdrowi. Nie mogą też zagrażać swojemu zdrowiu i zdrowiu innych zawodników. Gdy będą się odpowiednio czuć, to wtedy wsiądą na motocykl. Datę jest bardzo trudno określić. Sami wiecie, że wszyscy wcześniej rzucali daty, a sam do końca nie wiem skąd one się wzięły. Czy były wyssane z palca, czy nie. Niestety to się wszystko przeciąga, bo te kontuzje nie są na tyle doleczone, żeby zawodnicy swobodnie mogli się poruszać na motocyklu – tłumaczył menedżer Fogo Unii Leszno.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Byli na dnie tabeli, a kibice domagali się zmiany prezesa. Teraz napsują krwi faworytom?

Żużel. Jarosław Hampel: Zawsze mi się dobrze jeździło w Lesznie. Tematy transferowe są z boku (WYWIAD)

POLECAMY:

Żużel. Bartłomiej Kowalski: Chcę zostać w PGE Ekstralidze. W Sparcie się zadomowiłem (WYWIAD)