Texom Stal Rzeszów. fot. Sebastian Daukszewicz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

2019 był czarnym rokiem dla sympatyków rzeszowskiego żużla. Po raz pierwszy w blisko 70-letniej historii klub nie przystąpił do rozgrywek ligowych. Była to konsekwencja bezmyślnych rządów Ireneusza Nawrockiego, które doprowadziły klub do ruiny. Po pięciu latach od tych wydarzeń można śmiało powiedzieć, że rzeszowski żużel wstał z kolan i już niedługo może być nową potęgą.

 

Nawrocki przejął Stal w 2018 roku. Do zespołu znajdującego się wówczas w drugiej lidze ściągnął takie nazwiska jak Greg Hancock czy Tomasz Jędrzejak. Zapowiedzi nowego prezesa były bardzo huczne, a jego pomysły co raz to bardziej kontrowersyjne, z których żaden nie był trafiony – perfumy konopne, kontenery, objęcie reprezentacji Polski, a także to, co pogrążyło klub najbardziej, czyli zorganizowanie Speedway Diamond Cup. Ostatecznie klub po roku działalności Nawrockiego upadł i nie uzyskał licencji na kolejny sezon.

– Jeżeli chodzi o pana Nawrockiego, to od początku nie wzbudzał on mojego zaufania. Był osobą niewiarygodną i to się potwierdziło, bo zostawił klub w totalnej rozsypce z ogromnymi długami. Chyba nie można powiedzieć o tym panu żadnego dobrego słowa jeżeli chodzi o jego działalność w żużlu. Zapisał się na kartach klubu bardzo negatywnie – mówi Marta Półtorak, poprzedniczka Ireneusza Nawrockiego.

Żużel. Szymon Bańdur: Zbudujemy prawdziwy team. Chcemy wywalczyć awans (WYWIAD)

Klub bardzo szybko wstał z kolan i już w sezonie 2020 wystawił drużynę do zmagań ligowych. W 2023 roku Stal wywalczyła awans i teraz będzie chciała mocno rozpychać się w Metalkas 2. Ekstralidze. Zarząd działa bardzo sprawnie, a dowodem tego jest kondycja finansowa klubu. Budżet może wynieść nawet 9 milionów złotych, a miesiąc przed terminem w stosunku do zawodników zostały opłacone wszelkie zobowiązanie kontraktowe.

– Tylko pozazdrościć. Przede wszystkim jeżeli chodzi o finanse, to obecny zarząd klubu robi wszystko tak, jak się to powinno robić. Myślę, że wiele klubów może pozazdrościć im takiej organizacji. Zwłaszcza patrząc na to, co dzieje się np. w Grudziądzu czy innych klubach, które kończą sezon z bardzo dużą stratą. Szanuję to, że zarząd Stali ma zdywersyfikowane ryzyko działalności i potrafią pozyskać sponsorów z różnych sektorów gospodarki – podkreśla Marta Półtorak.

– Oparcie się na jednym sponsorze i to jeszcze spółce Skarbu Państwa, gdzie jak wiadomo, nie zawsze zależy to od kondycji danej spółki, a od przykazania politycznego, jest bardzo ryzykowne i niestabilne. Dużo lepsza sytuacja jest wtedy, gdy sponsor pełni jakąś funkcję w klubie, najlepiej zarządczą. Wówczas ta odpowiedzialność ciążąca na sponsorze jest dużo wyższa – dodaje.

Żużel. Wróci ważny Memoriał na żużlową mapę Polski? Znamy odpowiedź klubu!

Była działacz jako przykład wskazuje Unię Tarnów, która przez lata była bardzo mocno wspierana przez Grupę Azoty. Klub na tyle polegał na tej współpracy, że w przypadku wycofaniu się tego sponsora z dalszego wspierania, żużla w Tarnowie może w tym roku zabraknąć. Jaskółki mogłyby jednak pójść drogą swoich sąsiadów i po sezonie nieobecności krok po kroku odbudowywać klub.

– Myślę, że zarząd Unii powinien jak najszybciej zacząć działać. Przede wszystkim należy przeprowadzić konkretne rozmowy z Grupą Azoty, a następnie zacząć pozyskiwać mniejszych sponsorów. Może należy pomyśleć o tym, by zwrócić się do kibiców. Część z nich prowadzi swoje firmy, więc mogliby wesprzeć swój klub w potrzebie. Na pewno lepszym rozwiązaniem jest wycofanie się na rok z rozgrywek i nabieranie sił, niż jazda na siłę i tworzenie zobowiązań finansowych. Zła opinia bowiem ciągnie się latami i później bardzo trudno jest ją naprawić – podsumowuje Marta Półtorak.