fot. media klubowe Falubazu Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pracę w klubie zaczął w 2004 roku, gdy funkcję prezesa piastował Robert Dowhan. Z Falubazem związany był jednak już dużo wcześniej, bo od dziecka był zapalonym kibicem klubu spod znaku Myszki Miki. Niedawno Wojciech Domagała ponownie został wybrany prezesem Falubazu Zielona Góra i będzie to dla niego dwudziesty rok spędzony w klubie.

 

Chyba każdy starszy kibic żużla pamięta czasy, w których na polskich podwórkach królowała gra w „kapsle”. Wystarczył kawałek kredy, aby namalować tor żużlowy, a sylwetki zawodników imitowały kapsle od butelek po napojach. Wojciech Domagała od dziecka był zafascynowany żużlem i również wraz z kolegami w ten sposób rozgrywał „wyścigi”.

– Wycinaliśmy herb Myszki Miki, bądź fotografie żużlowców z programów meczowych i przyczepialiśmy je do kapsli. Przesuwaliśmy je palcami, odtwarzając żużlowe wyścigi – wspomina sternik Falubazu w rozmowie z Tomaszem Lorkiem na łamach magazynu Speedway Star. – Dobrze się bawiliśmy również jeżdżąc rowerami wokół osiedla. Chcieliśmy być jak Andrzej Huszcza czy Jarosław Szymkowiak. Traktowaliśmy ich jak bohaterów – dodaje.

Żużel. Pięć lat temu nie było ich na mapie. Teraz budują potęgę

Domagała wspomina również czasy, gdy na stadion trzeba było udać się dużo wcześniej, aby zająć sobie dogodne miejsce na trybunach. – Każdy mecz ligowy to było wielkie wydarzenie. Wychodziliśmy z domów na długo przed rozpoczęciem spotkania. Sama droga zajmowała półtorej godziny, a kolejne dwie trzeba było przeznaczyć na stanie w kolejce – mówi. – W tamtych czasach nie można było rezerwować sobie miejsca, więc musieliśmy być wcześniej. Po ostatnim wyścigu wszyscy rozchodziliśmy się do domów. Niedziela była zawsze dniem żużlowym – dodaje.

Samo kibicowanie nie wystarczało jednak Domagale. Obecny sternik Falubazu marzył, by aktywnie działać w strukturach klubu. Udało mu się to w 2004 roku, gdy prezesem był Robert Dowhan. – Zawsze chciałem być najbliżej Falubazu jak tylko się da. Zawsze byłem uzależniony od żużla. Roberta po raz pierwszy spotkałem rok przed tym, jak rozpoczęła się nasza współpraca. Gdy byłem na studiach, pracowałem w małej miejscowości obok Zielonej Góry, Przytoku, w obozie językowym. Wówczas przylecieli do nas amerykańscy nauczyciele. Zrodziła mi się wtedy myśl, by zaciągnąć ich na mecz żużlowy. Biorąc pod uwagę fakt, że był to rok 1996, a barwy Falubazu reprezentował  mistrz świata, Billy Hamill, to był naturalny ruch. Zabrałem wtedy grupkę do parku maszyn, gdzie poznałem Roberta. Na początku luźno rozmawialiśmy, a rok później znów nawiązaliśmy kontakt – wspomina.

Żużel. Szymon Bańdur: Zbudujemy prawdziwy team. Chcemy wywalczyć awans (WYWIAD)

Robert Dowhan zakończył swoje rządy w Falubazie w 2014 roku. Domagała z kolei został wybrany prezesem pięć lat później. – Robert to człowiek z otwartą głową. Odpowiadał mu fakt, że mamy dobre relacje z Amerykanami, więc zaprosił mnie do zaangażowania się w klub. Widział we mnie przyszłego sternika Falubazu. Zaczęliśmy pracować w 2004 roku, więc teraz wypada 20-lecie mojego działania w klubie – kończy Domagała.

Falubaz Zielona Góra