fot. Facebook/Philippe Berge
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W swojej karierze Francuz specjalizował się w wyścigach na długim torze. Czterokrotnie wystąpił w finałach światowych w tej odmianie żużla. Najlepszy wynik osiągnął w roku 1997, kiedy to zajął siódme miejsce. Philippe Berge był też pierwszym francuskim zawodnikiem, który pojawił się w lidze polskiej. W latach 1993 oraz 1994 bronił barw zespołu Rybnika. Dziś były żużlowiec śląskiego klubu dumny jest z osiągnieć swojego syna, Dimitriego, a sam myśli o… powrocie do żużla.

 

– Ostatnio dla zabawy wróciłem do sportu żużlowego. Na pewno w przyszłym roku pojawię się w lidze francuskiej, gdzie będę startował w jednym zespole wraz ze swoim synem. To fajna  sprawa jeździć z synem w jednym zespole. Czy jestem z niego dumny? Oczywiście. Poszedł w moje ślady. Doskonale radzi sobie na żużlu, choć przed nim jeszcze sporo nauki. Jestem przekonany, że może sporo osiągnąć i tego mu życzę – mówi nam ojciec zawodnika Trans MF Landshut Devils.

Podobnie jak syn tak i ojciec, Philippe, miał w swojej karierze okres, kiedy startował w polskiej lidze. W 1993 roku nie brakowało kibiców, którzy byli zaskoczeni faktem, iż do polskiej ligi trafił francuski zawodnik.

– Ja tak naprawdę skupiałem się w swojej karierze na wyścigach trawiastych i długim torze. To Marvyn Cox namówił mnie pewnego razu na to,  abym na torach angielskich nauczył się klasycznego żużla. Dlatego też wylądowałem w pewnym czasie w lidze angielskiej. Jak znalazłem się w Rybniku? Przed sezonem 1993 zadzwoniono do mnie z Polski i zaproponowano mi umowę. Z oferty skorzystałem i pojechałem w sporej liczbie spotkań. Rok później pojawiłem się tylko w jednym meczu. Liga polska była silna. W Waszym kraju zaskoczył mnie bardziej surowy tryb życia w porównaniu do tego, jak żyło się wówczas we Francji – kontynuuje Berge senior.

51-latek wielkich sukcesów na żużlowych torach nie osiągnął, ale przyznaje, że ze swojej kariery jest zadowolony – Każdy chyba w ostatecznym rozrachunku osiąga tyle, na ile go stać. Uważam, że tyle, ile mogłem, to w tym sporcie osiągnąłem. Które zawody wspominam najlepiej? O ile się nie mylę, to w 1996 roku jechałem półfinał mistrzostw świata w Togliatti i wybrałbym właśnie ten turniej – kończy Philippe Berge.