Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Warto obserwować poczynania tego chłopaka – w swojej kategorii wiekowej nie daje rywalom szans, a za kilka lat może stanowić o sile reprezentacji Danii. Mikkel Andersen to nadzieja duńskiego żużla i być może w przyszłości nawiąże do sukcesów Hansa Nielsena czy Nickiego Pedersena. Młody zawodnik, który w tym roku skończy 15 lat, może liczyć na pomoc swojego ojca, przed laty świetnego żużlowca, Briana Andersena. Mikkel w rozmowie z nami opowiada między innymi o początkach jazdy na żużlu, dominacji w swojej grupie wiekowej oraz planach na przyszłość.

 

Mikkel, na początek powiedz nam, co u ciebie? Jak przebiegają przygotowania do sezonu?

U mnie wszystko dobrze. Przygotowania przebiegają w jak najlepszym porządku, dopinam jeszcze ostatnie szczegóły, tak, aby w stu procentach być gotowym do tegorocznych zmagań.

Kiedy zamierzasz wyjechać na tor?

Na początku marca mamy obóz treningowy, więc tak naprawdę już niebawem. Nie mogę się już doczekać pierwszych jazd.

Wróćmy zatem do początków – powiedz, w jakim wieku przyszło zainteresowanie żużlem?

Tak naprawdę całe moje dzieciństwo kojarzy mi się ze sportem. Mój tato był niezłym żużlowcem, natomiast w gruncie rzeczy kochałem każdy sport i wszystko co z nim związane. Gdy miałem 4 lata, postanowiłem, że chciałbym zostać żużlowcem.

Wtedy więc po raz pierwszy wyjechałeś na tor?

Nie, miałem okazję wsiąść na motocykl trochę wcześniej. Gdy miałem około 3,5 roku, tata zabrał mnie na tor w Randers, gdzie odbywał się wówczas jeden z treningów. Zobaczyłem wtedy chłopczyka, chyba nawet niższego ode mnie, który kręcił „kółka” na torze. Przyszła wówczas myśl, że skoro on może jeździć, to także i ja chcę spróbować. Powiedziałem to tacie, a on odparł, że jeśli chcę, to mam iść do biura i zapytać o zgodę. Tak więc uczyniłem, a reszta to już historia.

Postacią, która aktualnie „kieruje” twoją karierą jest twój ojciec, Brian. Gdy się urodziłeś, ten od dawna znajdował się już na sportowej „emeryturze”. Podejrzewam jednak, że pokazał ci kilka nagrań wyścigów ze swoim udziałem?

Niestety nie miałem okazji oglądać go w akcji na żywo. Mój tata dosyć wcześnie zakończył karierę, a to ze względu na wypadek, który spowodował kolejne jego kontuzje. Oczywiście, oglądałem wyścigi z jego udziałem, choć muszę przyznać, że na siłę nie próbowałem kopiować jego stylu jazdy. Jeśli na motocyklu wyglądamy podobnie, to dlatego, że po prostu to u nas rodzinne. Bardzo doceniam wkład, jaki ma obecnie w moją karierę żużlową.

Podobieństwo widać – po lewej Mikkel Andersen, a po prawej pierwowzór, Brian Andersen / fot: Åke Grönstrand & Jarosław Pabijan

Jeśli nie na tacie, to na kim wzorowałeś swoją jazdę?

Od zawsze moim idolem był Greg Hancock. Myślę, że był to absolutnie nadzwyczajny zawodnik. To niesamowite, jak potrafił układać swoje ciało na motocyklu wyciągając jednocześnie z niego ogromne prędkości. W dodatku te jego kapitalne starty, majstersztyk! Jeśli natomiast chodzi o zawodników wciąż aktywnie jeżdżących, to lubię oglądać wyścigi z udziałem Maćka Janowskiego.

W ostatnich latach totalnie zdominowałeś swoją konkurencję w swojej grupie wiekowej. Golden Boy Trophy, mistrzostwo Europy oraz Świata w kategorii 80cc oraz 250cc, do tego wygrałeś w finale Speedway Ekstraliga Camp. Co sprawia, że nie dajesz swoim rywalom praktycznie żadnych szans na nawiązanie walki?

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Robię po prostu wszystko najlepiej jak potrafię. Kocham jazdę na motocyklu, sprawia mi to wielką radość.

Sezon 2023 będzie twoim ostatnim w miniżużlu. Wygrałeś już wszystko, co możliwe, czy stawiasz sobie więc jakieś konkretne cele?

Zgadza się, w zeszłym sezonie wygrałem wszystko, co było do wygrania. W tym roku chciałbym oczywiście to wszystko powtórzyć. Wiem, że będzie dużo trudniej, ale lubię wyzwania i jestem gotowy na walkę.

Finał SGP3 we Wrocławiu zaczął się dla ciebie niezbyt dobrze. Na „dzień dobry” zająłeś trzecie miejsce, co mogło skomplikować twoją walkę o mistrzostwo świata. Następnie jednak byłeś niepokonany. Co czułeś przed ostatnim wyścigiem? Był stres?

Stresu nie było, ale czułem się bardzo przybity tym moim pierwszym startem. Wielu już skreślało mnie w walce o złoto, ale wtedy pomyślałem sobie: udowodnię im wszystkim, jak bardzo się mylą. Byłem więc bardziej podekscytowany, niż zestresowany.

To częsty obrazek – Mikkel Andersen na prowadzeniu.

Od sezonu 2024 będziesz mógł pełnoprawnie rywalizować w „dorosłym” speedwayu. Miałeś już okazję przejechać się na „pięćsetce”?

Nie, jeszcze nie miałem okazji do spróbowania.

A czy pojawiają się już jakieś zapytania z klubów? 

Tak, zdążyłem już otrzymać kilka propozycji. Ja jednak postawiłem sprawę jasno – chcę skupić się na tym, co czeka mnie w tym roku. O kolejnym sezonie będziemy rozmawiać po zakończeniu obecnego.

Wciąż jesteś bardzo młody, więc domyślam się, że dla ciebie ten okres zimowy to czas na nadrobienie zaległości w szkole? Jak udaje ci się to połączyć to z jazdą w sezonie żużlowym?

Tak naprawdę w sezonie bardzo mało czasu mam na edukację. Uczęszczam jednak do sportowej szkoły w Horsens i tamci nauczyciele są naprawdę bardzo wyrozumiali i pomocni. Wiedzą, jak bardzo zależy mi na żużlu, więc doceniam to.

Znajdujesz zatem czas na jakieś hobby?

Gdy tylko mam wolny czas, to wsiadam na rower i wybieram się na dłuższą trasę. Bardzo dużo jeżdżę.

Jakie cele stawiasz sobie na przyszłość? Co chciałbyś osiągnąć na żużlu?

Chciałbym wycisnąć maksimum ze swojego potencjału. Będę się starał ze wszystkich sił, a być może pewnego dnia uda mi się zostać Indywidualnym Mistrzem Świata.

Tego ci życzę i bardzo dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał JAKUB MRÓZ

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Brian Andersen: Chcę, żeby Mikkel miał wokół siebie spokój. Na starty w Polsce jest jeszcze za wcześnie (WYWIAD)

Żużel. Wadim Tarasienko: Jestem najgłodniejszym żużlowcem na świecie. Średnia 2.0 będzie dobra (WYWIAD)