Grzegorz Zengota. Foto: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ten sezon Grzegorza Zengoty będzie pod znakiem powrotów. Wychowanek zielonogórskiego Falubazu spędził ostatnie 3 sezony w pierwszej lidze, a teraz wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jest to również powrót do Fogo Unii Leszno, której barw bronił ostatni raz w 2017 roku. 34-latek w rozmowie z naszym portalem mówi wprost, że czuje się dobrze przygotowany do sezonu oraz pragnie powrotu leszczyńskich kibiców na „Smoka”.

 

73. Memoriał Alfreda Smoczyka zakończyłeś na szóstej pozycji z dziewięcioma punktami. Jak podsumujesz swoją dyspozycję?

Występ mógł być trochę lepszy, bo liczyłem na to, że trochę więcej tych punktów uzbieram. Jest ich 9, więc jakoś źle też nie jest. W tym wyścigu, w którym jechałem ostatni popełniłem sporo błędów, ale też byłem bardzo wolny. Jednak momentalnie wyciągnęliśmy z niego wnioski i w kolejnym już wygrałem, więc to dobrze wróży na przyszłość. Błędy nadal jeszcze mi się zdarzają, ale lepiej, że teraz, niż w rozgrywkach ligowych.

Są to nadal Wasze pierwsze starty w tym roku. Czy już czujesz luz na motocyklu?

Na motocyklu czuję się już coraz lepiej. W takich zawodach jak te je poznajemy. Oby jak najmniej takich błędów jak dzisiaj i będzie dobrze.

Czyli te dwa słabsze wyścigi wynikają z testowania nowego sprzętu?

Dzisiaj jechałem na nowej jednostce. Dużo testowaliśmy i sprawdzaliśmy na ile możemy ją, że tak powiem zaciążyć. Okazało się, że poszliśmy w złym kierunku, ale tak jak mówię wyciągnęliśmy z tego wnioski i w ostatnim biegu wygrałem. Gdybym tego wyścigu nie wygrał, to pewnie przez kilka najbliższych dni zastanawiałbym się co zrobiłem nie tak, a tak już przynajmniej wiemy, co zawiodło w środkowej fazie zawodów.

W tym roku wracasz po 6 latach do Fogo Unii Leszno. Kibice dalej Cię bardzo wspierają i wizualnie byłeś jednym z najbardziej oblężonych zawodników przez fanów po dzisiejszych zawodach. Takie widoki z pewnością cieszą.

Jeśli tak to bardzo mi miło i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie okazja w takich nastrojach i atmosferze spotykać się po meczu. Wszystkich bardzo serdecznie zapraszam, bo przy pustych trybunach nie chcielibyśmy jeździć. Cała euforia, radość i ogólny sens tego co robimy jest wtedy, kiedy faktycznie mamy ludzi, którzy nas wspierają i cieszą się po prostu z nami. Jak jest garstka kibiców też jest fajnie, ale gdy jest pełen stadion, to jest rewelacyjnie, więc tego byśmy chcieli, żeby ten stadion zapełnił się w tym roku.

Jednak w ostatnim czasie w Lesznie jest spory problem z frekwencją…

Chciałbym, żeby ci kibice wrócili, bo wiem, że w ostatnich latach było z tym trochę trudniej. Ja ze swojej strony zrobię wszystko, żeby trochę kibicom umilić ten czas, chociażby w taki sposób, że po zawodach będziemy mogli spokojnie pogadać, zrobić zdjęcie, pośmiać się czy dać autograf.

Ostatnie sezony spędziłeś w pierwszej lidze. W tym roku wracasz nie tylko do Leszna, ale i do PGE Ekstraligi. Czy odczułeś sporą różnicę w przygotowaniu sprzętowym na rozgrywki pierwszoligowe, a ekstraligowe?

Są pewne niuanse i szczegóły, na które trzeba zwrócić uwagę i ich dopilnować. Ja tak zrobiłem i liczę na to, a właściwie czuję, że jestem dobrze przygotowany. Jeszcze przytrafiają się jakieś błędy, bo nie ukrywam, że muszę taką pewność siebie w walce z najlepszymi odbudować. W ostatnich latach wypadłem z kręgu tych zawodników, więc muszę tę pozycję trochę odbudować, a jeśli sprzęt będzie taki jaki mam i odpowiednio go wraz z chłopakami dostroimy, to jestem spokojny, że tę pewność z czasem odbuduję.

Rozmawiał SZYMON MAKOWSKI

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. To z tego powodu Martin Vaculik jest przeszczęśliwy. „Moje marzenie się spełnia”

Żużel. W Zielonej Górze rośnie nowy talent. Czy klub doczeka się klasowego młodzieżowca?

POLECAMY:

Żużel. Zrobili serial o Sparcie jak z Netflixa! „Materiału mamy na kolejne trzy sezony” (WYWIAD)