Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jak się okazuje są zawodnicy, którzy po latach od zakończenia swojej żużlowej kariery potrafią docenić tych, którzy przemierzali setki kilometrów, aby dopingować swoich idoli. Na oryginalny gest zdobył się indywidualny mistrz świata z 1983 roku, Egon Muller. Jego gest docenić należy tym bardziej, że nie należy on do osób, która z chęcią pozbywa się swoich trofeów. 

 

Tym razem jednak Muller zrobił wyjątek. Jeden ze swoich okazałych pucharów przekazał swojej fance, która wraz z mężem od lat 70. ubiegłego wieku przemierzała Europę, aby dopingować urodzonego w Kiel zawodnika.

Żużel. W Lublinie ścigał się na kacu, a w Zielonej Górze nie chciano go wpuścić na stadion. Dziwi go polska mentalność

– Jest do dla mnie miła niespodzianka i mogę tylko żałować, że takiego spotkania i prezentu nie doczekał mąż, który zmarł rok temu. To razem z nim przemierzaliśmy przez wiele lat Niemcy od Lubeki po Monachium i nie tylko, aby dopingować Egona. Jeździliśmy również poza Niemcy między innymi na finały do Goeteborga i nie tylko. Kiedyś nawet wybraliśmy się do miejsca, w którym mieszka Egon, ale ku naszej rozpaczy nie zastaliśmy go wtedy w domu. Muller miał i ma po dziś dzień wielu fanów. To człowiek, który nie tylko był doskonałym zawodnikiem, ale zawsze starał się znaleźć czas dla swoich sympatyków. Otrzymany puchar postawię w swojej… sypialni – mówi wierna fanka byłego mistrza świata. 

POLECAMY:

Żużel. Zaczynał z Jędrzejakiem. Dziś organizuje żużlowe treningi (WYWIAD)

Jak widać, mimo upływu lat od zakończenia kariery, Egon Müller swoich najwierniejszych fanów potrafi docenić i po dziś dzień.