Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W polskiej lidze obcokrajowcy pojawili się w 1990 roku. Sensacją był kontrakt ówczesnego mistrza świata, Hansa Nielsena z lubelskim Motorem. W Wybrzeżu zawodnicy zagraniczni zaczęli startować dopiero rok później. Zenon Plech, który został wtedy menedżerem gdańskiego Wybrzeża, postanowił skorzystać z nowinki regulaminowej. Szukał zawodników, którzy nie mieli może „głośnych” nazwisk, ale byli walczakami. Wybrał Johna Davisa. Rozmawiając z Anglikiem zapytał, kogo by on zaproponował. Davis wskazał na Marvyna Coxa. Angaż Anglików wywołał w Gdańsku spore zainteresowanie. Gdański klub nie należał do najbogatszych, stąd pojawiały się pytania, w jaki sposób zostaną sfinansowane starty Brytyjczyków. „By opłacić start jednego zawodnika wystarczy 500 kibiców więcej na stadionie. Czy na takich zawodników kibice nie będą chcieli przychodzić?” – odpowiadał Zenon Plech. Jak się okazało – to był strzał w dziesiątkę. Drużyna po kiepskim sezonie 1990 (szóste miejsce jako spadkowicz z ekstraligi) w kolejnym wywalczyła powrót do najwyższej ligi.

 

Marvyn Cox, podpisując kontrakt w Gdańsku, był solidnym zawodnikiem ligi brytyjskiej, na koncie miał złoty medal ME juniorów z 1984 roku i start w finale IMŚ w 1986 roku w Chorzowie. – Zimą, pod koniec 1990 roku zadzwonił do mnie John Davis i pytał mnie, czy chciałbym startować w Polsce. Powiedział, że w niedzielę są świetne połączenia lotnicze do Warszawy, a w sobotę nawet do Gdańska. Do tego na miejscu jest osoba, która doskonale zna język angielski. Jak powiedział, że chodzi o Zenona Plecha, to już byłem zdecydowany… Nigdy na pierwszym miejscu nie stawiałem pieniędzy, ale na ludzi, którym mogłem ufać. Zenon był taką osobą, dlatego bez obaw podpisałem kontrakt w Gdańsku. Byłem zadowolony z kontraktu. To były dobre pieniądze, które pozwalały mi się dalej rozwijać. Zenon Plech znakomicie wszystko zorganizował. Miałem przygotowany przelot, transport na stadion, hotel. Na miejscu czekali na mnie świetni mechanicy, którym mogłem zaufać. Nigdy nie było problemów z pieniędzmi. Co roku czekał na mnie nowy kontrakt, który potem skrupulatnie realizowano. Moim zadaniem było ścigać się na torze, bo tak zarabiałem – wspominał po latach Cox.

Cox znał Plecha jeszcze z czasów, gdy ten startował w lidze brytyjskiej. – Gdy zaczynałem swoją karierę na początku 1980 roku, Zenon był już wielką gwiazdą światowego żużla. Pamiętam wiele niedzielnych spotkań, gdy na stadion „Rakiet” w Rye House przyjeżdżała drużyna Hackney, której Zenon był gwiazdą – powiedział popularny Cocker.

59-letni dziś Anglik ogromnym sentymentem darzy gdański klub i jego kibiców. Nic więc dziwnego, że chętnie tu się pojawia. W tym roku po raz kolejny zaprosił go Krystian Plech.

– Przyleciałem we wtorek na camp organizowany przez Krystiana Plecha. Jeszcze na lotnisku spotkałem się z Hansem Nielsenem. W środę wzięliśmy udział w zajęciach podczas campie, gdzie spotkaliśmy się z młodymi żużlowcami. W czwartek odwiedziłem klubowy warsztat. Wypiliśmy kawę z Burmistrzem (Tomaszem Rynkowiczem – dop. aut) i Krisem (Krzysztof Fede). To było jak zawsze świetne spotkanie. Wspominaliśmy czasy, gdy startowałem w Wybrzeżu. Marvyn Cox, John Davis, Steve Schofield… Rozmów nie było końca… Byliśmy pierwszymi obcokrajowcami w gdańskim klubie. Kibice bardzo ciepło nas przyjęli, a my odwdzięczaliśmy się skuteczną jazdą na torze. Gdańsk zawsze miło wspominam i świetnie było spotkać się z dawnymi kolegami. Cieszę się również, że mogę być częścią imprezy, którą przygotowuje Krystian Plech. Camp został świetnie zorganizowany. Myślę, ze wszyscy mogą być usatysfakcjonowani. Szkoda tylko, że imprezę Golden Boy Trophy storpedowała pogoda, ale na szczęście udało się ją rozegrać następnego dnia. W Gdańsku byłem kilka dni i udało mi się obejrzeć mecz ligowy Wybrzeża z Orłem Łódź. Spotkałem wielu kibiców, trochę porozmawialiśmy, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Wolne chwilę spędziłem też na mieście, podziwiając gdańską Starówkę. To były bardzo pracowite, ale i sympatycznie spędzone dni – ocenił Anglik.

Podczas campu Marvyn Cox rozmawiał z młodymi zawodnikami. Dzielił się spostrzeżeniami. Doceniał ich zaangażowanie i widział ogromny potencjał. – Tylko od nich zależy co osiągną. Żużel jest trudnym sportem, wyjątkowo drogim. Wymaga ciągłej pracy, wielu poświeceń i doskonalenia. Nikt za darmo nie da mistrzostwa. Trzeba po prostu ciężko pracować – stwierdził.

Cox był gwiazdą Gdańsk Speedway Camp. Podobnie zresztą jak czterokrotny mistrz świata, Hans Nielsen. Przed laty obaj zawodnicy ścigali się w angielskim klubie Oxford. – Pamiętam, że to był świetny okres dla brytyjskiego klubu. Promotorzy pozyskali dużego sponsora, browar Skol. Zainwestowano w stadion, zgłoszono drużynę do British League. Właściciele zainwestowali w drużynę. Pojawiły się głośne transfery. Pozyskano Hansa Nielsena z Birmingham (zapłacono za Duńczyka 30 tys. funtów – dop. aut.), Simona Wigga z Cradley Heath (25 tysięcy funtów). Mi również zaproponowano przejście z Rye House. Stanowiliśmy mocną drużynę. Zdobyliśmy dwa razy mistrzostwo z rzędu. Z Hansem startowałem w Oxford sześć kolejnych sezonów. To był wspaniały czas. Z Hansem wielokrotnie występowaliśmy na torze. Był świetnym partnerem. Dużo się od niego nauczyłem. To był prawdziwym perfekcjonistą. Szczególnie podziwiałem jego znakomite starty – wspominał Cox.

Marvyn Cox z uwagą śledzi rozgrywki ligowe w Polsce. – Jak tylko mogę to chętnie oglądam zawody w telewizji. Z uwagą przyglądam się Wybrzeżu. Myślę, że drużynie brakuje stabilności. Gdy byłem ja, Davis czy Schofield, w każdym spotkaniu regularnie zdobywaliśmy ponad dziesięć punktów. Do tego był Jarek Olszewski, Mirek Berliński i nieźli juniorzy jak Marek Dera czy Jacek Kalinowski. Wszyscy dawali drużynie określoną zdobycz punktową. Teraz w drużynie są młodzi Mads Hansen czy Keynan Rew. Ich zdobycze są przeróżne. Raz pojadą świetnie, innym razem bardzo słabo. Nawet Nicolai Klindt nie potrafi ustabilizować formy. Z tego co obserwuję, ogromny wpływ na wynik zespołu ma junior. Cierniak w Lublinie, Kowalski we Wrocławiu czy Przyjemski z Bydgoszczy. Każdy z nich jest ważnym ogniwem zespołu. Ich punkty często przechylają szalę zwycięstwa. Tego też potrzebuje Wybrzeże. Z dobrymi juniorami byłoby łatwiej – ocenił.

Anglik przez dwa lata startował w cyklu Grand Prix. Teraz przygląda się, jak radzą sobie inni. – Bartosz Zmarzlik jest bardzo konsekwentny. Jeździ świetnie. Szybko i widowiskowo. Szkoda dla cyklu, że nie ma Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa. Myślę, że obaj mogliby poprzeszkadzać Zmarzlikowi w rywalizacji. Obecnie trochę odstaje od reszty. Uważam, że jest zawodnikiem, który może zdetronizować Ivana Maugera i Tony Rickardssona, którzy zdobyli po sześć tytułów mistrza świata – ocenił.

Kibicuje rodakom. – Tai Woffinden to utytułowany zawodnik, ale ciągle mu czegoś brakuje. Coraz lepiej jeździ Robert Lambert. Świetnie rozwija się Daniel Bewley. Myślę, że to jest materiał na przyszłego mistrza świata. Być może już niedługo zagrozi Zmarzlikowi – dodał.

Marvyn Cox przed laty osiadł w Szwecji, gdzie po zakończeniu kariery zawodniczej zaczął pracować w elektrowni jądrowej. Ostatnio wskutek Brexitu stracił tam pracę. – Nadal mieszkam i pracuję w Szwecji. W elektrowni już nie pracuję. Zostałem malarzem pokojowym. Założyłem własną firmę i jakoś sobie radzę. Nie narzekam – dodał na zakończenie Cox.

Rozmawiał TOMASZ ROSOCHACKI

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Lider odchodzi z Krosna! „Mam możliwość pozostania wśród najlepszych” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Jarosław Hampel: Wygrana we Wrocławiu buduje. Przyszłość niebawem się rozstrzygnie (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)