Chris Louis, indywidualny mistrz świata juniorów ze Lwowa (1990). FOT. JAROSŁAW PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dla wielu kibiców żużla zawsze pozostawał w cieniu swojego ojca, Johna Louisa. Chris Louis przez sześć sezonów regularnie ścigał się w Speedway Grand Prix. Dwukrotnie był uczestnikiem finału indywidualnych mistrzostw świata. W tym rozegranym w niemieckim Pocking stanął na najniższym stopniu podium, przegrywając bieg dodatkowy z Hansem Nielsenem. 

 

– W 1990 roku wygrałem indywidualne mistrzostwa świata juniorów. Naturalne było to, że tamte sukcesy chciało się powtórzyć w seniorskim żużlu. Najlepiej oczywiście wypadłem w Pocking, choć tak naprawdę mało brakowało, aby mnie tam nie było. Awans do finału zapewniłem sobie przecież w biegu dodatkowym w półfinale rozgrywanym w Szwecji – wspomina Louis na łamach Speedway Star.

– Jechałem z Peterem Karlssonem oraz Ronniem Correyem. Przed zawodami ustaliłem z tatą, że będę w parkingu sam z mechanikami i zrobię wszystko po swojemu. Przed barażem tato zszedł do nas i powiedział: „jak chcesz się zakwalifikować, to zrób to i to”. Posłuchaliśmy i ten bieg dodatkowy wygrałem. W Pocking byłem młodym chłopakiem i patrząc po finałowym towarzystwie zastanawiałem się co ja tam robię – dodaje.

W polskiej lidze Louis reprezentował siedem klubów. Zaczynał przygodę z naszymi rozgrywkami w sezonie 1991, kiedy to bywało, że występował w rezerwach Sparty Wrocław. Jak sam dziś przyznaje, nie mylą się Ci, którzy twierdzą, że początek końca zawodniczej kariery obecnego menadżera Ipswich Witches miał miejsce w 2001 roku w Częstochowie. To wtedy Louis został uderzony podczas biegu słupkiem startowym pozostawionym na torze.

– Jechałem trzeci za Jarkiem Hampelem oraz Ryanem Sullivanem. Jarek zahaczył słupek i on poleciał prosto we mnie. Zostałem nim uderzony. Tego wypadku nie pamiętam, ale ci, którzy mówią, że był to początek końca mojego ścigania mają pewnie rację. Miałem uraz głowy. Pamiętam, że pierwsze co zobaczyłem po przebudzeniu w szpitalu to mnóstwo urządzeń podpiętych do mojego ciała. To był ciężki okres. Tamta kontuzja była przed wejściem Polski do Unii Europejskiej i też mnie sporo kosztowała.  Rok później miałem kontuzję w pierwszym meczu ligi szwedzkiej i to chyba dopełniło wszystkiego. Nie jest łatwo kiedy karierę kończy się w taki sposób, ale w żużlu bywa też tak – dodaje Louis.

Jak sam przyznaje, niczego ze swojej kariery zawodniczej dziś nie żałuje, a najważniejszy jest fakt, iż nadal może się w tym sporcie realizować. Tym razem jako żużlowy działacz.

– Na samym końcu prawda jest taka, że parę lat na żużlu się pościgałem i to w całkiem niezłym stylu. Nie ukrywam, że jestem dumny z tego, co udało mi się osiągnąć w szczytowych latach swojej kariery. Ojcu w jakiś sposób dorównałem. Obaj byliśmy brązowymi medalistami mistrzostw świata, kapitanami reprezentacji i mistrzami Wielkiej Brytanii – podsumowuje ze śmiechem Louis.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Jest terminarz Tauron SEC. Walka o tytuł mistrza Europy zacznie się w Częstochowie! – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. W Zielonej Górze sytuacja najlepsza od lat. Podchody pod hitowy transfer? – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)