Adam Ellis i Anders Thomsen (z prawej). fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jeden z zawodników truly.work Stali Gorzów, Anders Thomsen w miniony czwartek miał trenować na torze w Ostrowie. Ostatecznie, z racji pandemii wywołanej koronawirusem, żużlowiec zmuszony był do powrotu do Danii. 

– Sytuacja jest poważna i mam nadzieje, że każdy podchodzi do wytycznych z rozsądkiem oraz troszczy się o zdrowie. W środę wieczorem Minister z Danii wezwała do tego, aby wszyscy zostali w domach przez 14 dni. Dostosowałem się do wytycznych i wróciłem z Polski, gdzie miałem zaplanowane treningi na polskich torach na prawie cały marzec – wyjaśnia nam Thomsen.

– Na czwartek, 12 marca miałem np. zaplanowany trening w Ostrowie, ale pojawiły się głosy, że zamkną polskie granice. Skontaktowałem się z moją menedżerką, żeby dowiedzieć się, jak się do tego wszystkiego dostosować. Razem ze swoim teamem postanowiłem, że moi mechanicy natychmiast maja wrócić do rodzin na Węgrzech. Zawiozłem ich na lotnisko i odlecieli do domu – dodaje Duńczyk.

Okazuje się, że podróż 26-latka nie obyła się bez przeszkód. Thomsen ostatecznie dopiero w piątek wydostał się z Polski. Dużą rolę w powrocie zawodnika odegrała jego menedżerka.

– Sam miałem problem, bo na granicy były kolejki, nie było do końca wiadomo jaka jest sytuacja i czy naprawdę zamkną granice. Z pomocą mojej menedżerki i jej rodziny, znalazłem ostatecznie lot do Danii i w piątek wydostałem się z Polski odlatując z Gdańska. Zostawiłem swój sprzęt w Polsce, aby był na miejscu ze względu na plany PGE Ekstraligi i po to, aby jak się sytuacja uspokoi, jak najszybciej wrócić do Polski – tłumaczy podopieczny Stanisława Chomskiego.

Duńczyk zauważa również, że koronawirus może mieć fatalne konsekwencje dla sportu żużlowego. Żużlowiec ma świadomość, że skutki epidemii dotkną zarówno prezesów, jak i zawodników czy mechaników.

– Jest to bardzo przykra sytuacja dla naszego sportu, ponieważ przez długi czas nie spotkamy się na stadionach. Z perspektywy finansowej też nie wygląda to ciekawie. Przygotowanie sprzętu, opłaty na mechaników i inne niezbędne wydatki to duże koszty, a dochód miał być generowany głównie przez starty w lidze. Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że dużo osób jest w podobnej sytuacji – nawet gorszej, i naprawdę wszystkim bez wyjątku współczuje. Życzę mojemu teamowi, żużlowcom, kibicom i wszystkim dużo zdrowia oraz szybkiego powrotu do normalnego trybu życia – mówi senior stalowców.

– Mam nadzieję, że kibice i sponsorzy dalej będą nas wspierać i wiem, że klub poważnie podchodzi do całej sytuacji. Jedyne co można więc powiedzieć to to, że liczę, że za niedługo się zobaczymy na torze, i że razem pokonamy aktualną sytuację – #zostanwdomu! – kończy Thomsen.

ŁUKASZ MALAKA