Piotr Rusiecki, prezes Fogo Unii Leszno. fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niesamowitego pecha mieli leszczynianie w tym sezonie. Byki niemalże przez cały sezon jechali w osłabieniu bez swoich kluczowych zawodników. Wszystko skończyło się jednak szczęśliwie, bowiem obronili się przed spadkiem i awansowali do fazy play-off. Prezes klubu mówi wprost, które miejsce na koniec sezonu będzie dla niego sukcesem.

 

W najbliższą środę leszczynianie wybiorą się na ostatni mecz fazy zasadniczej do Krosna. Wynik tego spotkania nie zmieni praktycznie nic, ponieważ spadek Cellfast Wilków jest przesądzony, a Fogo Unia zna już swojego rywala w ćwierćfinale. Kibiców będzie ciekawił z pewnością fakt, w jaki sposób będzie przygotowania nawierzchnia, wokół której powstało sporo zamieszania podczas tego sezonu.

Największe miało miejsce w ostatnie dni lipca, kiedy do skutku nie doszedł finał IMP. Warto przypomnieć, że w szeregach Unii paru zawodników jest świeżo po kontuzji, dla których niebezpieczny tor może w najgorszym wypadku skutkować odnowieniem się urazu.

– Do Krosna jedziemy ze spokojem. Chcemy to spotkanie wygrać jak każde inne. Jeśli tor będzie nieregulaminowy oraz niebezpieczny dla zawodników, to będziemy to zgłaszać. W tym przypadku byłby on dla obu drużyn niebezpieczny. Mamy tyle służb różnego rodzaju i możliwości, więc chcemy, żeby tor był dopilnowany jak należy – przekazał w rozmowie z nami prezes Fogo Unii Leszno, Piotr Rusiecki.

Obecny sezon był pełen pecha dla Byków. Praktycznie większość spotkań byli zmuszeni odjechać bez kilku podstawowych zawodników. Wszystko przez urazy, których doznawali liderzy drużyny. Całość skończyła się jednak happy endem, bowiem leszczynianie pokonali w pełnym składzie grudziądzki GKM i niepokonaną wówczas wrocławską Spartę. Dzięki temu obronili się przed spadkiem, a dodatkowo awansowali do fazy play-off.

– Odkąd wprowadzono sześciozespołowe play-off, to awans do tej fazy nie jest żadnym wydarzeniem. Oczywiście, cieszymy się z tego faktu, bo sezon był jaki był. Łatwo nam nie było, ale sukcesem dopiero będzie finał – powiedział.

Zespół z Leszna zmierzy się zatem w ćwierćfinale z Betard Spartą Wrocław. To właśnie oni jako jedyni wygrali z hegemonem rozgrywek, lecz warto zaznaczyć, że w ich składzie zabrakło Piotra Pawlickiego. Tym razem wychowanek leszczyńskiej Unii prawdopodobnie wystartuje w meczu, co może przekreślić szansę 18-krotnych mistrzów Polski w kontekście awansu do półfinału.

Fogo Unia mogła trafić jeszcze na lubelski Motor, lecz summa summarum wydaje się, iż wrocławianie są dla nich wygodniejszym rywalem. Lepiej jeździ im się na Stadionie Olimpijskim, gdzie wielokrotnie toczyli zacięte boje, niż w Lublinie. Tam zazwyczaj dostawali tęgie lanie.

– Różne rzeczy działy się w żużlu. Dopóki są matematyczne szanse, to trzeba wierzyć. Faktycznie naszym zawodnikom lepiej jeździ się we Wrocławiu, niż w Lublinie. Jednak siła uderzenia Betard Sparty jest ogromna i my znamy swoje miejsce w szeregu – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Nie jeździł tam od siedmiu lat. Udany powrót mistrza świata do rodzimej ligi

Żużel. Piotr Pawlicki: Wrócę szybciej, niż zakładano. Oczekiwałem od siebie lepszego wyniku (WYWIAD)