Na zdjęciu Grzegorz Walasek Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sport żużlowy jest pełen różnych emocji, a przede wszystkim kontrowersji. Często kibice, eksperci, a nawet żużlowcy podważają na przykład decyzje sędziowskie. Niestety później są niejednokrotnie karani za swoje słowa. Prawnik, były prezes i wiceprezes Stali Gorzów – Jerzy Synowiec – mówi, co sądzi na temat wolności słowa w żużlu.

 

Podczas zawodów żużlowych panują ogromne emocje. Jedni radzą sobie z nimi bardziej, drudzy mniej. Nie tylko kibice je odczuwają, bo przede wszystkim cały stres i odpowiedzialność ciąży na barkach zawodników, mechaników, sztabu szkoleniowego i tak dalej. Stojąc w czterech pod taśmą, każdy z nich ma zamiar zwyciężyć. Gdy dochodzi do kontrowersji związanej z sekwencją startową lub kolizją na torze, wówczas niektórzy nie zgadzają się z daną decyzją sędziego i mówią co myślą. Niestety często za swoją własną opinię są później karani, pomimo tego, że nikogo nie obrazili.

– Wolność słowa to wolność słowa. Walasek, Zmarzlik i pozostali mogą się wypowiadać o wszystkim. Nie mogą oczywiście wyzywać, ubliżać i kogoś obrażać, ale dopóki nikt tego nie robi, to nie wiem na czym polega problem. Dopóki się mówi o tym co się sądzi, czasem nawet może ostrzej, to absolutnie nie powinno to być karane – powiedział w Tygodniku Żużlowym prawnik Jerzy Synowiec.

Były prezes i wiceprezes Stali Gorzów zauważa, że coraz mniej jest tego żużla w żużlu. Nasz sport staje się coraz bardziej formalny, tworząc co rusz nowe zapiski regulaminowe. Zawodnicy praktycznie nie mogą już zbytnio mówić co uważają, a jednym z nielicznych w tej kwestii jest chociażby Grzegorz Walasek, który tak jak wyżej wspomnieliśmy, często jest za swoje słowa karany.

– Niestety w polskim żużlu tak jest. Żużel robi się takim formalizmem, zamiast wrócić do swoich korzeni, czyli do walki na torze i możliwości komentowania wszystkiego i przez wszystkich, pod warunkiem, że się nie przekracza granic wolności słowa. Dlaczego zawodnik nie ma prawa po meczu powiedzieć, że jego zdaniem sytuacja wyglądała inaczej i sędzia popełnił błąd? To nie jest przekraczanie granic wolności słowa. Przekraczanie to by było, gdyby zawodnik powiedział, że sędzia wziął pieniądze i sprzedał ten mecz. Zawodnicy mają założony kaganiec i dopiero w nieoficjalnych rozmowach można poznać ich prawdziwe zdanie i przemyślenia – mówi.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. 10 lat temu świętował pierwszy tytuł mistrza świata. „Marzenia się spełniają”

Żużel. Emil Sajfutdinow: Codziennie czekam na wiadomość, że ludzie u władzy usiądą przy stole, aby zawrzeć pokój. To jest najważniejsze