Sezon 2024 będzie szczególny dla Taia Woffindena. Po krótkim epizodzie z poprzedniego roku, trzykrotny mistrz świata „pełnoetatowo” wraca do ścigania na Wyspach i będzie reprezentował Sheffield Tigers. 33-latek nie ukrywa też, że jest bardzo głodny wielkich sukcesów i chce wygrać wszystko, co tylko możliwe.
Poprzedni sezon był kolejnym, w którym Brytyjczyk nie zachwycał samymi wynikami. Co prawda, poprawił on swoją średnią w PGE Ekstralidze, ale jego średnia biegopunktowa była daleka od tej z najlepszych lat. W cyklu Grand Prix zbliżał się do pierwszego zwycięstwa od lat, ale ostatecznie nie udało mu się tego zrobić.
Żużlowcowi ze Scunthorpe bardzo dobrze układał się turniej w Rydze. Tam jednak w decydującej gonitwie został on wykluczony z uwagi na ruch na starcie, mimo wcześniejszego ostrzeżenia. W domowym turnieju w Cardiff także dobrze zaczął zmagania, ale z dalszej rywalizacji wyeliminował go upadek w czwartym starcie.
– Mieliśmy dobry rok. Widać było, że wszystko powoli rozgryzałem. W połowie sezonu byłem w finale w Grand Prix Łotwy w Rydze i prawdopodobnie mielibyśmy szansę na wygraną, gdybym nie zepsuł startu. Prawdopodobnie wygrałbym w Cardiff, gdybym mógł pozostać na motocyklu – opowiada Brytyjczyk na łamach Speedway Star.
– Łatwo jest jednak mówić, że mogliśmy zrobić to, mogliśmy zrobić tamto. Zdecydowanie byłem w gazie, gdy sezon zbliżał się do końca. Teraz musimy znaleźć to małe miejsce, w którym byłem i jechać dalej. Nadal to kocham, stary. Tęskniłem za rywalizacją na bardzo wysokim poziomie – dodaje w rozmowie z Philem Lanningiem.
Znaczną część przerwy między sezonami Brytyjczyk spędzał w Australii. To właśnie tam po raz pierwszy w tym roku wyjechał na tor. Nie zabrakło jednak czasu na odpoczynek. – Tego lata jeździłem trochę więcej, co mi się podobało. Potem były normalne rzeczy, które robimy w Australii… słońce, plaża, łódki, rowery, motocross. Nie mogę się jednak doczekać, aby znów zacząć jeździć. Pierwszy mecz w sezonie czeka mnie 21 marca w Oxfordzie – opowiada wieloletni żużlowiec Betard Sparty Wrocław.
Woffinden należy do tych zawodników, którzy co rusz zaskakują fanów działaniami poza torem. Nie jest tajemnicą, że wielką pasją żużlowca stało się tworzenie i granie koncertów muzyki elektronicznej. Trzeba przyznać, że robi to z powodzeniem, bo jego utwory w serwisie Spotify potrafią przekroczyć 200 tysięcy odtworzeń.
Zaangażowanie się w muzykę sprawia jednak, że u kibiców i ludzi ze środowiska pojawiają się pytania dotyczące tego, czy trzykrotny globalny czempion wciąż ma w sobie tę samą pasję i chęć wygrywania, co kilka lat temu. Zawodnik zapewnia, że pod tym kątem nic się nie zmieniło.
– Jeśli dojdę do momentu, w którym będę siadał i mówił, że jest, jak jest, to nie będę chciał już jeździć. Cały czas mam głód. Moje cele? Mistrzostwo świata i ligowe mistrzostwa w Polsce oraz Anglii. Tak zawsze stawiam sobie poprzeczkę – podkreśla.
Niewątpliwym wydarzeniem jest powrót Woffindena do regularnego ścigania na Wyspach. Będzie on reprezentował ekipę Tygrysów z Sheffield. Jak się okazuje, powód jego długiej nieobecności w rodzimej lidze był prozaiczny…
– W ciągu ostatnich siedmiu lat żaden brytyjski klub nie zadzwonił do mnie i nie zapytał, czy chcę się ścigać. W zeszłym roku Sheffield zapytało mnie, czy mógłbym przyjechać i zastąpić Jacka Holdera przez miesiąc, a ja odpowiedziałem, że tak. Gdyby ktoś zrobił to cztery lata temu, prawdopodobnie zrobiłbym to samo. Nikt nie zadzwonił, więc jechałem w Polsce, Szwecji i Danii.
Masz temat, który powinniśmy poruszyć na PoBandzie? Napisz do autora: [email protected]
Żużel. Wygrał GP i szybko dzwonił do brata! Jack Holder: Warto było czekać na ten dzień!
Żużel. Holder królem Gorican! Fatalny błąd Zmarzlika w finale
Żużel. Rybniczanie lepsi w hicie kolejki. Kosmiczny Kurtz! (RELACJA)
Żużel. Zacięta końcówka w Poznaniu! Wybrzeże wyrywa remis! (RELACJA)
Żużel. Holder zagrozi Zmarzlikowi? Jest jeden warunek
Żużel. Co za powrót Gomólskiego! Start wygrywa w Pile (RELACJA)