Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W 1993 roku Andrzej Hulko został trenerem zajęć ogólnorozwojowych żużlowców gdańskiego Wybrzeża. Pracował z drużyną nieprzerwanie aż do 2016 roku. Po nim opiekę nad przygotowaniami fizycznymi przejął syn, Jarosław Hulko.

 

O współpracy z żużlowcami zadecydował przypadek. – W latach dziewięćdziesiątych, gdy Wybrzeże było jeszcze klubem wielosekcyjnym, mój tata został poproszony przez sekcję żużlową, by na jedną zimę zająć się ich przygotowaniem. No i tak się złożyło, że z tej jednej zimy zrobiły się dwadzieścia trzy lata. Ja od najmłodszych lat zawsze gdzieś tam koło żużlowców się kręciłem: na hali, sali judo czy w parkingu żużlowym. Bywałem na treningach, czasem brałem udział w obozie. Potem, jak tata powiedział stop jakoś naturalnie wyszło, że go zastąpiłem. Byłem gotowy, by się tym zająć. Dogadałem się w klubie i pomagam. Tata nigdy mnie nie namawiał do sportu, ale nie musiał. U nas w rodzinie aktywność fizyczna i sport były czymś oczywistym – powiedział Jarosław Hulko.

Jarosława Hulko nie ciągnęło na motocykl, choć został wiernym kibicem gdańskich żużlowców. – Jakoś nigdy nie fascynowała mnie motoryzacja. Nigdy nie jeździłem z tatą na kolanach samochodem, nie ciągnęło mnie do jakiś tam motorynek, tak jak moich kolegów – stwierdził.

Zajęcia ogólnorozwojowe są jednym z elementów przygotowań do sezonu. – Ze swojej perspektywy powiedziałbym, że są najważniejsze… Oczywiście mam świadomość, że sukces zależy od wielu składowych. Chłopakom zawsze powtarzam, że jeśli na początku sezonu mogą sobie spojrzeć w lustro: dobrze przepracowali zimę, zainwestowali pieniądze w przygotowanie sprzętu, przygotowali się mentalnie… to jest duże prawdopodobieństwo, że na torze zrobią wynik. Natomiast jeżeli któryś z elementów zaniedbają to po prostu się nie uda – powiedział Hulko.

Jarosław Hulko współpracuje nie tylko z żużlowcami Energi Wybrzeża Gdańsk, ale też chłopakami z Akademii Sportu Wybrzeże. – Bardzo lubię zajęcia z tymi najmłodszymi. Moja praca zawodowa związana jest z maluchami w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Przyznam, że praca z nimi sprawia mi najwięcej frajdy. Może to dziwnie zabrzmi, ale takie dziecko przychodzi nieoszlifowane i z tej plasteliny można naprawdę wiele ulepić. Potem w wieku młodzieńczym pojawiają się pewnie nawyki czy i jakieś niedoskonałości wynikające z uprawiania innych sportów. Wtedy ta praca musi być troszkę inna. Natomiast mi dużo przyjemniej współpracuje się z tymi maluchami, gdzie możemy dostrzec w pełni efekty naszych działań – ocenił trener.

Zaraz po sezonie i przed rozpoczęciem ligowego sezonu żużlowcy uczestniczą w testach sprawdzających. – Testy mają dla nas charakter poglądowy. Sprawdzamy wagę, bo ona jest jednym z ważniejszych czynników. Od kilku lat robimy takie same testy. Patrząc na wyniki chłopaków z poprzednich lat, mamy materiał porównawczy. Eryk Kamiński pobił rekord klubowy. To jest najlepsza odpowiedź, na jakim poziomie zawodnicy są obecnie. Podoba mi się, że zawodnicy interesują się tym, co robią. Nicolai Klindt porównywał swoje wyniki z ubiegłego roku. Pozostali też chętnie patrzą na to, jak poszło im w listopadzie. Te badania mówią na przykład, jak szybko organizm zawodnika regeneruje się po intensywnym wysiłku w okresie jednej minuty. To jest cenna informacja, bo dzięki temu trener wie, czy może danego zawodnika puścić na przykład wyścig po wyścigu – powiedział trener zajęć ogólnorozwojowych.

Gdański trener jest zadowolony z podejścia żużlowców. – Najważniejsze, by zawodnicy przez zimę poprawiali swoją kondycję. Patrząc na ten zespół muszę przyznać, że po raz pierwszy byliśmy zadowoleni z wyników testów, jakie przeprowadziliśmy na jesieni. Już wtedy uzyskiwane przez nich wyniki były dobre. Zaczęliśmy przygotowania z wysokiego C no i kolejne testy potwierdziły dobre przygotowanie chłopaków. Teraz wszyscy poprawili się, może nie były to ogromne skoki, ale progres jest i tak być powinno. Pracujemy w sporcie zawodowym. Zawodnicy – szczególnie ci starsi – z roku na rok mają coraz większą świadomość tego, jak mają pracować. Wraz z wiekiem czasami trzeba wykonać dwa razy więcej pracy, niż to było we wcześniejszych latach. Tor to zweryfikuje. Może nie od razu, w kwietniu czy maju, ale w trakcie sezonu da się zauważyć, kto nie daje rady. Bo są kolejne zawody, ciągłe podróże. Zmęczenie zaczyna się nakładać i w decydujących momentach sezonu widać, czy ktoś faktycznie tą zimę przepracował – stwierdził.

Zdaniem Jarosława Hulko zawodnicy poważnie traktują swoje obowiązki. – Pracujemy w zawodowym sporcie. Tu nie ma miejsca odpuszczanie czy obijanie się. Zawodnicy, nawet na poziomie pierwszoligowym, by się utrzymać w drużynie muszą pracować. To nie są już czasy, że można z kanapy wsiąść na motor i zrobić wynik. Oczywiście, jakieś pojedyncze pewnie jakieś jednostki się zdarzają. My jesteśmy po to, żeby motywować zawodników, choć myślę, że im motywacji nie brakuje. Świadomość zawodników jest coraz większa, większość pracuje indywidualnie, ale pod okiem trenera personalnego. Nie ma mowy o przypadkowości – stwierdził.

Wzorem pracy dla Jarosława Hulko jest Krystian Pieszczek. – Przed siedem a może nawet osiem lat współpracowałem z Krystianem Pieszczkiem. Nie wiem, czy na palcach obu rąk mógłbym wskazać treningi, które się nie odbyły. Dla mnie to jest wzór profesjonalnego podejścia do obowiązków, do sportu. Cieszę się, że Krystian często pojawia się na naszych treningach, bo szczególnie młodsi mogą zobaczyć jak poważnie należy traktować przygotowania. Obecność Krystiana jest dobra dla naszej młodzieży, która widzi ile trzeba włożyć pracy, by mu przynajmniej dorównać – ocenił.

Wychowanek gdańskiego klubu obecnie reprezentuje ligowego rywala Energi Wybrzeże, Textom Stal Rzeszów. Gdańszczanie nie widzą problemu, by żużlowiec przygotowywał się do sezonu z miejscową drużyną. – Klub nie robi problemu, by trenowali z nami zawodnicy startujący w innych drużynach. Jeździ w rzeszowskiej Stali i my mu nadal kibicujemy. Ja, ani Eryk Jóźwiak, nie widzimy problemu, by uczestniczył w zajęciach przygotowawczych do sezonu. Oczywiście w sezonie, tydzień przed meczem ze Stalą, nikt nie wpuści go na tor, ale już po zawodach – czemu nie? – powiedział Hulko.

Na żużlu jeżdżą coraz starsi zawodnicy. Granica wieku, kiedy żużlowcy kończą kariery, systematycznie się przesuwa. – Jest kilka składowych, które mają na to wpływ. Z pewnością aktywność, dieta są tu pomocne. Rozwija się również technologia, ale i medycyna. Pamiętam, że kiedyś zawodnicy kończyli kariery po przekroczeniu trzydziestki. Teraz – choćby po naszym zespole – widać, że po czterdziestce można jeździć i świetnie sobie radzić. Myślę, że najważniejszym czynnikiem jest świadomość tych chłopaków, którzy wiedzą że trzeba zadbać nie tylko motor, ale i o swoje ciało i odpowiednią dietę. Do tego musi być przygotowana odpowiednio głowa. Oczywiście z wiekiem starsi zawodnicy muszą więcej pracować. To naturalne, bo nasz organizm się starzeje. W żużlu taki prime, czyli ten najlepszy wiek jeśli chodzi o nasze ciało, osiągamy między dwudziestym ósmym a trzydziestym drugim rokiem. Natomiast po przekroczeniu tego wieku, żeby się utrzymać na dobrym poziomie, trzeba po prostu wykonać dużo więcej pracy. Zresztą starsi zawodnicy otwarcie o tym mówią, że muszą pracować więcej niż kiedyś, żeby do tej samej chociażby formy dość – ocenił.

Sezon powoli zbliża się. Jarosław Hulko mocno kibicuje drużynie. Z optymizmem patrzy na drużynę. – Kibicuję żużlowcom od małego i to się nie zmieni. Nauczyłem się, że mówienie o wynikach w listopadzie czy w lutym nic nie daje, bo dzisiaj tak naprawdę nic nie wiemy. Na pewno w drużynie panuje optymizm, ale i duży spokój. Podchodzimy do na spokojnie. Na razie skupiamy się na pierwszym spotkania, bo na tym to wszystko polega, by pokonywać kolejne przeszkody – stwierdził.

TOMASZ ROSOCHACKI