Żużel. Witold Skrzydlewski: Z Kurtzem o finansach nawet nie rozmawiałem. Trener Cieślak i ja mamy ostre charaktery (WYWIAD)

Witold Skrzydlewski. foto. JAREK PABIJAN
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

H. Skrzydlewska Orzeł Łódź bardzo mocno zmienił się podczas okienka transferowego. Wymieniona została niemal cała formacja seniorska, bo z tegorocznych rozgrywek pozostał w niej tylko Niels Kristian Iversen. O rozmowach kontraktowych, rozstaniu z Bradym Kurtzem, ściągnięciu Marka Cieślaka i finansach na zapleczu PGE Ekstraligi porozmawialiśmy z Witoldem Skrzydlewskim, prezesem honorowym łódzkiej ekipy.

 

Nieco ponad tydzień temu zamknęła się giełda transferowa. Sporo nowych twarzy pojawiło się w łódzkim zespole. Jest Pan zadowolony ze swoich łowów?

Mamy takich zawodników, którzy chcieli u nas jechać i na których było nas stać. Oczywiście, że chcielibyśmy, żeby w naszym składzie był Bartosz Zmarzlik, ale trzeba racjonalnie patrzeć na możliwości. Taki skład zbudowaliśmy, takim będziemy jechać. Oby dostarczył nam dużo radości.

Wielu z tych nowych zawodników, jak Tomasz Gapiński czy Jakub Jamróg, miało już okazję ścigać się w Łodzi w roli gospodarza. Taki był plan, aby nie kupować „kota w worku”?

Właściwie to wszyscy poza Mateuszem Tonderem już u nas jeździli. Dla mnie kluczowe jest to czy zawodnik po prostu chce u nas być i reprezentować nasz klub. Ważne jest jednak to, co często podkreślam. Trzeba zmienić regulamin rozgrywek. Każdy żużlowiec, który przychodzi na rozmowy pyta się o to, kto będzie trenerem, ilu będzie zawodników oprócz niego i czy będziemy jechać w play-offach. Nikt nie chce jechać 14 spotkań. Gdyby wprowadzono ligę z podziałem na pół po rundzie zasadniczej, to każdy by miał 20 meczów i rynek wyglądałby inaczej. Wielu zawodników, którzy teraz wciskają się na siłę do jednego klubu poszłoby gdzie indziej. W tej sytuacji kluby, które mają „siana jak u bociana” nie chcą dopuszczać innych do swojego tortu i na tym się kończy. Póki regulamin się nie zmieni, to tak będzie wyglądało.

Dużym wydarzeniem, chyba najgłośniej komentowanym, jest także ściągnięcie do Orła Marka Cieślaka. Długo trzeba było namawiać utytułowanego szkoleniowca do powrotu do tej ukochanej roli?

Myśmy odbyli jedną rozmowę. Umówiliśmy się potem na drugą, ale sprawa była już załatwiona. Pan Marek Cieślak był ogrodnikiem, a ja jestem. W dawnych latach razem musieliśmy kombinować węgiel, trochę podobnie jak teraz. Dogadaliśmy się błyskawicznie.

Sądzi Pan, że taki szkoleniowiec będzie wartością dodaną w Pańskim zespole? W żużlu często mówi się, że trener za zawodników na motocykl nie wsiądzie…

Za to na rower wsiada i robi to doskonale, mając siedemdziesiątkę. Kiedyś był zawodnikiem i sporo może tym dzisiejszym żużlowcom przekazać. Myślę, że z tego może wyjść coś fajnego. On ma ostry charakter, ja też. Czekamy aż wynikną z tego ciekawe rzeczy.

Przyszło wielu zawodników, to wielu musiało odejść. W Orle rozstaliście się m.in. z Bradym Kurtzem, najskuteczniejszym zawodnikiem z minionego sezonu. Rozeszło się o kwestie finansowe?

Powiem szczerze, że myśmy z panem Bradym Kurtzem o finansach nawet nie rozmawiali. Pan Brady powiedział, że odchodzi, bo chce jechać w drużynie, która robi progres. Zadałem mu więc pytanie czy progres robi prezes czy może zawodnik. Skoro w zeszłym roku był siódmy, a w tym jest czternasty, to on nie zrobił progresu. Proszę spojrzeć na to, ile on zrobił punktów i jasno wyjdzie, że zawalił play-offy. Najbardziej nieprzyjemne jest to, że zawodnicy do końca trzymają w niepewności, a potem meldują, że idą gdzieś indziej.

Witold Skrzydlewski fot. Jarosław Pabijan

Sporo ciekawych ruchów wykonały także inne kluby. Podobnie jak eksperci uważa Pan Falubaz za głównego faworyta do wygrania ligi?

Jestem wielbicielem kotów, a Falubaz to Myszy. Liczę więc, że te Myszy uda nam się pożreć. Co do tych dużych transferów w różnych klubach mogę powiedzieć jedną rzecz. Cieszę się, że nareszcie uwolniono rynek finansowy. Jeśli zawodnicy będą na tyle rozgarnięci, że wpiszą sobie te kwoty, które mieli obiecane, to zobaczymy jak się sezon zakończy. Może być ciekawie.

O tych wielkich kontraktach mówi się bardzo dużo. Pana też przerażają stawki, które pojawiły się w eWinner 1. Lidze?

Jak słyszę, że w pierwszej lidze zawodnik chce 500 tys. złotych na przygotowanie i 5 tys. złotych za punkt, to tak. Mogę powiedzieć, że jest to porażające.

A spodziewa się Pan fali bankructw?

Ja mam nadzieję i wierzę w to, że ci prezesi, którzy obiecali te wielkie kwoty, te obiecane pieniądze zorganizują. Ja nie mogę nie zapłacić. Moja rodzina w 80 proc. finansuje klub, więc gdyby klub nie zapłacił zawodnikom, to nie byłoby, że Orzeł nie płaci, tylko, że rodzina Skrzydlewskich nie płaci. W innych klubach prezes może się zmienić i po cichu odejść. Mogę powiedzieć, że nie chcę, aby faktycznie miały miejsce te bankructwa. Oby ich nie było.

Na koniec, odchodząc od tematów kontraktowych, zapytam o to jaki wynik zadowoli Pana w przyszłym roku.

Ja nie stawiam na wynik. Zależy mi na tym, żebyśmy robili fajne widowiska. Ważne jest zachęcenie ludzi do przyjścia na stadion. Jeśli my w zeszłym roku mieliśmy 700 tysięcy złotych z biletów, to jest słabo. Zupełnie inaczej było w przypadku Wilków Krosno, które ściągają ludzi na swój stadion i go zapełniają. To jasno pokazuje, że Wilki na ten awans zasłużyły. W przyszłym roku chcemy wypełnić ten nasz stadion. W Łodzi są dwa kluby piłkarskie – Widzew i ŁKS. Na Widzew sprzedają 16 tysięcy karnetów w tydzień. Biletu się nie kupi, chyba że ktoś zrezygnuje. Na naszym obiekcie można robić piękne widowiska. Ogląda się tu żużel nie gorzej niż w Toruniu. Celujemy więc w widowiska.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Ma za sobą sezon życia. Jaką rolę odegra w nadchodzącym roku? – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Mieli mistrza świata i świetlaną wizję. Czy kolejny klub ze ściany wschodniej powstanie z kolan? – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)