Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Aby było dla Czytelników jasne. Poniższe przemyślenia powstały przed ostateczną decyzją odnośnie przyznania lub też nieprzyznania licencji dla klubów, które nie wywiązały się właściwie w kwestii szkolenia adeptów czarnego sportu. To właśnie ten temat rozgrzał ostatnio kibiców, dziennikarzy i oczywiście żużlowych prezesów.

 

Wśród tych ostatnich nie brak takich, którzy swoje rozczarowanie i złość wyrażali publicznie w mediach społecznościowych. I chwała im za to. Uczynił tak choćby Waldemar Górski, który po „incydencie” Grzegorza „Szczęść Boże” Brauna zastanawiał się publicznie czy nie iść z gaśnicą na Warszawę. Ja mu się nie dziwię. Prezes dobrał się z Mariuszem Staszewskim jak w korcu maku i obaj wykonują tytaniczną pracę, aby ostrowska młodzież bardziej chciała próbować swoich sił na żużlu, aniżeli grając w FIFĘ na telewizorze.

Podobnie jest w Lesznie, gdzie od lat dba się o nowych zawodników. Jeśli kogoś zapytamy o to, gdzie szkoli się młodzież, to niemal każdy kibic wskaże na te dwa ośrodki. Podobnie będzie, gdy zapytamy o to, które kluby w ostatnich dekadach wolały kupować aniżeli szkolić. Tutaj rózgi nie ma sensu jednak wyciągać, bo w moim mniemaniu ktoś w temacie ustalania zasad szkolenia wziął się za historię po prostu od dupy strony.

Zaznaczam, iż rozumiem argument „drugiej” strony, że każdy klub zasady znał i wiedział w co się „pakuje”. Zgadza się. Pytanie pierwsze z brzegu jest jednak takie: Czy wszystko jest miarodajne? Jeżeli w takim Ostrowie na nabór zgłasza się, załóżmy, dziesięciu chłopaków na rok i dwóch dojdzie do licencji, to mamy 20 procent. Jednak czy tyle samo chłopaków zgłosi się na nabór w dowolnie wybranym innym mieście? Tego już nie wiemy. Może zgłosić się 30, a może dwóch i w tym ostatnim przypadku szansa na te „20 procent”, które stanowi klucz do sukcesu, już na początku jest różna.

Zatem nie wszyscy mają równe szanse. Kolejna moja wątpliwość to ta słusznie zauważona przez jednego z prezesów, który prywatnie zadzwonił sobie pogadać. Kwestia finansowa. Nabory, szkolenie, licencje i… co dalej? Koszty szkolenia są dla klubów ogromne, zaledwie osiem z nich posiłkuje się godnymi środkami z praw telewizyjnych. A co ma robić reszta? Nie płacić seniorom za punkty, bo na siłę trzeba szkolić młodzież, czy może iść pod kościół i na szkolenie żebrać? Na siłę nikogo na motocykl się nie wsadzi i z nikogo żużlowca, jak talentu i woli nie ma, się nie zrobi.

O tym widocznie ktoś w ferworze myślenia zapomniał. Problem ze szkoleniem, który nabrzmiał ostatnio, jest tylko jednym z wielu, o których za plecami władz mówią prezesi i pod żadnym pozorem nie można ich opinii drukować. To tchórzostwo niektórych mnie bardzo dziwi. Żużel, mówi się, to sport dla prawdziwych facetów. Jeśli jest tak wiele problemów, które drążą kluby i za ich przyczynę uznaje się decyzje centrali, to słusznie mówi jeden z działaczy, że pora sprawy wziąć w swoje ręce.

Zwołać się, porozmawiać i jeśli centrala nie posłucha, to solidarnie zbojkotować rozgrywki i pomyśleć nad uruchomieniem swoich. Przyznam, że wywód prezesa mocno mnie zdziwił w ostatnim wątku, ale nie jest on do końca głupi. Czy stadiony należą bowiem do władz żużlowych czy do miast? Jak są chętni i nie widzą możliwości wymuszenia mądrych, wypracowanych solidarnie decyzji na centrali, to może warto pomyśleć, aby sport żużlowy przemianować na sport zawodników ścigających się w lewo i zakładać własne rozgrywki?

Do tego szalonego pomysłu mojego interlokutora jednak nigdy nie dojdzie. Z prostego powodu. Tylko część prezesów ma swoje życie oraz społeczny statut poza czarnym sportem. Reszta, gdyby nie fakt bycia prezesem żużlowego klubu, w swoim mieście nie byłaby społecznym celebrytą. Ci drudzy zatem w żaden konflikt nie wejdą. Muszą być mierni, ale wierni jakimkolwiek decyzjom. Także Panowie działacze, zamiast rzucać mięsem „za plecami”, jeśli coś Wam się nie podoba, to się solidaryzujcie i walczcie o swoje postulaty, które mogą kiedyś wyprowadzić żużel na prostą. Może najwyższa pora, abyście wśród innych prezesów dojrzeli kolegów, a nie wrogów i zrozumieli, że tak naprawdę sport to od zarania dziejów element rozrywki dla mas, a nie Wasza prywatna „wojenka” jednego z drugim.

Kluczem do sukcesu i przyszłości żużla nie jest wcale szkolenie na silę młodych chłopaków i robienie w żużlowych miastach naborów pod kryptonimem „łapanka na siłę”, aby tylko wywiązać się z regulaminu. Kluczem jest bowiem propagowanie wzorem, po raz kolejny to napiszę, państw zachodnich danego sportu wśród młodzieży, aby wzbudzić nim zainteresowanie. Wtedy też szansa na spadkobierców dyscypliny w przyszłości jest większa. Z tym propagowaniem niestety, póki co, bywa różnie. Widziałem pobieżnie, iż w porównaniu do 2021 roku, w 2022 wzrosły wydatki na wynagrodzenie w centrali Ekstraligi. Z rozczarowaniem jednak spoglądam w ich social media, gdzie funkcję kalendarza adwentowego pełni codziennie zbliżona tematycznie zagadka i nagroda, jak piszą kibice, niezbyt atrakcyjna. Jeśli do tego doda się fakt, że – jak wieść gminna niesie – na kreatora oficjalnej strony o polskim żużlu wybrano osobę, od której stroni wielu działaczy i zawodników, to nie pozostaje nic innego jak wzorem nieodżałowanego dozorcy Popiołka z serialu Dom życzyć Wam Wesołych Świat i zakończyć powyższe stwierdzeniem „koniec świata”.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Tomasz Gollob mówi o swojej walce. „Ciągły ból można oswoić” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Ambitne plany Hansena. W sezonie 2025 chce jeździć w ekstraligowym ROW-ie – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

One Thought on Żużel. Widziane zza Odry. Czy szkolenie to najlepsza recepta? (FELIETON)
    obserwator
    26 Dec 2023
     2:52pm

    Chciałem coś dopisać do artykułu pana Łukasza, ale co by to dało? Decydenci i tak mają w głębokim poważaniu zdanie bezstronnych (czytaj: niewpływowych) tj. dziennikarzy, byłych sportowców, o kibicach nie wspominając. Zrobią co będą chcieli, pod egidą „dobra sportu”, czyli zagarną do swojego koryta.

Skomentuj

One Thought on Żużel. Widziane zza Odry. Czy szkolenie to najlepsza recepta? (FELIETON)
    obserwator
    26 Dec 2023
     2:52pm

    Chciałem coś dopisać do artykułu pana Łukasza, ale co by to dało? Decydenci i tak mają w głębokim poważaniu zdanie bezstronnych (czytaj: niewpływowych) tj. dziennikarzy, byłych sportowców, o kibicach nie wspominając. Zrobią co będą chcieli, pod egidą „dobra sportu”, czyli zagarną do swojego koryta.

Skomentuj