Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od 2017 roku Tomasz Gollob walczy o jak najskuteczniejszy powrót do zdrowia po wypadku, do którego doszło podczas motocrossowego treningu. Ostatnio w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia z postępów w rehabilitacji mistrza. O swoim aktualnym stanie i nie tylko legenda światowego żużla niezwykle szczerze opowiedziała w  wywiadzie dla tygodnika Newsweek. 

 

Na samym początku rozmowy 52-latek został zapytany o tytuły pojawiające się w mediach. Mowa oczywiście o tych, w których padają zdania typu „Gollob wstał z wózka”.

– Niestety pojawiają się co jakiś czas. Są na wyrost. To, że za pomocą maszyny udaje się mnie spionizować nie oznacza, że wstałem z łóżka. Nie wstałem. Nie chodzę. Każdy mój dzień jest nie tylko walką, aby czuć się trochę lepiej, ale żeby w ogóle żyć. Ostatnio znów było ciężko. Zachorowałem na Covid. Trzeci raz. Za pierwszym razem było najgorzej, saturacja dramatycznie spadła, umierałem. Myślałem, że z tego nie wyjdę – mówi Tomasz Gollob.

Zwycięzca pierwszej rundy Grand Prix we Wrocławiu przyznaje, że towarzyszący  codziennie jego życiu ból można oswoić. Niestety pojawia się on niemal przy każdych czynnościach. Mistrz próbuje się więc z nim „dogadać”.

– Gdy jestem w łóżku, boli nawet dotyk pościeli. Gdy pod prysznicem, ból sprawiają krople wody. Gdy wyjeżdżam z domu i jest choćby słaby wiatr, to boli każdy podmuch, który czuję na ciele. Boję się sam siebie dotknąć, bo wystarczy, że jedną rękę położę na drugiej, a ból promieniuje aż do nóg. Choć od wypadku nie mam czucia w nogach, to jednak bolą. To jest właśnie mój ból codzienny – silny, osłabiający. Taki, przy którym ból zęba byłby wytchnieniem. A jeżeli jest zmiana pogody, śnieg, deszcz, gwałtowny spadek temperatury, to ból codzienny zmienia się w coś jeszcze trudniejszego do zniesienia. Śledzę prognozy pogody, aby mnie ta dodatkowa dawka bólu nie zaskoczyła. I staram się pocieszać, że za dwa dni pogoda się ustabilizuje i ból też. Nauczyłem się z nim obchodzić, rozumieć go. I żeby nie zwariować, rozmawiam z nim. Gdy byłem małym chłopcem i jeździłem na motorku często się przewracałem. (…) Tato wtedy cierpliwie mi tłumaczył, że z bólem można się ułożyć, dogadać. Rzeczywiście można. Nie ustąpi, ale przynajmniej lepiej go poznasz. Próbuję się z nim układać i przesuwać swoje granice wytrzymałości. Początkowo nie pozwalał i przejechać samochodem nawet 5 kilometrów, ale za każdym razem wydłużałem dystans i teraz mogę pokonać już 300 – opowiada szczerze Tomasz Gollob.

Gdyby nie ciągła rehabilitacja i ciągła walka, jednego z najwybitniejszych żużlowców nie oglądalibyśmy w roli eksperta w studiu. Od pewnego czasu bydgoszczanin gości jednak w Canal Plus i dzieli się swoimi cennymi spostrzeżeniami.

– Dzięki temu, że nauczyłem się obchodzić z bólem, mogę być na stadionach, komentować zawody. Bardzo to lubię, choć każdy wyjazd z domu to jak wyprawa na Mount Everest. Potrzebne jest mi wsparcie wielu osób, wszystko musi być zaplanowane  w najdrobniejszych szczegółach. Przy czym zdarza się, że gdy już wyjadę z domu, to po kilku kilometrach muszę wracać. Nagle rośnie temperatura, natężenie bólu staje się nie do wytrzymania. Moje ciało jest tak rozregulowane po wypadku, że trudno mieć nad nim kontrolę. Każdy wyjazd jest jak loteria. Uda się dojechać do celu, albo nie uda. Te wyprawy ekstremalne mnie wyczerpują, ale nie wyobrażam sobie ,abym z  nich zrezygnował – dodaje ośmiokrotny indywidualny mistrz Polski.

Były żużlowiec wraca w rozmowie z Newsweekiem  również do początków swojej kariery. – Bilety lotnicze były zbyt drogie, więc jeździło się w samochodzie, spało w samochodzie. Granice były pozamykane, przed każdą wielokilometrowe kolejki i tłumaczenie celnikom dokąd i po co się jedzie. Sprawdzali wywożony sprzęt, rozkręcali co dało się rozkręcić. Docierałem na zawody zmęczony, a tu trzeba się ścigać z zawodnikami, którzy nie mieli takich problemów i sprzęt dużo lepszy. Miałem wrażenie, że nie tylko oni ze mną walczą, ale i sędziowie, którzy tylko szukali okazji, żeby wykluczyć takiego chłopaka ze Wschodu jak ja, któremu zamarzyło się ściganie na Zachodzie (…) Te trudności  były o wiele bardziej męczące niż duża liczba startów – dodaje Gollob.

Pomimo codziennego bólu i nowego, trudniejszego życia, legenda żużla ma w „głowie” swoje plany. – Jeżeli powiem, że nie przestałem myśleć o Dakarze, to czy ktoś to zrozumie? Obawiam się, że zaraz odezwie się ktoś, kto powie że to jakieś opętanie. Oczywiście najprościej byłoby nie mieć planów, nie opuszczać domu. Ale ja mam ochotę żyć. I chciałbym jeszcze robić ciekawe rzeczy – kończy Tomasz Gollob.

Całość rozmowy Małgorzaty Święchowicz z Tomaszem Gollobem w świątecznym wydaniu Newsweeka.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Janusz Kołodziej: Ciągle marzę, by być mistrzem świata (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. 30 lat od historycznego turnieju w Pile. Gollob: Było bardzo zimno – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)