fot. profil Damiana Dróżdża na Instagramie
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jednym z większych rozczarowań na drugoligowym froncie w ubiegłym sezonie z pewnością była postawa Damiana Dróżdża. Zawodnik, który jeszcze rok wcześniej był liderem rawickiej drużyny, w następnym sezonie był cieniem samego siebie i jego udane wyścigi można policzyć na palcach dwóch rąk. Teraz żużlowiec liczy na odbudowę.

 

Kariera Dróżdża z pewnością nie potoczyła się tak, jakby on sam sobie tego życzył. Po skończeniu wieku juniora pozostał w Sparcie Wrocław, lecz pełnił tam jedynie funkcje „kewlara” i sporadycznie udawało mu się wyjechać na tor. Dopiero od 2020 roku zaczął regularnie startować – związał się kontraktem z Wilkami Krosno i w pandemicznym sezonie był jednym z liderów drużyny. Po sezonie przeniósł się do rawickiego Kolejarza i tam też radził sobie świetnie, ponieważ średnio co bieg udawało mu się zdobywać nieco ponad dwa punkty. Po udanym dla niego roku przedłużył kontrakt w Rawiczu, lecz ten sezon może zapisać na straty. Średnia zaledwie 1,2 punktu na bieg to wręcz dramatyczna statystyka jak dla zawodnika tej klasy.

– Poziom mojej jazdy nie był taki, jakbym sobie życzył – powiedział Dróżdż w rozmowie z polskizuzel.pl. Wychowanek Kolejarza Opole nie chciał jednak zdradzać przyczyny słabszej postawy. – To bym chciał zostawić dla siebie. Wiem, co nie wyszło i nad czym muszę pracować. Zimą wprowadziłem parę korekt. Ważne, że to przeanalizowaliśmy i zrobiliśmy poprawki – przyznaje.

Działacze klubu postanowili zaufać 26-latkowi i ten będzie miał szanse na udowodnienie, że wciąż ma wiele do zaoferowania. – Nie zastanawiałem się zbyt długo. Dobrze dogaduję się z prezesem, zarządem i drużyną. Szczerze, to nawet nie myślałem o zmianach. Po takim sezonie, jak ten poprzedni, byłem to Kolejarzowi winny. Muszę się teraz zrehabilitować, odjechać lepszy sezon – mówi.

Skład, który zmontował Sławomir Knop nie powala na kolana, choć nie można powiedzieć, że nie jest on ciekawy. Nicholls i Andersen to nazwiska, o które jeszcze kilka lat temu biły się czołowe kluby w Polsce. – Każdy z zawodników ma swoje ambicje. Każdy z nas chce zaliczyć jak najlepszy sezon. Jakbyśmy nie byli głodni dobrego wyniku indywidualnego i zespołowego, to pewnie nie byłoby nas, ani tej ligi. To, że się o czymś nie mówi, to niczego nie zmienia. My będziemy walczyć o jak najwyższe miejsce – tłumaczy Dróżdż.

– Doszli Nicholls i Andersen, więc średnia wieku drużyny dość mocno wzrosła. Jednak to nie jest według mnie żadnym problemem. W żużlu te różnice wieku mocno się zacierają, długo można jeździć dobrze i skutecznie. Ważne są inne rzeczy, jak choćby dobra atmosfera. To mamy – zapewnia.

Przypomnijmy, że Niedźwiadki zainaugurują rozgrywki ligowe na własnym stadionie. Ich przeciwnikiem będzie łotewski Lokomotiv Daugavpils, następnie udadzą się na wyjazd do Gniezna.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Był po słowie z Apatorem, lecz zostanie w Poznaniu. Poszło o pół miliona złotych

Żużel. W Krakowie zaświeciło słońce. Blisko powrotu żużla w Nowej Hucie