Janusz Kołodziej. Fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dla kibiców z Leszna piątkowy wieczór będzie niezapomnianym wrażeniem. Leszczynianie nękani kontuzjami przez cały sezon zdołali wystąpić w pełnym składzie w jakże ważnym spotkaniu przeciwko ZOOleszcz GKM-owi Grudziądz. Byki wygrały okazale, bo aż 55:35, co zapewniło im praktycznie spokojne utrzymanie w najlepszej lidze świata. Po zawodach padły ważne słowa ze strony kapitana, Janusza Kołodzieja.

 

Fogo Unia Leszno pokonała ZOOleszcz GKM Grudziądz 55:35. Piątkowe starcie było niezwykle ważne dla Byków, bowiem praktycznie zapewnili sobie utrzymanie w PGE Ekstralidze. W tym momencie tylko kataklizm może spowodować ich przyszłoroczny udział w 1. Lidze Żużlowej. Jednocześnie zrównali się punktowo w tabeli z Gołębiami z Grudziądza, lecz to Unia jest na szóstym miejscu, bo zdobyła w bezpośrednim pojedynku punkt bonusowy. Czy 18-krotni mistrzowie Polski liczą jeszcze na udział w fazie play-off?

– Jesteśmy świeżo po meczu i jeżeli groził nam spadek do pierwszej ligi, to dla nas jest najważniejsze, że być może nie spadniemy. W tym momencie faza play-off jest kwestią drugoplanową. Cieszymy się z tego zwycięstwa i trzech dużych punktów. Cieszymy się także z tego, że koledzy wrócili po kontuzji i nasza cała drużyna znakomicie funkcjonowała. Do dzisiejszego meczu się wszystkiego odechciewało, a teraz jesteśmy na dobrej ścieżce – mówił szczęśliwy po spotkaniu kapitan Fogo Unii Leszno, Janusz Kołodziej.

Zespół z Wielkopolski przeżywał w tym sezonie istny koszmar. Kontuzji doznali praktycznie wszyscy liderzy zespołu, a w paru meczach drużyna musiała radzić sobie z dwoma seniorami i resztą juniorów. Mimo wszystko Chrisowi Holderowi, Grzegorzowi Zengocie oraz już wcześniej Januszowi Kołodziejowi udało się wrócić na ten najważniejszy mecz. W nim dali z siebie wszystko i pokazali niesamowitą wolę walki.

– Drużyna wróciła, wygraliśmy mecz, dużo kibiców było na stadionie. Mieliśmy nóż na gardle, więc dużo stresu przy tym wszystkim było i mam wrażenie, że z pięć lat krócej będę żył (śmiech). Od poniedziałku jestem taka „galareta”, bo każda decyzja była ważna. Odnośnie tego na czym trenujemy, co robimy i w ogóle, jak się do tych zawodów przygotowujemy. Nadszedł dzień dzisiejszy i w dodatku spotkanie było bardzo późno, więc cały dzień to przeżywaliśmy, lecz na szczęście się udało. W życiu bym nie przypuszczał, że ten mecz będzie aż tak spokojny, gdzie ostatnio mocno szarpaliśmy, a na końcu była porażka – zdradził nam.

Dla działaczy, zawodników oraz samych sympatyków klubu był to szczególny dzień. Niejednemu kibicowi łezka w oku się zakręciła po tym, jak Stadion im. Alfreda Smoczyka wypełnił się prawie po brzegi. Na trybunach zasiadło z pewnością ponad dziesięć tysięcy kibiców, co było najlepszym rezultatem od 2019 roku. Patrząc na ten obrazek można było sięgnąć pamięcią do wspomnień z mistrzowskich lat w Lesznie. – Po tylu przegranych ciężko jest wrócić. Patrzysz na ten stadion i mi się to wszystko przypomina, lecz dzisiaj jesteśmy zupełnie innym zespołem i jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Chce się do tego wrócić, ale w tym momencie musimy zachować ten ekstraligowy byt – tonował nastroje.

Janusz Kołodziej jeździ w Lesznie nieprzerwanie od 2017 roku. Wcześniej startował w biało-niebieskich barwach przed dwa lata w sezonach 2010-2011. W Lesznie jest traktowany jak legenda i nie bez powodu otrzymał opaskę kapitańską po Piotrze Pawlickim. Dużo się mówiło na temat jego przyszłości, a jak to wygląda ze strony zawodnika? – Ja bardzo chcę zostać w Unii. Rozmawiamy na spokojnie z prezesami. Nie wiem co mam więcej powiedzieć. Mam jedną uwagę, ale nie chciałbym o niej rozmawiać – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE