Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mnóstwo krytyki spada ostatnio na trzykrotnego mistrza świata. Skądinąd słusznej, bo Brytyjczyk jedzie sezon zdecydowanie poniżej oczekiwań. Jeśli jednak ktoś we Wrocławiu zasługuje na kredyt zaufania – nawet bardzo duży – to właśnie on.

 

Nie ma co ukrywać, Woffinden w tym roku nie za bardzo pomaga wrocławskiej drużynie. To nie jest jeden słabszy bieg czy mecz. Brytyjczyk jedzie słaby sezon. Dobre mecze zaliczył właściwie tylko z Ostrovią (dom i wyjazd) oraz Apatorem (dom). To spotkania, w których Sparta była wyraźnie lepsza, więc pewnie poradziłaby sobie też przy słabej postawie żużlowca ze Scunthorpe. Występem Woffindena z tego sezonu, który kibicom mistrzów Polski powinien utkwić w pamięci był 14. wyścig domowego starcia ze Stalą Gorzów, gdy wyraźnie wolniejszy od rywali zdołał po wygranym starcie obronić bardzo cenną pierwszą pozycję.

Dalsze szukanie dobrych momentów 32-latka z tego sezonu nie ma sensu, bo ich zwyczajnie nie było. Dziwią mnie jednak głosy wskazujące na to, że władze Betard Sparty powinny zaraz po sezonie powiedzieć Brytyjczykowi, że we Wrocławiu nie ma już dla niego miejsca. Niedługo po organizacji wielkiej wspólnej imprezy i zgromadzeniu na zawodach towarzyskich 9 tysięcy kibiców Tai i Sparta mają rozwiązać kontrakt (ważny do 2024 roku!), bo nie wyszedł mu 1 na 11 (!) sezonów.

Pojawiają się głosy, że Tai nie ma już zapału i serca do żużla. To nie jest typ zawodnika, który grzecznie pójdzie spać o właściwej godzinie i z samego rana będzie grzebał przy motocyklach. On potrzebuje tego skoku ze spadochronem czy poprowadzenia części imprezy w strefie Monstera. To urodzony showman, dla którego tłumy przychodzą na Stadion Olimpijski. Jestem wręcz przekonany, że wypełniony obiekt nawet na meczu z ostrowianami w piątek o godz. 18 (z całym szacunkiem dla beniaminka) to w dużej części jego zasługa, bo we Wrocławiu chodzi się „na Maćka i Taia”.

Może i Tai nie jest typem zawodnika, który 24 godziny na dobę będzie siedział w warsztacie, gdy nie idzie. Jest za to typem, który potrafił w młodości, w trudnych dla Sparty czasach udać się z kibicami na mecz i z klatki gości zdzierać gardło oraz wspierać kolegów ścigających się na torze. Dziś po udanym – lub nawet nie – meczu porozmawia z kibicami a wcześniej przejedzie kilkanaście okrążeń – kilka razy zjeżdżając na tankowanie – dziękując im za doping.

To nie jest też tak, że Taiowi już na żużlu i na Sparcie nie zależy. Jakby nie zależało, to nie szukałby tak szybko poprawy porywając się na taki ruch jak odstawienie silników od Ryszarda Kowalskiego. Jakby nie zależało, to nie podkreślałaby na każdym kroku, że tytuł wywalczony w zeszłym roku ze Spartą jest dla niego równie cenny, co pierwszy tytuł indywidualnego mistrza świata. Jakby nie zależało, to nie angażowałby się tak bardzo podczas narady w Ostrowie, gdy Sparta przegrywała po pierwszej serii 11:13 czy nie mówiłby o tym, że sam pomoże przy przygotowywaniu toru, żeby sprzyjał on wrocławianom.

Dajmy więc Taiowi latać. Niech będzie tym jednym z niewielu kolorowych ptaków. Prędzej czy później znów będzie latał na żużlowym torze. To urodzony showman, który rozkochał w sobie brytyjskich, polskich, a przede wszystkim wrocławskich kibiców. To wybitny żużlowiec, który w końcu znów będzie czarował. Kredyt zaufania – nawet bardzo duży – jest dla niego wskazany. W końcu, jak sam mówi, jest trzecim synem Andrzeja i Krystyny Rusko.

BARTOSZ RABENDA

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Tai Woffinden: DMP ze Spartą jest dla mnie jak pierwsze IMŚ. To nie mieści się w głowie! (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Spadochroniarze, koszmarny upadek i Hancock na torze, czyli Testimonial na zdjęciach (GALERIA) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)