Dariusz Śledź i prezes Andrzej Rusko. fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Za nami pierwsze starcia ćwierćfinałowe. W Lesznie triumfowała Betard Sparta Wrocław, czyli jeden z głównych kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Wrocławianie są już jedną nogą w półfinale, lecz szkoleniowiec na chłodno podchodzi do spotkania rewanżowego. 

 

Betard Sparta Wrocław zwyciężyła pierwsze ćwierćfinałowe starcie na torze w Lesznie wynikiem 48:42. Parę tygodni temu mieli okazję rywalizować na Smoczyku, kiedy to osłabieni brakiem Piotra Pawlickiego przegrali z Bykami tym samym rezultatem. – Po tym spotkaniu w rundzie zasadniczej przyjeżdżaliśmy tutaj pełni pokory. Ten poprzedni mecz nam się nie udał, ale dzisiaj wszystko poszło po naszej myśli. Może jednak nie wszystko, lecz z pewnością było to dużo lepsze spotkanie w naszym wykonaniu, niż ostatnio – powiedział trener Betard Sparty, Dariusz Śledź.

Wrocławianie wyszli już po piątym biegu na prowadzenie, którego nie oddali do samego końca. Mimo wszystko był to bardzo zacięty mecz, który mógł się kibicom podobać. – Cały poprzedni mecz musieliśmy poświęcić na to, żeby ten tor rozgryźć. W Lesznie zawsze się ciężko jeździ, bo Unia jest bardzo silną drużyną i to nie tylko na swoim torze. Jest to waleczny zespół z bardzo dużym serduchem. Zawsze tutaj są fajne mecze – mówił.

W najbliższą niedzielę odbędzie się rewanżowy pojedynek na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Szkoleniowiec podchodzi jednak z dystansem do tego meczu, mając na uwadze klasę rywala. – Będziemy u siebie i teoretycznie jesteśmy faworytem, ale nie ma łatwych meczów. Pamiętajmy, że jesteśmy już w fazie play-off, gdzie jest sześć najlepszych drużyn. Będzie to naprawdę ciężki bój – tłumaczy.

Z bardzo dobrej strony pokazał się Kevin Małkiewicz. 16-letni junior pokonał w wyścigu młodzieżowym Antoniego Mencela, a w kolejnym starcie przywiózł za swoimi plecami Bartosza Smektałę. – Był to bardzo dobry mecz w jego wykonaniu. Jest to młody zawodnik, a widać, że znosi stres bardzo dobrze. Widać, że chce się ścigać i ma z tego wielką frajdę – kontynuował.

Spotkanie pomiędzy Lesznem i Wrocławiem było szczególne dla Piotra Pawlickiego. Wychowanek leszczyńskiej Unii po raz pierwszy w karierze wystąpił w roli gościa na Stadionie im. Alfreda Smoczyka. Poszło mu znakomicie, ponieważ uzbierał dziesięć punktów i dwa bonusy, będąc liderem drużyny. Czy był to dla niego zwykły dzień w pracy?

– Trzeba zapytać samego Piotra. Myślę, że nie był to dla niego normalny dzień. Przyjechał w końcu na tor drużyny, z którą ścigał się wiele lat. Na pewno było to dla niego coś szczególnego. Spotkanie się z leszczyńskimi kibicami, ale został przyjęty bardzo dobrze, także jest się z czego cieszyć, że kibice pamiętają o tym ile punktów dla tego klubu zrobił – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Wrócił do Ekstraligi w wielkim stylu. Wie nad czym musi pracować

Żużel. Ostre słowa krytyki z ust Protasiewicza. Mówi o złym systemie rozgrywek i uderza w działaczy!