Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Chris Harris to bez wątpienia jeden z najbardziej utytułowanych brytyjskich żużlowców XXI wieku. Mimo, że od lat nie rywalizuje już o tytuł mistrza świata, a polska liga również poszła w kąt, to na własnym podwórku nadal znajduje się w ścisłej czołówce. W przyszłym sezonie w Championship nadal będzie ścigał się w drużynie Glasgow Tigers. Jego celem jest również zdobycie tytułu mistrza świata na długim torze. 

 

Dla Harrisa to drugi epizod w drużynie z Glasgow. Pierwszy miał miejsce w 2018 roku. Działacze klubu byli bardzo zdeterminowani, by pozyskać tego żużlowca na sezon 2023. Nie tylko ze względu na jego bogate CV, ale również postawę na wyjazdach. A konkretnie, na jednym torze – w Poole.

Po porażce w finale Championship w 2021 roku przeciwko Pirates i podobnym losie w półfinale play-offów w 2022 roku, szef Tygrysów, Cami Brown, wierzył że znalazł człowieka potrzebnego do przerwania tej złej passy.

“Bomber”, zdradził, jak wyglądały kulisy negocjacji. – Kiedy Cami mnie sprowadził, powiedział: “Przyprowadzam cię z powrotem, abyś pomógł nam wygrać w Poole”. Wyjaśnił, że wygranie ligi było jednym z powodów, dla których sprowadził mnie z powrotem – mówi Harris na łamach magazynu Speedway Star.

Z jakiegoś powodu tor w Poole nigdy nie sprzyjał Tygrysom. Po przyjściu Harrisa się to zmieniło. Drużyna z Glasgow odniosła zwycięstwo 95-85 w wielkim finale Cab Direct Championship, a Harris zdobył 14 z 15 możliwych punktów na torze Ashfield. Co jednak najważniejsze, wykręcił aż 14 punktów na Wimborne Road. Cel został wykonany.

Chris Harris. fot. Taylor Lanning

To nie był pierwszy raz, kiedy Harris wprawił fanów Piratów w załamanie. Jego postawa w finale w 2010 roku w Coventry na zawsze pozostanie w pamięci fanów brytyjskiego żużla. Jego ostatnie zwycięstwo z Glasgow sprawiło, że wiodącej w tabeli drużynie z południowego wybrzeża tytuł wymknął się z rąk.

Miejscowym jednak nie zawsze towarzyszył smutek, gdy Harris ścigał się w Poole. Zainspirował Piratów do zdobycia tytułu Premiership w 2018 r. Wówczas rozgrywał się półfinał, podczas którego w ostatniej gonitwie dnia Harris dramatycznie walczył z ówczesnym mistrzem świata, Jasonem Doylem. Był to jeden z najpiękniejszych wyścigów, jakie kiedykolwiek widziano na Wimborne Road.

Tym razem Harris był podekscytowany możliwością zapewnienia podróżującym fanom Glasgow Tigers nocy, której nigdy nie zapomną. Rodzina Facenna w końcu uzyskała ostateczny zwrot z lat ciężkiej pracy i inwestycji, przejmując Glasgow Tigers przed sezonem 2015 i przekształcając je w jeden z największych klubów brytyjskiego żużla.

– Zwycięstwo w tym roku było czymś wspaniałym, zwłaszcza dla klubu tak dużego jak Glasgow – powiedział Harris. – Po całej ciężkiej pracy i pieniądzach wydanych przez rodzinę Facenna, zasłużyli na to. Wiem, że wiele osób narzeka i twierdzi, że to bogaty klub, ale my chcemy bogatych klubów w sporcie – dodaje.

– Nie chcemy cały czas chodzić na obskurne stadiony; chcemy ładnych stadionów w lidze, takich jak Glasgow i Poole. Inne kluby powinny aspirować do ich poziomu. Wiem, że nie wszyscy promotorzy mają tyle pieniędzy, ile Facenna – musimy to zrozumieć, ale oni też ciężko pracują – kontynuuje “Bomber”.

fot: Taylor Lanning

I o ile właściciele klubu to bez wątpienia ludzie zamożni, to rozsądnie zarządzają finansami. – Nie marnują pieniędzy na głupoty. Jeżdżę tam już od dłuższego czasu i robią wszystko według zasad. Płacą tyle, ile wynoszą aktualne stawki, nic ponad to – wyjaśnia Harris.

Drużyna Tygrysów ma na przyszły sezon ambitne cele. – Jeśli jako zespół pozostaniemy bez kontuzji, miejmy nadzieję, że będziemy naciskać w play-offach. Trzeba też spojrzeć na inne zespoły. Potencjał wszystkich drużyn jest w miarę zrównoważony, co jest świetne dla brytyjskiego żużla na najwyższym poziomie. To wygląda ekscytująco – mówi Harris.

41-latek w przyszłym sezonie będzie także rywalizować w Szwecji dla beniaminka Bauhau-Ligan, Vargarny Speedway. Największym celem Brytyjczyka na przyszły rok jest dodanie do swojego CV tytułu mistrza świata na długim torze. W 2023 roku był blisko złota, przegrywając 17 września w rundzie finałowej w Muhldorf z niemieckim zawodnikiem, Martinem Smolinskim, o siedem punktów.

Pomimo tego, że Harris wygrał rundy w Ostrowie i Marmande, a także zajął drugie miejsce w Scheessel i trzecie w Morizes, jego słabsze występy w Herxheim i Muhldorf drogo go kosztowały.

– Będę naciskał, aby pójść o jeden stopień wyżej – powiedział Harris. – Miałem czwarte miejsce w 2021 r., trzecie w 2022 r. i drugie w tym, więc mam nadzieję, że w przyszłym roku będę numerem 1. To nie będzie łatwe i znów będzie w nim kilku świetnych zawodników. “Smoli” oczywiście będzie faworytem. Po prostu pojadę tam i będę robił to, co do tej pory. Mam nadzieję, że się poprawię.

fot: Taylor Lanning

Rozpoczynając karierę na torze trawiastym, podążając śladami swojego zmarłego ojca, Cedrica Caffa, Harris udowodnił, że jest jedną z najbardziej wszechstronnych gwiazd wyścigów torowych swojego pokolenia.

Choć złoto na długim torze mu umknęło, 41-latek nadal chce zakończyć karierę jako mistrz świata.

– To jest cel – powiedział. – Byłem niestety bliżej medalu mistrzostw świata na długim torze niż na żużlu klasycznym. Zdobycie złotego medalu na długim torze byłoby jednak marzeniem. Byłby to bardzo ważny moment dla mnie i mojej rodziny, a zwłaszcza dla mojego taty, który z góry nas obserwuje. Zwycięstwo byłoby dla mnie wisienką na torcie – przyznał.

Jego doświadczenie w Grand Prix na żużlu klasycznym nie zawsze pomaga Harrisowi w świecie longtracków, ale przyznaje, że może mieć swoje zalety, jeśli chodzi o radzenie sobie z mentalną stroną zawodów związanych z mistrzostwami świata.

– Jeśli chodzi o jazdę, to naprawdę nie pomaga – powiedział. – Tory i motocykle są zupełnie inne. Ale jeśli chodzi o presję związaną z wejściem do finału, całkiem dobrze sobie z nią radzę. Mogę się wyłączyć i po prostu robić to, co muszę. Nie jestem osobą, która jest zaskoczona i zdenerwowana tym, że ktoś stanął obok mnie na linii startu – tłumaczył.

Jest jeden obszar, w którym Harris nadal pragnie się poprawić. – Na długich torach trzeba jechać płynniej – powiedział. – Nadal nie jadę tak płynnie, jak powinienem. To właśnie w tym Smoli i inni europejscy zawodnicy są bardzo dobrzy – zakończył Harris.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Protasiewicz ceni sobie z nim współpracę. „Bardzo dużo mi pomaga”

Żużel. Mateusz Dul: Opcja poznańska była dla mnie najlepsza. Chcę wykorzystać szansę (WYWIAD)

Żużel. Duńska legenda mówi o pracy w Polonii. Chwali również Zmarzlika