Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W piątkowe popołudnie Zdunek Wybrzeże Gdańsk odjechało kolejny dobry mecz wyjazdowy. Tym razem bardzo trudną przeprawę z gdańszczanami miała ekipa ROW-u Rybnik. Przedstawiciele przyjezdnych cieszyli się z walki, ale przyznawali, że odczuwają niedosyt.

 

Pojedynek rybnicko-gdański był bardzo zacięty. Rybniczanie zbudowali większą przewagę tylko na początku meczu, ale po przegranej 1:5 w ósmym biegu nie byli już w stanie zdecydowanie odjechać rywalom. Spotkanie rozstrzygało się w ostatniej gonitwie i Rekiny triumfowały 46:43. Gdyby Zdunek Wybrzeże wygrało podwójnie, to miałoby na koncie kolejną wyjazdową wygraną.

– Czy mecz był do wygrania? Ani przez moment nie prowadziliśmy. Na pewno w dość głupi sposób potraciliśmy kilka punktów, ale cóż, taki jest sport. Cieszyć może waleczna postawa drużyny, ale smuci przegrana. Teraz przed nami misja Landshut i na niej trzeba się skupić. Nad meczem w Rybniku nie ma co się dłużej rozwodzić. Mało prawdopodobne, by na kolejne spotkanie wrócił do nas Michael Jepsen Jensen. Raczej zaczniemy w podobnym składzie – mówił Eryk Jóźwiak, opiekun gości, na łamach mediów klubowych.

Zdecydowanym liderem zespołu ponownie był Nicolai Klindt. Duńczyk, który jeszcze w poprzednim sezonie ścigał się w Rybniku, zgarnął aż 16 oczek z bonusem. 34-latek dbał nie tylko o swoje punkty. Dzięki niemu po gorszym początku lepiej spisał się Daniel Kaczmarek.

– Był moment, gdy przegrywaliśmy siedmioma punktami i wyglądało to słabo. Na początku nie trafiliśmy z ustawieniami, ale dokonywaliśmy korekt, menedżer robił odprawy, zwoływał wszystkich zawodników. Z mojej strony podziękowania dla Nicolaia, który pokierował mnie z ustawieniami, przez co poszedłem w dobrą stronę. Oczywiście, że jest niedosyt, gdy byliśmy tak blisko zwycięstwa. Lepsza taka przegrana po walce niż jak z Falubazem, kiedy nas zlali. Myślę, że z meczu na mecz będzie to wyglądało coraz lepiej – komentował krajowy senior Zdunek Wybrzeża.

Niewiele brakło, a na koncie Kaczmarka byłoby jeszcze więcej punktów. W pierwszym z biegów nominowanych zawodnik dobrze wystartował, ale na trasie szybszy okazał się Brady  Kurtz. Po tym biegu gospodarze wyszli na trzypunktowe prowadzenie.

– Po prostu zgłupiałem, bo słyszałem rywala z prawej i lewej strony. Starałem się być wszędzie, ale Brady Kurtz zna ten tor doskonale i niestety to wykorzystał. Nie mogę zrzucać winy na motocykl, to był mój błąd. Jeszcze brakuje mi trochę jazdy, natomiast cieszę się, że powoli się rozkręcam. Ostatnio wykonałem dużo pracy zarówno na torze, jak i w warsztacie – podsumował 25-latek.

Następne spotkanie gdańszczan z wspomnianą ekipą z Landshut będzie bardzo ważne dla układu tabeli. Zespoły zmierzą się w niedzielę o godz. 14.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Derby ściany wschodniej na start! Osłabiony mistrz zmierzy się z beniaminkiem (ZAPOWIEDŹ) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Stworzył wynalazek, który ratuje życie żużlowcom. Ścigał się w cieniu ojca – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)