Żużel. Piotr Baron: Tor w Krośnie był bardzo selektywny. Dla nas najważniejszy mecz teraz jest w niedzielę

Bartosz Smektała (w środku) w asyście taty i Piotra Barona. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ostatniej kolejce rundy zasadniczej PGE Ekstraligi Fogo Unia Leszno uległa Cellfast Wilkom Krosno na wyjeździe 43:47. Spotkanie to jednak niczego nie zmieniło w ligowej tabeli, bowiem już przed nim wiadome było, że leszczynianie powalczą w niedzielnym ćwierćfinale z Betard Spartą Wrocław, a krośnianie wrócą na pierwszoligowe podwórko. Po meczu porozmawialiśmy z trenerem Unii Piotrem Baronem, który ocenił zawody przy ulicy Legionów oraz wspomniał o swoich odczuciach przed pierwszym starciem jego ekipy w fazie play-off.

 

Spotkanie w Krośnie rozpoczęło się z godzinnym opóźnieniem. Spowodowane to było procedurą ściągnięcia plandeki z toru, która ochraniała owal Wilków przed prognozowanymi opadami. Cały mecz jednak doszedł do skutku i został odjechany bez większych problemów. W nim, żegnające się z PGE Ekstraligą, Wilki zdołały zwyciężyć leszczyńskie Byki, choć trzeba dodać, że mieli oni nieco ułatwione zadanie. W trakcie meczu bowiem seniorzy Unii oddali część swoich wyścigów młodszym zawodnikom.

Trener Piotr Baron po spotkaniu zwrócił uwagę, że tor na krośnieńskim stadionie był  niezwykle trudny, a świadczyć o tym może fakt, iż trzykrotnie podczas tamtego wieczora o ponad 2 sekundy był bity jego rekord. Najpierw dokonał tego Bartosz Smektała, a potem Andrzej Lebiediew i Jason Doyle. Obecnie rekord toru w Krośnie należy zatem do Australijczyka i wynosi 65,26 sek.

– Ktoś musiał pojechać. Faktycznie tor był bardzo selektywny i seniorzy chcieli oddać swoje wyścigi. Z tego powodu pojeździli sobie juniorzy. Mecz niestety przegrany dla nas, ale myślę, że zawodnicy starali się walczyć, szczególnie ci młodzi. Bartek Smektała, Jaimon Lidsey i „Zengi” też sobie trochę pojeździli, więc każdy się przejechał. Tor był bardzo trudny i nie każdy sobie radził. To było widać, bo chłopaków gdzieś tam szarpało. Zresztą czasy o tym mówią. Jeżeli jechaliśmy 2 sekundy szybciej od rekordu toru, to naprawdę tor musiał być dość trzymający, ale nie ma, co się uskarżać. Gospodarze jechali i my też jakoś odjechaliśmy, najważniejsze, że cało i zdrowo. Też nie chcieliśmy eksploatować zawodników, bo będą nam bardzo potrzebni u siebie, a tutaj różnie mogło się skończyć. Dla nas najważniejszy mecz teraz jest w niedzielę i faktycznie nie musieliśmy się dzisiaj martwić o wynik, i taki można powiedzieć, że to był po części fajny mecz przyjaźni – podsumował Piotr Baron.

Teraz na Unię czeka niezwykle ważne i ciekawie zapowiadające się spotkanie z Betard Spartą Wrocław. Trzeba przypomnieć, że ostatni mecz w rundzie zasadniczej tej pary zakończył się zwycięstwem leszczynian, które przerwało niezwykłą passę wrocławian. Przed tamtym spotkaniem bowiem wrocławianie byli niepokonani w lidze i mieli serię dwunastu zwycięstw z rzędu. W rozmowie z nami trener Piotr Baron zaznaczył jednak, że wrocławianie to nadal bardzo trudny rywal:

– W piątek mamy trening, a w niedzielę pierwszy mecz play-offu. Chcemy się do niego jak najlepiej przygotować, poświęcić czas. U siebie wygraliśmy w Wrocławiem, ale Sparta na pewno wyciągnęła wnioski po tamtym spotkaniu i przyjedzie w niedzielę znacznie mocniejsza. Jednak uważam, że nasi zawodnicy też mogą pojechać lepiej niż wtedy. Jesteśmy pełni nadziei, że damy radę – zakończył szkoleniowiec Unii.

Ćwierćfinał pomiędzy Fogo Unią Leszno a Betard Spartą Wrocław zaplanowany został na najbliższą niedzielę 13 sierpnia. Początek spotkania o 19.15.