Władze brytyjskiego żużla pracują nad tym, aby tamtejsze rozgrywki wróciły do dawnej świetności. Ostatnio kibice czarnego sportu na Wyspach dostali sporo dobrych informacji związanych z transferami gwiazd do poszczególnych klubów. Profesjonalizm rozgrywek ma także podnieść zatrudnienie na stanowisku dyrektora zarządzającego Phila Morrisa.
47-latek jest doskonale znany żużlowym kibicom. To właśnie on jako dyrektor cyklu Grand Prix pieczołowicie pracuje nad prawidłowym przebiegiem każdego z turniejów o indywidualne mistrzostwo świata czy zmagań w Speedway of Nations. Teraz dojdą mu nowe obowiązki. Pracował będzie m.in. przy interpretacji przepisów, ale też przy oprawie meczów telewizyjnych Premiership.
– Żużel mam we krwi. Chcę zrobić wszystko, by zapewnić kibicom ściganie w najlepszym wydaniu. Myślę, że przez lata zbudowałem sobie dosyć dobrą reputację w żużlowym świecie i chcę to kontynuować. To dla mnie wielkie wyzwanie – przyznaje Morris w rozmowie ze Speedway Star.
Nowy dyrektor brytyjskiej ligi wspomina swoje początki w żużlowym świecie. Co ciekawe, rodzice nadali mu imię na cześć wybitnego przed laty żużlowca. – Moi rodzice byli wielkimi fanami drużyny z Newport. Zabierali mnie na mecze, gdy byłem jeszcze w wózku. Tego nie pamiętam, natomiast pamiętam to, jak wybierałem się na mecze Swindon, gdy miałem 10 lub 11 lat. Moje imię nadano na cześć Phila Crumpa, który startował wówczas w ich barwach – opowiada.
Przypomnijmy, że już w tym roku na brytyjskich torach zobaczymy Nickiego Pedersena czy Emila Sajfutdinowa. Wspomniani zawodnicy ostatnio zdecydowali się podpisać umowy odpowiednio w Peterborough Panthers oraz Ipswich Witches. To sprawia, że jakość sportowa ligi diametralnie poszła w górę.
– Chcę, aby ludzie, którzy wybierają się na angielskie stadiony, otrzymali produkt najwyższej jakości. Chciałbym, aby liga stała się bardziej profesjonalna i liczę, że uda się przyciągnąć nowych sponsorów. Mamy to szczęście, że w tym roku w lidze wystartują takie tuzy jak Dan Bewley, Nicki Pedersen czy Emil Sajfutdinow. Ale czy nie byłoby jeszcze lepiej, gdyby w następnych dwóch, trzech latach, zamiast trzech światowej klasy zawodników, jeździło ich dziewięciu lub dwunastu? Uda nam się to tylko w momencie, gdy produkt będzie stał na najwyższym poziomie – tłumaczy.
Phil Morris widzi jednak pole do poprawy. Wie także, co w pierwszej kolejności należy zrobić, by uatrakcyjnić produkt. – Kibice żużla to mądrzy ludzie. Musimy przyciągnąć jednak młodszą publikę, od tego nie ma ucieczki. Trzeba zrobić więc coś bardziej dynamicznego, atrakcyjnego. Po prostu fajniejszego – mówi. – Chcę odwiedzić wszystkie tory w Premiership tak szybko jak to możliwe i sporządzić raport, który później przekażę władzom klubów i będę oczekiwał od nich wypełnienia zaleceń. Czasami do sukcesu potrzeba dokonać niewielkich usprawnień – np. odmalować coś tu i ówdzie, a to przecież nie boli. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, tylko wtedy możemy spodziewać się efektów – wyjaśnia.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Menedżer Huckenbecka: Nie podpalamy się. Landshut to normalny turniej (WYWIAD)
Żużel. Mateusz Cierniak z pierwszym biegowym zwycięstwem w GP. Mówi o kolejnym celu
Żużel. Autobusy i tramwaje. Saska Kępa. Janowski na trybunach, czyli GP w Warszawie (REPORTAŻ)
Żużel. Nietypowe historie kierownika. Gratka dla kibiców z Gniezna
Żużel. Kolejna edycja Meczu Narodów za nami
Żużel. Wybrzeże łata dziury w składzie. Klub pozyskał dwóch nowych zawodników