Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Władze brytyjskiego żużla pracują nad tym, aby tamtejsze rozgrywki wróciły do dawnej świetności. Ostatnio kibice czarnego sportu na Wyspach dostali sporo dobrych informacji związanych z transferami gwiazd do poszczególnych klubów. Profesjonalizm rozgrywek ma także podnieść zatrudnienie na stanowisku dyrektora zarządzającego Phila Morrisa.

 

47-latek jest doskonale znany żużlowym kibicom. To właśnie on jako dyrektor cyklu Grand Prix pieczołowicie pracuje nad prawidłowym przebiegiem każdego z turniejów o indywidualne mistrzostwo świata czy zmagań w Speedway of Nations. Teraz dojdą mu nowe obowiązki. Pracował będzie m.in. przy interpretacji przepisów, ale też przy oprawie meczów telewizyjnych Premiership.

– Żużel mam we krwi. Chcę zrobić wszystko, by zapewnić kibicom ściganie w najlepszym wydaniu. Myślę, że przez lata zbudowałem sobie dosyć dobrą reputację w żużlowym świecie i chcę to kontynuować. To dla mnie wielkie wyzwanie – przyznaje Morris w rozmowie ze Speedway Star.

Nowy dyrektor brytyjskiej ligi wspomina swoje początki w żużlowym świecie. Co ciekawe, rodzice nadali mu imię na cześć wybitnego przed laty żużlowca. – Moi rodzice byli wielkimi fanami drużyny z Newport. Zabierali mnie na mecze, gdy byłem jeszcze w wózku. Tego nie pamiętam, natomiast pamiętam to, jak wybierałem się na mecze Swindon, gdy miałem 10 lub 11 lat. Moje imię nadano na cześć Phila Crumpa, który startował wówczas w ich barwach – opowiada.

Przypomnijmy, że już w tym roku na brytyjskich torach zobaczymy Nickiego Pedersena czy Emila Sajfutdinowa. Wspomniani zawodnicy ostatnio zdecydowali się podpisać umowy odpowiednio w Peterborough Panthers oraz Ipswich Witches. To sprawia, że jakość sportowa ligi diametralnie poszła w górę.

– Chcę, aby ludzie, którzy wybierają się na angielskie stadiony, otrzymali produkt najwyższej jakości. Chciałbym, aby liga stała się bardziej profesjonalna i liczę, że uda się przyciągnąć nowych sponsorów. Mamy to szczęście, że w tym roku w lidze wystartują takie tuzy jak Dan Bewley, Nicki Pedersen czy Emil Sajfutdinow. Ale czy nie byłoby jeszcze lepiej, gdyby w następnych dwóch, trzech latach, zamiast trzech światowej klasy zawodników, jeździło ich dziewięciu lub dwunastu? Uda nam się to tylko w momencie, gdy produkt będzie stał na najwyższym poziomie – tłumaczy.

Phil Morris widzi jednak pole do poprawy. Wie także, co w pierwszej kolejności należy zrobić, by uatrakcyjnić produkt. – Kibice żużla to mądrzy ludzie. Musimy przyciągnąć jednak młodszą publikę, od tego nie ma ucieczki. Trzeba zrobić więc coś bardziej dynamicznego, atrakcyjnego. Po prostu fajniejszego – mówi. – Chcę odwiedzić wszystkie tory w Premiership tak szybko jak to możliwe i sporządzić raport, który później przekażę władzom klubów i będę oczekiwał od nich wypełnienia zaleceń. Czasami do sukcesu potrzeba dokonać niewielkich usprawnień – np. odmalować coś tu i ówdzie, a to przecież nie boli. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, tylko wtedy możemy spodziewać się efektów – wyjaśnia.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Jacek Dreczka: Robię sobie przyjemność i to nagrywam. W przeszłości chciałem być synem Tomasza Bajerskiego! (WYWIAD)

Żużel. Powrotu nie będzie. W Krośnie nie ma tematu Łaguty