Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Patryk Dudek był jedną z gwiazd na liście startowej Mistrzostw Piotra Protasiewicza. Dla wychowanka zielonogórskiego klubu był to powrót na obiekt przy W69 po roku przerwy. „Duzers” w pożegnalnym turnieju byłego kapitana Falubazu zdobył 9 punktów i ostatecznie zajął szóstą pozycję, choć tak naprawdę wynik w tym dniu schodził na dalszy plan.

 

Początek zawodów nie był zbyt udany dla Patryka Dudka. Zaczął od zera, a po trzech seriach na swoim koncie miał tylko 3 punkty. Dwa ostatnie wyścigi z jego udziałem to już czysty majstersztyk. 30-latek był autorem najlepszej akcji turnieju, bowiem na jednym łuku po zewnętrznej wyprzedził dwóch zawodników, w tym Bartosza Zmarzlika.

– Z początku mi trochę nie szło, a było to efektem złego dopasowania motocykla do tych warunków. Przez 13 lat jazdy w Zielonej Górze nigdy nie jechaliśmy na takich przełożeniach. To tylko pokazuje, jak ten sport się zmienia. Ludzie mówią, że po tylu latach jazdy żużlowiec powinien znać każdy centymetr danego toru, ale tak naprawdę rzadko to się sprawdza. Warunki były jednak takie, a nie inne i przełożenia, na których zawsze tu jeździłem kompletnie nie zdawały egzaminu – mówił nam „Duzers” tuż po zawodach.

Warunki były trudne, a to przez deszcz, który padał w dniu zawodów oraz dzień wcześniej. Organizatorom udało się jednak doprowadzić nawierzchnię do stanu używalności, choć kilku żużlowców miało trudności z płynnym pokonywaniem łuków, przez co często zarządzano równanie toru.

– Normalnie byśmy tych zawodów raczej nie przeprowadzili, natomiast wiadomo, że innych terminów do dyspozycji za bardzo nie było, więc pojechaliśmy. Może w telewizji dobrze to wyglądało, ale z naszej perspektywy nie za bardzo. Czuliśmy to przede wszystkim w oczach i rękach (śmiech) – przyznaje.

Żużlowcy udanie uhonorowali przebogatą karierę żużlową Piotra Protasiewicza. Patryk Dudek praktycznie od początku swojej żużlowej kariery mógł przyglądać się jeździe wieloletniego kapitana Falubazu, od którego czerpie wzorce do dziś.

– Piotr to wzór do naśladowania. Bardzo dużo nauczyłem się przyglądając się temu, jak profesjonalnie przygotowuje się do każdych zawodów, jak do perfekcji opanował szybką jazdę po zewnętrznej czy rozgrywał pierwszy łuk. Cieszę się, że przez te kilkanaście lat w Zielonej Górze miałem okazję do jazdy z nim w jednej drużynie. Piotr wyróżniał się na tle innych zawodników, natomiast są to takie niuanse, że ludzie niesiedzący od „środka” w żużlu tego nie zrozumieją. Wiem na przykład co i w jaki sposób robił, żeby „uprzykrzyć życie” przeciwnikom na łuku i sam często staram się to powtarzać. Mam z nim również dużo zabawnych chwil i wspomnień, ale są to opowieści dla ludzi po 18. roku życia (śmiech) – podsumowuje były wicemistrz świata.