Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nadzieje szwedzkich kibiców na udany turniej w wykonaniu Fredrika Lindgrena były bardzo duże. „Fast Freddie” świetnie zresztą poczynał sobie w Malilli, gdzie zawsze czuł się bardzo dobrze. Pewnie wjechał do finału, lecz tego ostatniego biegu nie będzie miło wspominał. Szwed spowodował upadek swój i Martina Vaculika, przez co został wykluczony z decydującej odsłony i zajął ostatecznie czwarte, najgorsze dla sportowca miejsce. Dodatkowo po turnieju udał się do szpitala na szczegółowe badania.

 

Fredrik Lindgren wygrał rundę zasadniczą Grand Prix w Malilli i pewnie zwyciężył również w półfinale. Wydawało się, że był murowanym faworytem do wygranej, lecz upadek zniweczył jego plany. Szwed mocno odczuł skutki kraksy i udał się do szpitala. – Ma mały problem z szyją, bo uderzył głową w tor. Złamał kręgosłup w 2017 roku, więc oczywiście musi przejść wszystkie badania, by upewnić się że wszystko jest w porządku. Czuje zawroty głowy, ale tak właśnie się dzieje, gdy lądujesz na głowie i rozbijasz kask – mówi menadżer kadry narodowej Szwecji, Morgan Andersson dla vt.se

„Fredka” miał niepowtarzalną okazję, by odrobić znaczącą liczbę punktów do Bartosza Zmarzlika, którego zabrakło w biegu finałowym. Szwed jechał drugi, ale za wszelką cenę chciał wyprzedzić Słowaka. – Wybrał wejście pod Vaculika. Po upadku poszedł prosto do niego i przeprosił jak należy. Oczywiście czuł, że zrobił źle. Jeśli masz pięć zwycięstw w biegu na sześć możliwych, to oczywiste, że chcesz wygrać. Zwłaszcza, że była szansa na odrobienie punktów do Bartosza Zmarzlika, który przegapił finał. To są mistrzostwa świata – komentuje Andersson.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Dan Bewley zdobywa Malille! Patryk Dudek na podium!

Żużel. Zmarzlik nadal z ogromną przewagą. Spory awans „Duzersa” (KLASYFIKACJA)