Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Do dziś jedynym niemieckim zawodnikiem, który ma na koncie tytuł indywidualnego mistrza świata jest Egon Muller. Złoty medal dla kraju naszych zachodnich sąsiadów wywalczył w 1983 roku. Mało kto jednak wie, że wielką karierę, być może zbliżoną do Mullera, przepowiadano jego rodakowi – Josefowi Angelmullerowi. Na drodze do sukcesów stanął jednak los. Do momentu, gdy bohater tego materiału się z nim boleśnie nie zetknął, zdążył zawojować swoimi wynikami nie tylko Niemcy. Aparycja i styl bycia przysparzały mu rzesze fanów.

 

– Sepp był szalony już tak naprawdę od małego. Jego rodzice zajmowali się produkcją popularnej w regionie lemoniady, a on sam od najmłodszych lat przejawiał niebywałe zainteresowanie do motocykli. Pierwsze swoje oszczędności zainwestował w motorower, a jeździł naprawdę szybko. Sprawiał wrażenie, że słowo „strach” jest mu kompletnie obce – wspominał młodego sąsiada mieszkaniec Osseltshausen. 

Co ciekawe, młody Niemiec zanim trafił do żużla zaczynał od ścigania się na… asfalcie. – On wraz z innym późniejszym żużlowcem Albertem Strasserem odbywał w latach sześćdziesiątych praktyki zawodowe w tej samej szkole w Pfaffenhofen. Po zajęciach umawiali się przy biurach testowych zakładu produkcyjnego i zaczynali wyścig do domu po zwyczajnej drodze. Jeden jechał na motorowerze Kreidler, drugi na Hondzie. Zabawa trwała do czasu aż ktoś poinformował policję i ta szybko zakończyła szaleńcze wyścigi obu młodzieńców – dodaje były  sąsiad żużlowca. 

Angermuller w barwach Hull

Gdy tylko Angermuller otrzymał, w wieku lat osiemnastu, swoje upragnione prawo jazdy, to rozpoczął ściganie na żużlu. Debiutował w 1968 roku na zawodach w Eggenfelden, które zakończył na siódmym miejscu. W tym samym sezonie wystartował ponad dziesięć razy i czterokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Nie było tym samym dla nikogo wątpliwości, że Niemcy mają przed sobą wschodzącą gwiazdę żużla. 

– Ja go widziałem po raz pierwszy i poznałem w 1970 roku podczas jakichś zawodów w Zelle. Przyjechał młody chłopak, wyjął motocykle, wyjechał na tor i jechał po nim jak jakiś dzikus. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Szybko zyskał od rywali przydomek „bestia”. Ja byłem wtedy pod wrażeniem, ponieważ wydawało mi się, że ten chłopak nie wie co to strach. Jeździł bardzo widowiskowo, skutecznie. Jak do tego dodasz fakt, że miał długie blond włosy, był przystojny, to nic dziwnego, że szybko stał się u nas pierwszoplanową gwiazdą żużla – mówi nam Egon Muller, indywidualny mistrz świata z 1983 roku. 

W 1969 roku Angelmuller triumfował w dwudziestu jeden zawodach! Z racji faktu, iż były to czasy, kiedy na zmagania w Niemczech chodziły tłumy kibiców, dziewiętnastoletni talent szybko stał się obiektem zainteresowań mediów. Pierwszy żużlowy niemiecki celebryta. Artykułów o nim było w prasie „brukowej” i nie tylko pod dostatkiem. 

– To prawda. Josef wykorzystywał swoje pięć minut idealnie. Sporo się o nim mówiło, pisało. Był po prostu na topie. Prasa, telewizja wszędzie było go pełno. Przy tym całym zamieszaniu zawsze pozostawał jednak skromną osobą. Czasami miało się wrażenie, że ta nagła popularność go w jakiś sposób  onieśmiela. Niektórzy kibice zarzucali mu arogancję, ponieważ ze swoich wygranych nie robił żadnego show, nie okazywał wielkiej radości, po prostu zjeżdżał do parkingu. Josef też należał do tych zawodników, którzy winę za niepowodzenia na torze brali wyłącznie na siebie – dodaje Muller. 

Od lewej – Egon Muller, Josef Angermüller

Doskonały sezon w roku 1969 pozwolił Angermullerowi na otrzymanie licencji OMK, która umożliwiała wówczas starty w najsilniej obsadzonych turniejach. O tym, że drzemie w nim talent młody Niemiec przekonał wszystkich 3 maja w Neustadt, kiedy w zawodach indywidualnych bez problemu „rozprawił” się z samym Ove Fundinem. Z kolei w silnie obsadzonym turnieju w Olching wywalczył osiem punktów, pokonując między innymi Ole Olsena.  Z jednego biegu był wykluczony, w innym zaliczył upadek. Nic dziwnego, że błyskawicznie, w roli rezerwowego, młody  Angelmuller trafił do reprezentacji Niemiec. 

Były mistrz świata z Norden w swojej karierze ścigał się w lidze angielskiej. Mało kto jednak wie, że pierwszym niemieckim zawodnikiem, któremu było dane rywalizować torach brytyjskich był właśnie nie kto inny, jak Josef Angermüller. 

– Podczas pewnych zawodów w Ruhpolding Josef poprosił mnie, czy nie pomógłbym mu znaleźć angażu w Anglii. On widział wtedy, jak w Ruhpolding jeżdżą Mauger czy Miles i uznał, że Anglia pomoże mu w rozwoju. Poprosiłem o pomoc Ivana Maugera, który akurat zawody w Niemczech wygrał. Pozytywna odpowiedź od Maugera przyszła już kolejnego dnia. Wkrótce skontaktował się z nami Reg Freaman, który był promotorem Reading i na gwałt potrzebował wzmocnienia. Josef pojechał na próbny trening i już tam został. Jakiejś znacznej liczby punktów wprawdzie nie robił, ale imponował walecznością. Jedyne co mu się w Anglii nie podobało, to wynagrodzenie. Było na tyle niskie, że Josef miał tylko opłacone loty na eliminacje mistrzostw świata, a na mecze ligowe podróżował samotnie tam i z powrotem swoim pomarańczowym BMW. Jako pierwszy Niemiec w lidze ściągał kibiców, a sam profitował podnosząc umiejętności na technicznych torach. W 1974 startował również dla angielskiego Hull- wspomina niemiecki dziennikarz Christian Kalabis. 

Niemieckiego zawodnika pozytywnie wspomina też jego były angielski promotor. – Wersja, iż protegował go w Anglii  sam Ivan Mauger w pełni się zgadza. Potrzebowaliśmy akurat zawodnika i tak Josef się u nas znalazł. On był naprawdę dobrym zawodnikiem. Uczył się angielskich torów szybko, jeździł walecznie i widowiskowo. Nic dziwnego, że był ulubieńcem publiczności, a w szczególności płci pięknej. On był jak Plech, zawsze po zawodach miał czas dla kibiców. Czy mógł zostać mistrzem świata? Zważywszy na fakt, iż zginął tragicznie w wieku bodajże 27 lat, to możemy powiedzieć, że karierę miał dopiero przed sobą. W moim odczuciu to był materiał na mistrza świata, ale do „oszlifowania” – mówi nam były promotor Reading, Reg Freamann

W swojej karierze Angermuller czterokrotnie występował w światowym finale na długim torze, był też uczestnikiem finału kontynentalnego w Leningradzie na żużlu klasycznym. Próbował również swoich sił w wyścigach na lodzie. W niemieckiej lidze reprezentował barwy Olching oraz Ruhpolding. Jego największy sukces to brązowy medal mistrzostw Niemiec na długim torze w 1974 roku. Angelmuller to również pierwszy niemiecki zawodnik, który był jak na ówczesne czasy sowicie opłacany za starty w zawodach. 

– Myślę, że w pewnym momencie jego stawka była zbliżona do dwóch tysięcy marek za start w zawodach. On był totalnym magnesem dla publiczności. Zarówno z racji swojej jazdy. jak i wyglądu. W tamtych czasach na zawody przychodziło po 20 tysięcy widzów. Kobiety przychodziły nie tylko na zawody, ale i po to, aby zobaczyć Josefa, wziąć autograf a jemu samemu dać na kartce numer telefonu. Śmialiśmy się często, że Josef ma własną książkę telefoniczną i gdziekolwiek by się nie znajdował miał, to miał kogo dzwonić – dodaje ze śmiechem Kalabis. 

Sezon 1975 Niemiec musiał zaliczyć do mało udanych. Wiosną. podczas zawodów w Neustadt doznał złamania uda. Tamto zdarzenie długo wspominali kibice, ponieważ po upadku porządkowi właśnie ciągnąć ku przerażeniu zawodnika za uszkodzoną poważnie nogę… ściągali go z toru

Życie ma to do siebie, iż często pisze własne scenariusze, nierzadko tragiczne. Sezon 1977 miał być dla Niemca przełomowym. Celem był awans do finału w Goeteborgu i medal w mistrzostwach świata na długim torze. Być może i tak by było, gdyby nie wypadek z udziałem Niemca, który wydarzył się 24 kwietnia 1977 roku podczas zawodów na torze Civitanova Marche w pobliżu Rimini. Chcąc uniknąć kolizji z Rosjaninem Elitmowem, który stracił kontrolę jazdy i jego motocykl nagle zmienił jej kierunek, żużlowiec stracił panowanie nad swoim motocyklem, uderzył w bandę, która zdaniem świadków miała betonowe elementy. Parę godzin po przewiezieniu do szpitala Josef Angermüller zmarł. Oficjalna przyczyna śmierci nie jest do dziś znana, ponieważ rodzina zawodnika nie wyraziła zgody na przeprowadzenie sekcji zwłok. Zdaniem włoskich lekarzy, mogła ona być spowodowana problemami z sercem. 

W Niemczech nie do pomyślenia jest, aby jakikolwiek element betonowy znajdował się bezpośrednio przy bandzie. Jaka była faktyczna przyczyna śmierci? Już się nie dowiemy. Włoski dokument o jej przyczynach wskazywał jednoznacznie na problemy z sercem – pisał w maju 1977 roku Bahnsport Aktuell. 

– Sepp podczas jazdy do szpitala odzyskał przytomność i i powtarzał w kółko: „krzyż, krzyż”. Nie wiedziałem o co chodzi. Byłem przekonany, że ma złamane udo, ale lekarz uspokajał, że nie ma jakichkolwiek złamań. W szpitalu powiadomiono nas, że za dwa, trzy dni będzie mógł zostać wypisany. Wróciliśmy na stadion już w pełni uspokojeni, aby spakować nasze rzeczy. Przez głośniki poinformowano również na stadionie, że z Seppem wszystko jest w porządku. Po czterech godzinach od wypadku dotarła do nas jednak wiadomość o jego śmierci. Dopiero długo po jego śmierci odkryłem jedną rzecz i to mnie zastanowiło. Jego numer startowy na plecach plastronu był wręcz sprasowany. Jak silne zatem, i o co ostatecznie, musiało być uderzenie Josefa. Wtedy też zrozumiałem dlaczego w karetce uskarżał się na ból krzyża. To był doskonały zawodnik, którego kibice z racji wyglądu nazywali niemieckim Beatlesem – mówił dla Bahnsport Aktuell mechanik Niemca, Herbert Proll, który po śmierci przyjaciela nie wrócił już jako mechanik do żadnego innego zawodnika. 

Czy Angermuller miał szansę, aby w swojej karierze zostać mistrzem świata? Zdaniem wielu miał. Pytanie tylko, czy naprawdę chciał, czy sama jazda na żużlu zaspokajała jego ambicję.

– Pytasz, czego mu brakowało? Poza umiejętnościami na torze, tak zwanego ducha zwycięzcy. Uważam, że tego nie posiadał w młodym wieku. Pamiętaj, że Josef pochodził z bardzo małej miejscowości Osseltshausen i nagle wszedł w wielki, kolorowy świat. Jak daleko by zaszedł i czy instynkt zwycięzcy by się u niego w końcu pojawił? Tego już się nie dowiemy. Jedno jest pewne, że to on był pierwszym w pełni profesjonalnym żużlowcem niemieckim. Zarówno na torze, jak i poza nim – mówi nam Christian Kalabis. 

Ogłoszenie prasowe o zajęciach szkółki żużlowej prowadzonej przez Angermullera

W latach 80. ubiegłego wieku Egon Müller podbijał Niemcy swoim marketingiem i otwartością do mediów, ale tak naprawdę tym Niemcem, który jako pierwszy zrozumiał, że w żużlu trzeba też umieć sprzedać siebie poza torem był właśnie Angermuller. On, jako pionier, rozdawał kibicom zdjęcia, naklejki i nie stronił od mediów, które w czasach jego popularności oczekiwały poświęcenia czasu. Jako jeden z pierwszych założył też weekendową szkółkę żużlową, w której pod jego okiem mogli trenować młodzi, pragnący zostać żużlowcami Niemcy. 

– Tak, to prawda. Josef doskonale rozumiał już wtedy, że trzeba też umieć się sprzedać na zewnątrz. Mimo, że byliśmy rywalami,  byliśmy też przyjaciółmi, a wiesz, że u mnie na to określenie trzeba sobie zasłużyć. Wielokrotnie jeździliśmy jednym samochodem na zawody w Jugosławii, czy na Węgry, spędzając z sobą dużo czasu. Jego i moja popularność sprawiały, że nie wszystkie przygody przeżyte poza torem są możliwe do upubliczniania (śmiech -dop.red.). On był ulubieńcem płci żeńskiej. Dosłownie. Jego tragiczna śmierć tak mnie dotknęła, że jedną ze swoich piosenek poświęciłem specjalnie jemu. Nazywała się „Running Game”. Jest na jednej z mojej wydanych płyt tylko jej ścieżka dźwiękowa. W pełnej wersji jej nie umieściłem.  Nie chciałem, aby ktoś mi  zarzucił kiedykolwiek, że „dorabiam” się na tragedii przyjaciela. Parę razy wykonałem ją jednak w całości grając koncerty w okolicach, z których Josef pochodził. W ten sposób oddałem mu wówczas hołd za to jakim był człowiekiem i jak fantastycznym żużlowcem – podsumowuje Muller. 

Ulica ku pamięci tragicznie zmarłego zawodnika w Osseltshausen

 

W artykule wykorzystano materiały Bahnsport Aktuell oraz archiwum Christiana Kalabisa