Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Do niedawna żużlowym Neymarem ze względu na zdaniem kibiców symulowane upadki nazywany był Piotr Pawlicki. Teraz ta łatka przylgnęła do Szymona Woźniaka, który uczestniczył w tym sezonie w paru kontrowersyjnych decyzjach sędziego. Sam zainteresowany postanowił wytłumaczyć kibicom swoją perspektywę.

 

W ostatnim czasie kibice zaczęli wyzywać w komentarzach Szymona Woźniaka, oskarżając go o zamierzone upadki. Wychowanek bydgoskiej Polonii faktycznie w ostatnim czasie wiele razy zapoznawał się z nawierzchnią toru, lecz postanowił wyjaśnić, jak to wyglądało z jego perspektywy. – Jak dobrze pamiętam, kontrowersje były spowodowane pięcioma upadkami w tym sezonie. Z Jarosławem Hampelem w Gorzowie, z Wiktorem Jasińskim w tym samym meczu, co z Hampelem, z Jasonem Doyle’em, Kaiem Huckenbeckiem podczas SEC w Częstochowie i ostatnio z Patrykiem Dudkiem – zaczął Szymon Woźniak podczas Magazynu PGE Ekstraligi w Eleven Sports.

Na samym początku wyjaśnił dwa upadki podczas kwietniowego starcia ebut.pl Stali Gorzów z Platinum Motorem Lublin. – Pierwszy z nich wyglądał tak, że było ciasno w pierwszym łuku. Był kontakt. W 50% wykorzystałem tę sytuację. Położyłem motocykl, bo wiedziałem, że sędzia powtórzy we czterech. Biję się w pierś. W jakiejś części zbudowałem tę sytuację, by osiągnąć swoje cele. Kolejny upadek był z Wiktorem Jasińskim w tym samym meczu, a z powtórki zostałem wykluczony. Jechałem szeroko, Wiktor wjeżdżał w krawężnik i miał się tam utrzymać. Widziałem, że z dużą prędkością jedzie z lewa do prawa i nie czekając na to, czy wpadnie w mój tor jazdy usiadłem na dupę. Zadbałem o swoją skórę – tłumaczy.

Następna sytuacja miała miejsce w domowych spotkaniach z Cellfast Wilkami Krosno oraz For Nature Solutions KS Apatorem Toruń. – Z Doyle’em i Dudkiem to sytuacje, które możemy wrzucić do jednego worka. Doyle i Dudek w momencie, kiedy mnie wyprzedzali, zahaczali deflektorem o przednie koło. To nie jest mocny kontakt, równowaga na motocyklu nie zostaje zachwiana. Wy uznajecie ten kontakt za delikatny. Ja upadam, bo guma deflektora trafiając w przednie koło gwałtownie je wyhamowuje. Na tyle, że tylne koło próbuje nas wyprzedzać będąc w pełnym ślizgu. Spróbujcie jechać ślizgiem na motocyklu i dodajcie gazu, a zahamujcie lekko przednie koło. Gwarantuję, że tył motocykla zacznie was wyprzedzać. W tej sytuacji można tylko usiąść na tyłek. To najlepsze, co możemy zrobić. Dlatego te wypadki wyglądają w ślamazarny sposób, ale dla mnie to zadbanie o własne kości. Upadek nie jest spowodowany podcięciem, tylko zahamowaniem koła. Tył chce wyprzedzić przód. To zasady fizyki. Motocykl zaczyna się wówczas obracać – kontynuował.

Ostatnie zdarzenie, które skomentował, wydarzyło się podczas inauguracyjnej rundy Tauron SEC w Częstochowie. – Z Kaiem wjechaliśmy szybko w pierwszy łuk, a w Częstochowie można to zrobić. Ciągniemy to wejście daleko, a w Częstochowie szybko się wchodzi w łuki, bo banda zbliża się bardzo szybko. Widziałem, że Kai pojedzie szeroko, więc przyciąłem, ale i tak doszło do kontaktu. Gdybym nie położył motocykla, mógłbym skończyć na bandzie. Moje upadki są spowodowane zasadami fizyki albo tym, że chcę ratować swoją skórę – zakończył swój wywód.