fot: Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W przeszłości mogliśmy oglądać braterskie duety w postaci Drymlów, Gollobów czy chociażby Karlssonów. Na ten moment prym jako polscy bracia wiodą Pawliccy, a wśród Australijczyków Holderowie. Do niedawna emocjonowaliśmy się również rywalizacją braci Artioma i Grigorija Łagutów, lecz ten drugi nieprędko wróci o ile w ogóle wróci do naszej ligi.

 

Przez wiele lat za najlepszą polską braterską parę na żużlu uważało się Tomasza Golloba i Jacka Golloba. Obaj bowiem radzili sobie znakomicie startując razem w parze, a dowodem na to są sukcesy drużynowe w latach 90. Polonii Bydgoszcz. Gollobowie nie tylko brylowali w lidze, ale przede wszystkim w mistrzostwach Polski par klubowych, w których również seryjnie zdobywali medale.

Do najlepszej z braterskich par w ostatnich latach z pewnością można zaliczyć braci Pawlickich. Nie dorównali oni Gollobom w ilości sukcesów, ale zadziwiali żużlową Polskę za czasów wspólnych startów w Fogo Unii Leszno. Eksperci często łapali się za głowę i mówili, że czasami aż przesadzali, zwalniając tempo biegu i ryzykując tym samym jakąś niebezpieczną sytuacją, co w rzeczy samej nie miało miejsca, bo panowie mieli wszystko pod kontrolą.

W rozmowie z Speedway Star, starszy brat Przemysław Pawlicki zdradził, że często bardziej zależało mu na wyniku brata, niż na jego własnym. – Wiele razy było to dla mnie o tyle stresujące, że chciałem, abyśmy obaj zakwalifikowali się do kolejnej rundy indywidualnych mistrzostw Polski lub eliminacji GP. I wiele razy nam się to udawało. Często byłem zdenerwowany, czy uda mu się zakwalifikować. Skupiałem się wówczas bardziej na jego wyścigach niż na moich. Oczywiście, to takie silne uczucie więzi między braćmi. Piotr zawsze będzie moim młodszym bratem i często o nim myślę. Zawsze się o niego martwię i chcę dla niego jak najlepiej – mówi szczerze Przemysław Pawlicki.

31-latek po kilku latach startów w ZOOleszcz GKM-ie Grudziądz zmienia barwy klubowe na te z Zielonej Góry. Piotr zatem po raz pierwszy w karierze opuszcza Fogo Unię Leszno i skierował się na Dolny Śląsk, a konkretnie do Wrocławia. Obaj bracia startowali w jednym zespole po raz ostatni w 2015 roku w Lesznie, kiedy to świętowali drużynowe mistrzostwo Polski. Pomimo tego nadal wymieniają się wskazówkami, wspierają oraz śledzą swoje starty.

– Wiem, co Piotr potrafi na motocyklu i wiem, na co go stać. To zawodnik wielkiego kalibru. Oglądam jego starty i obserwuję go dogłębnie. Przekazujemy sobie różne wskazówki, bo po prostu chcemy sobie pomóc. Nadal istniejemy jako jeden zespół. Mamy to samo nazwisko. Nasi rodzice wychowali nas w taki sposób, aby ukształtować nasze osobowości, żeby były sobie bliskie. Braterska więź jest naszym znakiem rozpoznawczym i to jest fantastyczna rzecz – kończy.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Dziś święto menedżera mistrzów Polski. Jacek Ziółkowski obchodzi 64. urodziny!

Żużel. Trener Wilków zadowolony z terminarza. „To dobrze, że pierwszy mecz rozegramy na wyjeździe”

POLECAMY:

Żużel. Norbert Krakowiak: Nie widzę powodu, dla którego miałbym nie znaleźć się w składzie GKM-u (WYWIAD)