Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezonu 2018 do dziś na pewno miło nie wspomina Dan Bewley. Uczestnik cyklu Grand Prix uczestniczył wówczas w wypadku na torze w Workington. Jego następstwem było złamanie kości udowej, ramienia, nadgarstka oraz czasowe poruszanie się na wózku inwalidzkim.

 

Po ponad pięciu latach z uda zawodnika został usunięty metalowy pręt. – Sama operacja była z kategorii prostych. Trwała może około dwudziestu minut. Zostałem rozcięty, odkręcono pręt i go wyjęto. Nie była to jakaś specjalnie wyrafinowana operacja – mówi dla Brytyjczyk dla Speedway Star.

Jak się okazuje, przez minione pięć sezonów Anglik startował z dodatkowym obciążeniem psychicznym. Doskonale wiedział, że przy fatalnym zbiegu okoliczności każdy z jego upadków mógł być dla niego ostatnim i skutkować nawet amputacją nogi. Kilka kraks na torze od 2018 roku Bewley zaliczył. Ten najbardziej „spektakularny” wypadek miał miejsce we Wrocławiu, gdy przeleciał przez bandę.

– Zawsze odczuwałem pewien dyskomfort między kolanem, a biodrem. Oczywiście w pewnym sensie wpływało to też na moją elastyczność na torze. Prawdziwy problem był jednak gdzie indziej. Pręt zamocowany był wewnątrz kości. Gdybym go złamał lub zgiął na skutek upadku, mógłbym nawet skończyć, przy określonych komplikacjach, z amputowaną nogą. Tym samym, wiadomo co byłoby z moją karierą. Nadal mam trochę metalu w sobie, ale jest on na zewnątrz kości i nie jest to absolutnie żaden problem – dodaje Bewley.

Zawodnik Betard Sparty Wrocław nie ukrywa, iż ściganie się ze świadomością, że kolejny upadek może być ostatnim w karierze nie jest miłym doświadczeniem. – Przez ten cały czas starałem się tą świadomość blokować w psychice i kompletnie o tym nie myśleć. W stu procentach jest to jednak niewykonalne. Kilka wypadków w tym roku sprawiło, iż wracała myśl, aby jak najszybciej pozbyć się tego niebezpieczeństwa. Dobrze jest już żyć bez pręta w udzie. Był moment, że myślałem o tym, aby go zatrzymać na pamiątkę, ale uświadomiłem sobie, że patrzenie na niego każdego dnia może nie przynieść nic pozytywnego. Jestem przekonany, że do początku sezonu 2024 będę w pełni sprawny. Obecnie noga jest mocno spuchnięta i wydaje mi się, że to normalne po wyjęciu czegoś, co tkwiło w niej zdecydowanie za długo. Pierwsze przymiarki do usunięcia metalu były w 2019 roku, ale wtedy do tego nie doszło, a później sytuację skomplikował również Covid – komentuje Anglik.

24 letni zawodnik przyznaje, że miniony sezon nie był wymarzony w jego wykonaniu, ale też z optymizmem patrzy w przyszłość. – Były rundy Grand Prix, w których czułem się bardzo dobrze i czułem, że mogę je wygrać. W większości przypadków tak się jednak nie stało. W końcówce sezonu jechałem słabiej i to jest jasna sprawa. Nie czułem się komfortowo na motocyklu. Na pewno jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był fakt, iż wiedziałem, że czeka mnie operacja. Poczułem ulgę, kiedy zakończyłem Grand Prix w Toruniu. Miałem zaplanowane jeszcze inne starty, ale z nich zrezygnowałem. Zdrowie jest najważniejsze. Cieszę się, że ponownie będę czuł się w pełni komfortowo na motocyklu. To jest najważniejsze – dodaje ulubieniec wrocławskich kibiców.

Siódmy zawodnik świata w przyszłym sezonie na brak zajęć nie będzie narzekał. Oprócz rywalizacji w Grand Prix zamierza startować w trzech ligach. – Zawsze jestem zdania, że jak czuję się komfortowo, to mogę tak naprawdę ścigać się codziennie i nie ma to wpływu na moją dyspozycję – podsumowuje Bewley.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Z tym juniorem Polonia wywalczy upragniony awans? To może być kluczowa postać – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. W PGE Ekstralidze poczekają na pieniądze aż do lutego! Istotna zmiana regulaminowa – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)