Wielkimi krokami zbliża nam się sezon 2023. W PGE Ekstralidze jako beniaminek wystartują Cellfast Wilki Krosno. Jednym z zawodników, którym zaufano i pozostawiono w klubie był Vaclav Milik. Czech w przeszłości startował już na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, lecz w późniejszym czasie był zmuszony do jazdy w pierwszej lidze. Dziś spróbuje po raz kolejny zaistnieć w najlepszej lidze świata.
Cellfast Wilki Krosno nie chcą podzielić losów Arged Malesy Ostrów, a więc zakontraktowali w listopadowym okienku transferowym Jasona Doyle’a, Krzysztofa Kasprzaka i Mateusza Świdnickiego. Ponadto w kadrze pozostali Andrzej Lebiediew i Vaclav Milik. Obaj mają wspólną przeszłość w PGE Ekstralidze, ponieważ startowali razem we Wrocławiu i Rybniku. Od niedawna ścigają się również w Krośnie i oczywiście wspólnie spróbują ponownie zaistnieć na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
– Powiem, że z większością znamy się dobrze od lat. Może tylko z tymi juniorami nie miałem aż tak bardzo do czynienia, ale szybko się dogadamy. Ze Świdnickim bardzo dobrze się znam, z Doylem tak samo. Nie są to obcy ludzie, których nie znam i po których nie wiadomo, czego się spodziewać. Byliśmy na zgrupowaniu w Arłamowie i wydaje mi się, że jest bardzo fajna, taka teamowa atmosfera. W kilku zespołach już jeździłem, ale zapowiada się, że będzie profesjonalnie i wesoło – mówi Vaclav Milik w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym.
Czech reprezentował barwy Betard Sparty Wrocław w latach 2015-2019. Pierwsze jego starty były dość udane, a sam zawodnik miał pociągnąć za sobą czeski żużel. Niestety w pewnym momencie jego notowania spadły i szefostwo się z nim pożegnało. Szansę otrzymał jeszcze w ROW-ie Rybnik, jednak jej również nie wykorzystał, przez co był zmuszony zejść do pierwszej ligi, w której spędził dwa poprzednie lata. Wiele osób zarzucało mu zbyt wysoką wagę, z której miały wynikać jego mizerne wyniki.
– Zamknięty temat, z tym już nie ma najmniejszego problemu. Sam tego pilnuję i sprawdzam cały czas. Nie boję się stawać na wadze. Ja może nie chciałem nawet tyle zrzucić, bo chciałem zejść do 65 kilogramów. Jak pamiętam z poprzednich lat i testów, to najwięcej mocy miałem właśnie przy takiej wadze. Robota była ciężka, sporo się ruszam i samo tak zeszło. Ja nie trzymam żadnej diety, tylko po prostu ciężko pracuję. To wystarczy – tłumaczy.
Na rynku jest jeszcze wiele nazwisk, które nie mają przynależności klubowej. Jednym z nich jest Matej Zagar. Słoweniec ma przeszłość w cyklu Grand Prix oraz wiele poprzednich lat spędził w PGE Ekstralidze. Dla niego poprzedni rok nie potoczył się najlepiej, a sam zawodnik ponoć olał temat pierwszej ligi, myśląc, że doskonale sobie da radę. Teraz ponoć sam wydzwania po innych klubach, ponieważ w listopadzie nikt nie był w stanie spełnić jego warunków kontraktowych. Czy Milik obawia się, że jego zespół może sięgnąć po koło ratunkowe w postaci Słoweńca? – Jakbym się bał takich zawodników, to już dałbym sobie spokój z jazdą na żużlu – kończy.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. W zeszłym sezonie przeżył piekło. Czy w nowych barwach udowodni swoją wartość?
Żużel. Nie będzie zmiany nazwy stadionu w Gorzowie! „Nie było takich rozmów”
Żużel. Jego Zengota widziałby w Grand Prix. „W pełni zasługuje”
Żużel. Dlaczego PSŻ nie stawia na Jepsena Jensena? Prezes odpowiada
Żużel. Pechowy test na PGE Narodowym dla zawodnika Lwów. Pojechał do szpitala
Żużel. Thomsen wrogiem numer jeden w Zielonej Górze! „Zawsze będziesz je****”
Żużel. Kowalski z problemami na wyjazdach. „Muszę znaleźć przyczynę”
Żużel. Zmarzlik i spółka wysłali kibiców… do domów. Rospiggarna bez punktów w inauguracji