Żużel. Milik w odważnych słowach o Zagarze. „Jakbym się bał takich zawodników, to dałbym sobie spokój z jazdą na żużlu”

Vaclav Milik. Foto: Stal Gorzów / Radek Kalina
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wielkimi krokami zbliża nam się sezon 2023. W PGE Ekstralidze jako beniaminek wystartują Cellfast Wilki Krosno. Jednym z zawodników, którym zaufano i pozostawiono w klubie był Vaclav Milik. Czech w przeszłości startował już na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, lecz w późniejszym czasie był zmuszony do jazdy w pierwszej lidze. Dziś spróbuje po raz kolejny zaistnieć w najlepszej lidze świata.

 

Cellfast Wilki Krosno nie chcą podzielić losów Arged Malesy Ostrów, a więc zakontraktowali w listopadowym okienku transferowym Jasona Doyle’a, Krzysztofa Kasprzaka i Mateusza Świdnickiego. Ponadto w kadrze pozostali Andrzej Lebiediew i Vaclav Milik. Obaj mają wspólną przeszłość w PGE Ekstralidze, ponieważ startowali razem we Wrocławiu i Rybniku. Od niedawna ścigają się również w Krośnie i oczywiście wspólnie spróbują ponownie zaistnieć na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

– Powiem, że z większością znamy się dobrze od lat. Może tylko z tymi juniorami nie miałem aż tak bardzo do czynienia, ale szybko się dogadamy. Ze Świdnickim bardzo dobrze się znam, z Doylem tak samo. Nie są to obcy ludzie, których nie znam i po których nie wiadomo, czego się spodziewać. Byliśmy na zgrupowaniu w Arłamowie i wydaje mi się, że jest bardzo fajna, taka teamowa atmosfera. W kilku zespołach już jeździłem, ale zapowiada się, że będzie profesjonalnie i wesoło – mówi Vaclav Milik w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym.

Czech reprezentował barwy Betard Sparty Wrocław w latach 2015-2019. Pierwsze jego starty były dość udane, a sam zawodnik miał pociągnąć za sobą czeski żużel. Niestety w pewnym momencie jego notowania spadły i szefostwo się z nim pożegnało. Szansę otrzymał jeszcze w ROW-ie Rybnik, jednak jej również nie wykorzystał, przez co był zmuszony zejść do pierwszej ligi, w której spędził dwa poprzednie lata. Wiele osób zarzucało mu zbyt wysoką wagę, z której miały wynikać jego mizerne wyniki.

– Zamknięty temat, z tym już nie ma najmniejszego problemu. Sam tego pilnuję i sprawdzam cały czas. Nie boję się stawać na wadze. Ja może nie chciałem nawet tyle zrzucić, bo chciałem zejść do 65 kilogramów. Jak pamiętam z poprzednich lat i testów, to najwięcej mocy miałem właśnie przy takiej wadze. Robota była ciężka, sporo się ruszam i samo tak zeszło. Ja nie trzymam żadnej diety, tylko po prostu ciężko pracuję. To wystarczy – tłumaczy.

Na rynku jest jeszcze wiele nazwisk, które nie mają przynależności klubowej. Jednym z nich jest Matej Zagar. Słoweniec ma przeszłość w cyklu Grand Prix oraz wiele poprzednich lat spędził w PGE Ekstralidze. Dla niego poprzedni rok nie potoczył się najlepiej, a sam zawodnik ponoć olał temat pierwszej ligi, myśląc, że doskonale sobie da radę. Teraz ponoć sam wydzwania po innych klubach, ponieważ w listopadzie nikt nie był w stanie spełnić jego warunków kontraktowych. Czy Milik obawia się, że jego zespół może sięgnąć po koło ratunkowe w postaci Słoweńca? – Jakbym się bał takich zawodników, to już dałbym sobie spokój z jazdą na żużlu – kończy.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. W zeszłym sezonie przeżył piekło. Czy w nowych barwach udowodni swoją wartość?

Żużel. Nie będzie zmiany nazwy stadionu w Gorzowie! „Nie było takich rozmów”