Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sobotni wieczór nie był udany dla Mikkela Michelsena. Duńczyk zakończył rywalizację w Warszawie na jedenastym miejscu z sześcioma punktami. Zawody rozpoczął od imponującej trójki, wywalczonej na dystansie, lecz później zanotował trzy zera, a turniej zakończył kolejnym zwycięstwem. 2-krotny mistrz Europy zdradził nam, że jest zawiedziony swoim występem w stolicy naszego kraju i liczy, że wkrótce wróci do wysokiej dyspozycji.

 

Grand Prix w Warszawie jest największym świętem żużla w całym kalendarzu cyklu. Przed sobotnimi zawodami zdecydowano się zmienić nieco geometrię toru, pochylając łuki. Ponadto dosypano 700 ton nowej nawierzchni, a to wszystko po to, żeby zwiększyć widowisko na PGE Narodowym. Już w pierwszym biegu wykorzystał to Mikkel Michelsen, który przedarł się z czwartej na pierwszą pozycję. Wydawało się, że w jego wykonaniu może być tylko lepiej, jednakże następnie dowiózł do mety trzy zera. Zawody zakończył jeszcze jedną trójką, która w ogólnym rozrachunku uplasowała go na jedenastej pozycji z sześcioma punktami. Duńczyk przed zawodami wybrał numer jeden, a teraz zdradza, że był to w jego wykonaniu duży błąd.

– To nie był mój wieczór. Z całą pewnością jestem zawiedziony moim występem. Podejmowałem błędne decyzje tuż po starcie na pierwszym łuku. Na pewno nigdy już nie wybiorę pierwszego numeru startowego, bo ciągle jeździłem po polewaniu. Tor był wtedy cały czas śliski. Na pewno jest to lekcja dla mojego teamu i dla mnie – powiedział nam po zawodach.

Za kilka tygodni najlepsza piętnastka na świecie i jednodniowa dzika karta wybiorą się do czeskiej Pragi. Michelsen miał okazję rok temu wystartować na Markecie, jednakże z pewnością nie mógł tego turnieju zaliczyć do udanych. Zajął wówczas czternastą pozycję, notując tylko cztery punkty. – Nie mam dobrych wspomnień z Pragi. Ciągle jestem głodny zwycięstw, a na razie nie jestem usatysfakcjonowany moją formą. Powoli spoglądamy w kierunku Pragi i liczę, że w końcu coś znajdziemy, abym mógł wrócić do wysokiej dyspozycji – mówił.

Po części zrehabilitować będzie mógł się już w piątek, gdzie miejscowa Fogo Unia podejmie Tauron Włókniarz. Duńczyk jest jednym z liderów Lwów, a ponadto karierę w Polsce rozpoczynał właśnie w Lesznie. Czy zawodnik wraz z teamem pójdą w dobrą stronę, przekonamy się w piątkowy wieczór.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Mateusz Cierniak: Wiem jak ambitnym gościem jest Dominik. Czekałem na to, by czuć się dobrze na torze

Żużel. Magnus Zetterstroem: Zorro to pseudonim ze szkoły. Gdańsk pokochałem (WYWIAD)

Żużel. Jakub Kępa: Zależy nam by Domin wrócił w 100% sprawny. Zmiana dobrze wpłynęła na Fredrika (WYWIAD)

Żużel. Tai Woffinden: W półfinale chciałem spróbować czegoś innego. Celuję wyżej, ale sezon jest jeszcze długi