fot. Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po finale eWinner 1. ligi żużlowej rozwiązała się sprawa przyszłości Maxa Fricke’a. Australijczyk zdecydował, że odchodzi z Zielonej Góry z powodu własnych ambicji. Po sezonie startów w 1. lidze stały uczestnik cyklu Grand Prix chce powrócić do PGE Ekstraligi, aby startować z najlepszymi. 26-latek był liderem Stelmet Falubazu Zielona Góra, w rozgrywkach pierwszoligowych legitymował się średnią na pułapie – 2.31 pkt/bieg.

 

Zielonogórzanie z pewnością mogą żałować, że nie udało im się awansować do Ekstraligi. W ostatnich tygodniach menedżer Australijczyka Tomasz Gaszyński poinformował, że w przypadku awansu Max zostałby w Zielonej Górze, gdyż był bardzo zadowolony z współpracy z zielonogórskim klubem. – To było coś niewiarygodnego. Wsparcie jakie mieliśmy od kibiców było niesamowite. Jestem za to wdzięczny każdemu z osobna, tego nie da się kupić. Startowanie w klubie, wygrywanie biegów, a także świętowanie z Wami to najlepsze co mnie tutaj spotkało. – mówił Max Fricke podczas rozmowy z FalubazTV.

Prezes Falubazu Wojciech Domagała i Max Fricke / fot: zuzel.falubaz.com

 

Przyszłość „Kangura” wciąż nie jest do końca jasna. Prawdopodobnie trafi do zespołu z Grudziądza. Nieoficjalnie mówi się, że może wrócić do Wrocławia, gdy zawodnicy pochodzący z Rosji nie zostaną odwieszeni. Co ciekawe, w przeciwieństwie do Jasona Doyla, Nickiego Pedersena czy Martina Vaculika to Falubaz rozstał się w świetnych relacjach z Australijczykiem. To dobrze świadczy o Falubazie, który próbuje powrócić do najlepszych lat. Kibice wobec tego mogą liczyć na to, że Fricke w przyszłości ponownie wróci do Zielonej Góry. Zanim to się stanie to Falubaz ma inny cel, który musi zrealizować – awansować do PGE Ekstraligi.