Jaimon Lidsey. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jaimon Lidsey w polskiej lidze znalazł się w 2018 roku, gdy podpisał kontrakt z Fogo Unią Leszno. Od początku było wiadome, że to zawodnik z wielkim potencjałem. Po wielu latach spędzonych w barwach Byków, z którymi sięgał po wielkie sukcesy, jego kariera nieco przyhamowała, więc ten zdecydował się na zmianę. Jak stwierdził, po prostu się „zasiedział”.

 

Przez ostatnie lata Lidsey był podstawowym zawodnikiem Unii. W dwóch ostatnich sezonach zdołał wykręcić bardzo zbliżoną do siebie średnią oscylującą w granicach 1.6 punktu na bieg. Jak na zawodnika U24 to wynik bardzo dobry. Sezon 2023 był jednak ostatnim dla niego w tej roli, więc teraz musi się ostro przyłożyć, by utrzymać miejsce w PGE Ekstralidze.

– W ubiegłym roku doszedłem do momentu, gdzie potrzebowałem zmiany. To był klasyczny przypadek zasiedzenia się w jednym miejscu. Zawsze jest tak, że zmieniasz coś, by stać się w czymś lepszym. Taka była moja decyzja i już nie mogę się doczekać nowego „rozdziału” w Grudziądzu. Wszystko jak na razie przebiega w bardzo dobrze. Zobaczymy, jak będzie dalej – mówi Lidsey na łamach magazynu Speedway Star.

Żużel. Co dalej z karierą Zbigniewa Sucheckiego? „Jestem wdzięczny za te wszystkie lata”

Żużel. Uhonorują wielką gwiazdę. W Gorzowie powstanie tablica Jasona Crumpa

Na dobrą dyspozycję Lidseya mocno liczą przede wszystkim kibice GKM-u, którzy marzą, aby ich drużyna osiągnęła w końcu cel, jakim jest awans do play-offów. 24-latek w nowym zespole będzie mógł liczyć na pomoc bardziej doświadczonych rodaków – Maxa Fricke’a oraz Jasona Doyle’a.