Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Włoski speedway boryka się od kilku lat ze sporym kryzysem. O warkot motocykli żużlowych wciąż walczy były zawodnik Paolo Salvatelli, którzy zarządza obiektem Regina Track Racing.

Na stadionie zarządzanym przez Włocha z powodzeniem mogą trenować żużlowcy. – Tor jest stosunkowo krótki, ponieważ ma 280 metrów długości. Proste mają dziesięć metrów szerokości, łuki piętnaście. Od 2006 roku jest on otwarty i systematycznie przez cały rok odbywają się na nim treningi czy też sporadycznie mini zawody. Tak naprawdę jest on dzielony pomiędzy flat track i żużel – mówi nam Salvatelli. 

Były żużlowiec nie ukrywa, że tak naprawdę tor zbudował dla siebie. Sam w przeszłości ścigał się na żużlu. W 1988 roku wziął udział w finale kontynentalnym rozegranym w Lesznie. Z sześcioma punktami na koncie uplasował się na dziewiątym miejscu. Za nim w klasyfikacji byli między innymi Zoltan Adorjan czy Dariusz Stenka. 

– Tor budowałem dla siebie. Kompletnie prywatnie. Później zdecydowałem się udostępniać go publiczne. Ciężko określić mi faktyczne koszty jego powstania. A co do zawodów w Lesznie – wtedy dałem z siebie wszystko i jak na Włocha, myślę, że nie wypadłem najgorzej – mówi nam ze śmiechem Paolo.

Kolejnym atutem obiektu jest jego położenie. Tor jest bowiem oddalony od wybrzeża morza Adriatyckiego zaledwie cztery kilometry. 

– Mamy ode mnie, z Potenza Picena, praktycznie „rzut beretem” do morza. Oprócz toru, na którym można trenować żużel, mamy tor motocrossowy czy miejsce do uprawiania motocyklowego freestyle’u. Miałem po prostu w życiu takie marzenie, aby zrobić sobie własny tor. Spełniłem je. Teraz mogę dzielić się z nim innymi i liczyć na to, że nadejdą lepsze czasy dla włoskiego żużla – podsumowuje były włoski żużlowiec.

Drugi od lewej Salvatelli