Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezon 2022 dla Kevina Woelberta rozpoczął się fatalnie – od pożaru, który strawił niemal cały jego żużlowy dobytek w postaci warsztatu. Koniec rozgrywek był już lepszy – zawodnik Stali Rzeszów został drużynowym mistrzem Niemiec oraz indywidualnym wicemistrzem kraju. W zawodach ligowych Niemiec skupiał się na startach w Polsce i nie ukrywa, że startów w Rzeszowie jest zadowolony.

 

– Sezon w Polsce nie był na pewno wymarzony ale też nie należał do tych najgorszych. Końcówka była niezła i nie ukrywam cieszę się z faktu, że przedłużyłem umowę w Rzeszowie o kolejny rok. Zdecydowanie więcej spodziewałem się po startach w Danii oraz Szwecji, ale wyszło jak wyszło – mówi zawodnik na łamach speedweek. 

Z racji braku tradycyjnych rozgrywek ligowych w Niemczech, zawodnika często można było ujrzeć w różnego rodzaju zawodach indywidualnych na terenie naszych zachodnich sąsiadów.

– To prawda. Ligi, jako takiej, nie ma. W Niemczech w mojej okolicy mam najwięcej sponsorów oraz kibiców i jak najbardziej korzystałem z okazji do startów. Jednak to liga polska jest najważniejsza, ponieważ tam zarabiam największe pieniądze, które pozwalają na życie – dodaje Niemiec. 

Woelbert nie ukrywa, że w minionym sezonie była możliwość, aby startował w kadrze Niemiec w zawodach międzynarodowych. Ostatecznie jednak z tej propozycji nie skorzystał.

– Odrzuciłem to zaproszenie, bo była kolizja terminów z ligą polską. Wycofałem się i od lat nie ma mnie w reprezentacji Niemiec. Musiałem w tym sezonie skupić się na tym, co było dla mnie najważniejsze, czyli startach w Niemczech oraz Polsce. Po pożarze było wiadomo, że w tym sezonie na „dziesięciu weselach nie zatańczę” – podsumowuje Niemiec.