Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od kilku dni trwa dyskusja dotycząca rekompensaty dla klubów, które straciły zawodników po ogłoszeniu sankcji na Rosjan. Rozpatrywanym scenariuszem jest m.in. możliwość stosowania gościa przez Apator Toruń, ZOOleszcz GKM Grudziądz, Motor Lublin i Betard Spartę Wrocław. Jerzy Kanclerz, prezes Abramczyk Polonii Bydgoszcz, przyznaje, że jeszcze nie otrzymał telefonów w tej sprawie od sterników innych ekip, ale nie wyklucza, iż wyrazi zgodę na starty swoich żużlowców w PGE Ekstralidze.

 

– Ja w tym momencie nie widzę innych rozwiązań niż „ZZ” za Rosjan lub kontraktowanie zawodników w charakterze gościa. Mogę powiedzieć tyle, że żaden z klubów na razie się nie zgłosił po moich zawodników. Słyszałem już, że Zielona Góra mówi, że nie odda Maxa Fricke’a. Ja z kolei nie jestem takim działaczem, który zaporowo zabroni zawodnikowi jazdy w innym klubie – mówi nam Jerzy Kanclerz.

Jeśli przepis o gościu wszedłby w życie, to w Polonii jest kilku żużlowców, którymi ekstraligowcy mogliby być zainteresowani. Trzech seniorów bydgoskiej ekipy ma za sobą wiele lat startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Matej Zagar jeszcze dwa lata temu był w dziesiątce najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi.

– Mi też jest szkoda tych klubów, które bardzo straciły na takiej decyzji, ale jeszcze raz podkreślam, że to był jedyny słuszny ruch. Dla zawodników może to być zastrzyk finansowy. Kluby pewnie będą zainteresowane Matejem Zagarem, Kennethem Bjerre i Adrianem Miedzińskim. Ja nie wykluczam, że ci zawodnicy zostaną gośćmi, ale na pewno nie będzie takiej sytuacji, że zgłoszą się trzy kluby i w danej kolejce oni wszyscy będą przyjeżdżać na nasze spotkanie po meczach w Ekstralidze. Wszystko trzeba dokładnie przeanalizować i omówić – zaznacza szef bydgoskiego klubu.

Zgoda na starty podopiecznych w PGE Ekstralidze wiąże się oczywiście z ryzykiem kontuzji. Bydgoszczanie otwarcie przyznają, że chcą w tym roku zrealizować marzenia o wygraniu eWinner 1. Ligi. Jeśli któryś z zawodników doznałby urazu startując jako „gość” i przyczyniłoby się to do przegrania rywalizacji o awans, to bez wątpienia całe środowisko związane z klubem plułoby sobie w brodę.

– Trzeba znaleźć kompromis pomiędzy zainteresowanymi stronami. Priorytetem jest klub, w którym dany zawodnik jest zakontraktowany. Nie wyobrażam sobie, że ktoś mi z góry powie, że ja mam oddać zawodnika tu czy tu. Myśmy z zawodnikami jeszcze o tym nie rozmawiali. Życie zweryfikuje czy takie rozmowy będą potrzebne – podsumowuje Jerzy Kanclerz.